Gdy jesienią ubiegłego roku wybuchła afera związana ze zwolnieniem lekarskim Macieja Janowskiego i Maksyma Drabika, przez co obaj nie wzięli udziału w meczu reprezentacji Polski z Resztą Świata, część kibiców broniła zawodników i twierdziła, że to "tylko" nic nie znaczący sparing. Dodatkowe zawody, które dla żużlowca mogą zakończyć się co najwyżej kontuzją.
Dla przeciętnego kibica żużlowego od lat liczą się tylko rozgrywki ligowe, a trend ten staje się coraz silniejszy. Podczas gdy stadiony przy okazji meczów PGE Ekstraligi są wypełnione niemal do ostatniego krzesełka, te same obiekty w trakcie Złotego Kasku czy też innych turniejów świecą pustkami.
Czytaj także: Plusy i minusy kodowanej telewizji
- Tak naprawdę powinno się zlikwidować Złoty Kask i inne turnieje. Przecież był moment, gdy w Złotym Kasku nikt nie chciał jeździć i sytuację uratowano w ten sposób, że zrobiono z niego eliminacje do Grand Prix. Bo jednak wielu zawodników z Polski chce rywalizować w mistrzostwach świata - powiedział nam Jan Krzystyniak, były żużlowiec oraz trener.
ZOBACZ WIDEO Bartosz Zmarzlik typował Roberta Lewandowskiego na sportowca roku w Polsce
Zdaniem Krzystyniaka, Złoty Kask w obecnej formie nadal będzie rozgrywany, nawet jeśli zmagania zawodników w tym turnieju ogląda ostatnimi czasy garstka kibiców. - Zastanowiłbym się jednak nad sensem pozostałych memoriałów. One są bez sensu. Stadiony świecą pustkami, bo nieraz obsada jest mizerna - dodał.
Nasz rozmówca nie zgadza się z opinią, jakoby puste stadiony podczas zawodów memoriałowych czy meczów reprezentacji to efekt przesycenia żużlem czy też zbyt drogich biletów. - Kibic lubi nazwiska i emocje. Tymczasem w tych imprezach często mamy łatanie listy startowej na sztukę. Najlepsi sobie odpuszczają, bo wiedzą, że porządne pieniądze czekają na nich w lidze. Wygrana w memoriale się dla nich nie liczy. Nawet jeśli to turniej upamiętniający legendę - zauważył Krzystyniak.
Były żużlowiec zwrócił uwagę na to, że pewne osobistości polskiego żużla zasługują na to, by rozgrywany ku ich pamięci turniej miał godną stawkę. - Taki Alfred Smoczyk w Lesznie zasługuje na turniej wypełniony zawodnikami z Grand Prix. Gdyby wiedział, że najlepsi nie chcą jeździć w jego memoriale, że na liście zdarzają się zawodnicy II-ligowi, to najpewniej sam byłby za tym, aby zlikwidować ten turniej - ocenił Krzystyniak.
Czytaj także: Zgrupowanie kadry. Miało być spa, jest ciężka harówka
- Oczywiście, są wyjątki. Za taki można uznać memoriał Jancarza w Gorzowie. Tu należą się brawa działaczom z Gorzowa, bo oni potrafią zrobić z tych zawodów małe Grand Prix. Reszta zawodów jest do likwidacji - podsumował nasz ekspert.