Motorsport nie ma łatwo w plebiscytach na sportowca roku w Polsce. Wystarczy prześledzić wyniki poprzednich edycji zabawy organizowanej przez "Przegląd Sportowy", aby zobaczyć, że osiągnięcia przedstawicieli sportów motorowych nie zawsze odbijały się szerokim echem w kraju.
W roku 2019 Bartosz Zmarzlik został mistrzem świata na żużlu, regularnie wygrywał biegi w PGE Ekstralidze i był drugim najlepszym zawodnikiem w tych rozgrywkach. Poprowadził też reprezentację do srebrnego medalu w Speedway of Nations, czyli mistrzostwach świata par.
Czytaj także: Stal Gorzów powinna wysłać koszulki do Omanu
Słowem, Zmarzlik zrobił wszystko, co mógł, aby zasłużyć na tytuł sportowca roku. Czepialscy mogą ewentualnie dorzucić, że Zmarzlikowi zabrakło do pełni szczęścia złotego medalu Indywidualnych Mistrzostw Polski.
ZOBACZ WIDEO Bartosz Zmarzlik typował Roberta Lewandowskiego na sportowca roku w Polsce
Mimo to, wielu kibiców kwestionuje wybór Zmarzlika, bo jest przedstawicielem motorsportu. Bo do swoich sukcesów potrzebuje maszyny, a te przecież potrafią być różne. Znajdą się tacy, którzy stwierdzą, że 24-latek wygrał tytuł mistrzowski, bo nie miał najlepszych umiejętności czysto sportowych, ale najbardziej wydajny sprzęt.
Podobne epitety padały po tym, jak sportowcem roku 2008 został wybrany Robert Kubica. Tak jak teraz urażeni czują się przedstawiciele środowiska piłkarskiego, bo nagrody nie otrzymał Robert Lewandowski, tak wtedy sporo pretensji mieli lekkoatleci. W końcu był to rok igrzysk olimpijskich w Pekinie, na których zdobyliśmy kilka złotych medali.
Z Kubicą przegrał chociażby mistrz olimpijski w gimnastyce Leszek Blanik, który swoją drogą pochodzi spod Rybnika, a następnie przeprowadził się do Gdańska i jest wielkim fanem żużla. - Jestem zaskoczony - mówił Blanik o wygranej Kubicy w roku 2008.
- Mała lipa jest - komentował w "Przeglądzie Sportowym" Tomasz Majewski, ówczesny złoty medalista w pchnięciu kulą. On sam wtedy zajął trzecie miejsce w plebiscycie. Twierdził, że gdyby przegrał z Blanikiem i dajmy na to wioślarzami, to nie miałby problemu. Skoro jednak przegrał z Kubicą, to problem istniał.
Co zrobił Kubica w roku 2008? Nie został mistrzem świata F1, tak jak w minionym sezonie Zmarzlik w żużlowym świecie. Jednak wygrał jako pierwszy Polak wyścig F1. Sezon zakończył na czwartym miejscu, niemal do końca licząc się w walce o tytuł. I to w sporcie, który przyciąga znacznie większe tłumy niż lekkoatletyka. Do którego trudniej jest się dostać niż pchając kulę czy rzucając młotem.
Nie zbadamy tego, czy Robert Kubica w tamtym okresie miał umiejętności czysto sportowe lepsze od Lewisa Hamiltona, czy w minionym sezonie Bartosz Zmarzlik wydajnością organizmu i talentem przeskoczył Leona Madsena. W motorsporcie zawodnik tworzy pełen pakiet razem ze swoją maszyną. Czasem zawiedzie czynnik ludzki, czasem mechaniczny. W piłce nożnej, lekkoatletyce, koszykówce, itd. jest inaczej. Tutaj w kluczowym momencie wygięcie się małej metalowej płytki nie sprawi, że np. straci się szansę na tytuł.
Czytaj także: Darcy Ward chwali Donalda Trumpa
Sytuacje z 2008 i 2019 roku pokazują, że zawsze jakieś środowisko będzie pokrzywdzone. Przed laty lekkoatleci, teraz piłkarze. O tym, że jednak na przestrzeni lat nie docenia się motorsportu, nie mówi się prawie wcale. W końcu to żaden wyczyn wskoczyć na motocykl pędzący ponad 100 km/h bez hamulców, czy też usiąść za kierownicą samochodu rozpędzającego się do ponad 350 km/h, czyż nie?
A najlepiej to wszystko podsumował Kubica. - Sportowiec roku? Nie przyznawałbym nikomu takiego wyróżnienia. Trudno jest przyznać komuś prymat w takim szerokim gronie - powiedział wówczas polski kierowca w TVN24.