- Max jesteśmy z Tobą, bo WTS to uczciwy klub, a ty jesteś wspaniałą jego częścią - tak rozpoczyna się wpis pani Krystyny Kloc na grupie Betard Sparty Wrocław na Facebooku. - Wiem, jaką wagę przywiązujesz do profesjonalizmu w sporcie i jakim jesteś człowiekiem. Twoje wartości w życiu są niepodważalne, ambicje sportowe i walka fair play. Nikt tego nie kwestionuje. Jesteś najlepszą jakością WTS Sparty Wrocław.
Gdyby nie był to wpis pani Krystyny, to można by pomyśleć, że Sparta ma wyrzuty sumienia. Wiemy jednak, jakie podejście ma przewodnicząca rady nadzorczej klubu. Ona traktuje zawodników niemal jak swoje dzieci. I nawet jeśli któryś z nich nabroi, to ona nie ruga, lecz stara się go pocieszyć i dać mu wsparcie.
Czytaj także: Sparta wpakowała swojego lekarza na minę. Grożą mu 4 lata
Zapytacie, skąd w ogóle ten pomysł z wyrzutami sumienia? Ano stąd, że już w oświadczeniu opublikowanym oficjalnie na stronie WTS mogliśmy przeczytać, że to, co się stało było wyłącznie winą klubu. To lekarz Sparty podał Maksymowi Drabikowi pół litra kroplówki, co w myśl przepisów POLADA jest złamaniem procedury antydopingowej. Dzięki takiej kroplówce można m.in. wypłukać z organizmu zakazane środki.
Jeśli wpis nie jest wyrzutem sumienia, to mamy do czynienia z miłością czystą Sparty do Drabika. Tajemnicą poliszynela jest, iż ma on w Sparcie specjalny status. O podejściu pani Kloc pisaliśmy. Zasadniczo władze klubu traktują go jak talizman. Trener Dariusz Śledź po najgorszym meczu Drabika w rundzie zasadniczej sezonu 2019, w którym puścił go w trzech biegach, otrzymał pytanie, dlaczego nie dał żużlowcowi czwartej szansy. Nie miało znaczenia, że ten jechał słabo.
Czytaj także: Prezes klubu szokuje. Wziął doping, żeby sprawdzić, jak to działa
Te wszystkie "ochy" i "achy" pod adresem żużlowca dziwnie się jednak czyta w momencie, gdy ten przed chwilą złamał procedurę antydopingową, przyjmując pół litra kroplówki. I to nawet w sytuacji, w której klub bierze winę na siebie. W końcu żużlowiec ma obowiązek znać przepisy antydopingowe. To tak, jakby ktoś wpadł na jeździe autem pod wpływem alkoholu wypitego na imprezie i potem tłumaczył, że nalała mu ciotka, że on nie wiedział, że nie będzie mógł jechać.
A już tak na marginesie, to Sparcie ciężko byłoby przyjąć inny model postępowania w przypadku Drabika. Głaskanie po głowie, pocieszane i zdjęcie z niego ciężaru to szansa na to, że po ewentualnym zawieszeniu zostanie on we wrocławskim klubie. Można mieć uzasadnioną obawę, że gdyby Sparta zaczęła grać ostro i zwróciła Drabikowi uwagę na to, że jednak powinien był się zapoznać z przepisami, to na drugi dzień już nie byłoby go w klubie.
ZOBACZ WIDEO Żużel. #MagazynBezHamulców. Prezes Włókniarza w ogniu pytań o Drabika, Cieślaka i Doyle’a