Mildronate, tabletki zawierające meldonium, Krzysztof Mrozek dostał od Grigorija Łaguty. Akurat miał pojeździć na crossie i liczył, że po leku uznawanym za doping będzie się czuć jak młody Bóg. Po trzech godzinach treningu okazało się jednak, że był tak wypluty, że aż strach. Tym samym prezes PGG ROW-u zachował się trochę niczym wytrawny aktor szykujący się do roli w filmie.
Jazda po meldonium była swego rodzaju eksperymentem. Znany z niekonwencjonalnych zagrań działacz chciał się na własnej skórze przekonać, jak to działa i czy faktycznie jest w stanie pomóc w osiągnięciu lepszych wyników. Człowiekowi, który w środowisku żużlowym śmiało może się uważać za jednego z większych ekspertów od dopingu w Polsce, tabletki nie pomogły.
Czytaj także: Karma wraca, dlatego Drabik po dopingowej wpadce został sam
Tylko Jacek Frątczak częściej stawał z zawodnikami (kolejno Patrykiem Dudkiem i Aleksandrem Łoktajewem) przed POLADA. Mrozek zrobił to jednak raz a dobrze, bo w proces Łaguty zaangażował się niesamowicie. Na kolejne rozprawy jeździł z teczką opisaną "adwokat diabła". Po kilku sprawach żywo dyskutował z mecenasem Łukaszem Klimczykiem o strategii i kolejnych posunięciach. Klimczyk do spółki z Mrozkiem (nie wiadomo, który bardziej) dał POLADA mocno w kość. PZM też musiał się mocno nagimnastykować, żeby odeprzeć wszystkie ataki prezesa. Dziś w związku przyznają, że Mrozek był trudnym i wymagającym rywalem.
A wracając do tabletek z meldonium, to można je zobaczyć na materiałach wideo kręconych w gabinecie prezesa. Pudełko z mildronate leży sobie na jego biurku, bo Mrozek lubi prowokować. Inna sprawa, że patrzenie każdego dnia na malutkie opakowanie, przez które PGG ROW Rybnik spadł w sezonie 2017 z PGE Ekstraligi, musi być dziwnym doświadczeniem. Chyba nawet cięższym niż jazda po meldonium.
Czytaj także: Czy Sparta może ukarać Drabika za złamanie procedury dopingowej?
ZOBACZ WIDEO Żużel. #MagazynBezHamulców. Prezes Włókniarza w ogniu pytań o Drabika, Cieślaka i Doyle’a