Żużel. Samorządy tną wydatki. Mniejsza kasa dla klubów żużlowych, Lublin finansowym "El Dorado"

WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Daniel Bewley i Troy Batchelor
WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Daniel Bewley i Troy Batchelor

Kolejne miasta zaciskają pasa w związku z pustkami w budżecie, na co wpływ ma m.in. polityka państwa. To kiepska informacja dla tych klubów żużlowych, które sporo czerpią z miejskiej kasy. Do wyjątków zaliczyć trzeba jednak Lublin.

Dla samorządu terytorialnego w Polsce nadeszły gorsze czasy. Wystarczy prześledzić zapowiedzi zmian w budżetach poszczególnych miast, aby dojść do takiego wniosku. Wpływ na to ma kilka czynników - dopłata do oświaty, wzrost pensji minimalnej czy cen prądu przy równoznacznej obniżce wpłat np. z podatku PIT.

Skoro władze miast tną wydatki na inwestycje, to też logiczne jest to, że mniej będą wydawać na kulturę czy sport. Tymczasem wiele ośrodków żużlowych brało swoją siłę właśnie z tego, że żyło w dobrych relacjach z magistratem.

Czytaj także: Ocieplenie w relacjach Mrozka z Łagutą 

Tak jest chociażby w Rybniku, gdzie PGG ROW od kilku lat może liczyć na wsparcie prezydenta Piotra Kuczery. Tyle że w ostatnich dniach zaprezentował on "budżet cięć i oszczędności". - Będziemy mieć 110 mln zł mniej do dyspozycji - tłumaczył Kuczera na konferencji prasowej.

ZOBACZ WIDEO Żużel. Bartosz Zmarzlik o sukcesie, drodze do złota i marzeniach, które się spełniają

Rybnik ma dodatkowy problem w postaci konieczności zwrotu podatku od budowli zlokalizowanych w wyrobiskach górniczych. Sąd orzekł bowiem, że przez ostatnie lata miasta niesłusznie pobierały opłaty z tej puli. Efekt jest taki, że choć PGG ROW awansował do PGE Ekstraligi w sezonie 2020, to klub nie może liczyć na większe pieniądze z miejskiej kasy.

- Nie mam z tym problemu, bo widzę, że wszyscy dostają mniej. To nie jest tak, że jedynie żużel dostaje po łapach - mówił ostatnio Krzysztof Mrozek, prezes PGG ROW-u.

Tegoroczny budżet Rybnika na najważniejsze dyscypliny wynosił 5,3 mln zł. Ten na rok 2020 będzie znacznie mniejszy i zamknie się w kwocie 3,1 mln zł. Według zapowiedzi z magistratu, na ok. 2 mln zł będzie mógł liczyć PGG ROW. Tyle że będzie musiał od tej kwoty dodatkowo odprowadzić podatek.

Cięcia na sport są też w budżetach innych miast. W Częstochowie w wydatkach nie przewidziano np. remontu stadionu Rakowa, który awansował do PKO Ekstraklasy i chwilowo musi korzystać z obiektu w Bełchatowie, bo ten zlokalizowany pod Jasną Górą nie spełnia wymogów licencyjnych. Cięcia dotkną też prawdopodobnie forBET Włókniarz Częstochowa. Przed rokiem klub zarządzany przez Michała Świącika mógł liczyć na 3,5 mln zł z miasta. Teraz kwota ma być mniejsza o kilka procent.

Finansowym "El Dorado" wydaje się być Lublin, bo Speed Car Motor w roku 2020 będzie mógł liczyć na wsparcie z miasta na poziomie 4 mln zł. Identyczne samorząd zapewnił "Koziołkom" w kończącym się roku. Pod tym względem klub zarządzany przez Jakuba Kępę znajduje się na pierwszym miejscu w PGE Ekstralidze.

Czytaj także: PGG ROW otworzył warsztat dla kibiców

Kiepsko wiedzie się też miasto z niższych poziomów rozgrywek. W Nice 1.LŻ w tym roku rewelacją rozgrywek była Arged Malesa TŻ Ostrovia. Władze klubu nie mają jednak co liczyć na to, że w walce o PGE Ekstraligę wesprze ich miasto. Ostrów zapowiedział bowiem, że w roku 2020 będzie musiał zaciągnąć 16 mln zł kredytu. Na sport żużlowy trafić ma za to ledwie kilkadziesiąt tysięcy zł.

Prędko ekstraligowych rozgrywek mogą się też nie doczekać w Tarnowie. Tam prezydent Roman Ciepiela od lat tnie wydatki na żużel, zrzucając ciężar utrzymania tamtejszej Unii na barki Grupy Azoty. Dodatkowym problemem dla fanów "Jaskółek" jest fatalny stan stadionu miejskiego. W budżecie na rok 2020 nie uwzględniono wydatków na jego remont.

Źródło artykułu: