Koniec roku to czas wszelkiej maści plebiscytów, gdy kibice lub czasem nawet sami sportowcy wybierają najlepszych w danej dziedzinie. Wybory często są mocno subiektywne i nie każdy się z nimi zgadza. "Le cabaret" - skomentował w 2016 roku Robert Lewandowski, gdy zajął dopiero 16. miejsce w plebiscycie "France Football", a Złotą Piłkę otrzymał Cristiano Ronaldo.
Plebiscyty i konkursy stały się bowiem okazją do zamanifestowania swojej wyższości nad odwiecznym rywalem, pokazały próżność niektórych sportowców. Lewandowski mógł wyśmiewać wyniki, ale jako jedna z osób biorących udział w zabawie zdarzało mu się pomijać najgroźniejszych rywali, oddając głos na kolegów z Bayernu Monachium.
Czytaj także: Drużyna indywidualistów w Częstochowie
To samo tyczy się zresztą Cristiano Ronaldo czy Lionel Messiego, którzy nie zwykli głosować na siebie nawzajem. Portugalczyk przez lata wskazywał kolegów z Realu Madryt, a Argentyńczyk z Barcelony. Tak, aby przypadkiem najgroźniejszy rywal w walce o trofeum czy miano piłkarza roku nie dostał dodatkowego punktu, który mógłby zadecydować o losach nagrody. Przez to też kibice zaczęli patrzeć na wyniki z przymrużeniem oka.
ZOBACZ WIDEO Kibice na PGE Narodowym. Tak wygląda największe żużlowe wydarzenie na świecie
Warto przytoczyć te przypadki w dyskusji nad tym, czy Piotr Pawlicki jako przedstawiciel środowiska żużlowego powinien wspierać Bartosza Zmarzlika w zabawie, która ma wyłonić sportowca roku 2019 w Polsce, czy też ma prawo głosować na Jakuba Przygońskiego (czytaj więcej o tym TUTAJ).
Oczywiście, że Pawlicki ma prawo głosować na Przygońskiego. Jest wolnym człowiekiem, może zrobić wszystko. Jednak tak samo dziennikarze i kibice mają prawo, by oceniać i komentować jego decyzje. Tak jak robią to po wyborach Ronaldo czy Messiego.
W swojej historii polski żużel ledwie trzy razy cieszył się ze zdobycia tytułu mistrza świata przez zawodnika wywodzącego się znad Wisły. Tegoroczne osiągnięcie Zmarzlika jest czymś niebywałym, bo chociaż wypromowaliśmy w naszym kraju żużel do granic możliwości, to nadal niezbyt często zdarza się nam, by Polak stawał na najwyższym stopniu podium mistrzostw świata.
Szkoda, że w takiej sytuacji środowisko nie potrafi się zjednoczyć i krzyczeć jednym głosem "głosujmy na Zmarzlika", bo polski żużel może stracić jeszcze jedną szansę, by mocniej zaakcentować sukces 24-latka z Gorzowa. Wzorem powinna być siatkówka, gdzie najważniejsi reprezentanci stanęli murem za Wilfredo Leonem i apelują, by głosować na siatkarza pochodzącego z Kuby.
Oczywiście, Ronaldo nie głosuje na Messiego z powodu wybujałego ego i chęci zdobycia jak największej liczby nagród. To samo najpewniej tyczy się Argentyńczyka. I podobnymi kategoriami należy patrzeć na Pawlickiego, o którego niechęci do Zmarzlika napisano już wiele. Wystarczy sobie przypomnieć tegoroczny finał IMP i zdjęcie opublikowane w social mediach, na którym zawodnik Fogo Unii Leszno celowo nie pogratulował gorzowianinowi medalu.
Być może to przejaw frustracji, bo choć na pewnym etapie Pawlicki i Zmarzlik dominowali na krajowym podwórku jako młodzieżowcy, obaj zostali mistrzami świata juniorów, to obecnie tylko jeden z nich przełożył to na sukcesy w gronie seniorskim i został najlepszym jeźdźcem świata. Drugi stracił szansę w Grand Prix i stał się jedynie lokalnym matadorem.
Czytaj także: Lambert lepszą opcją dla ROW-u niż Bewley
Ronaldo z Messim mogą się nie lubić, ale obaj mają do siebie sporo szacunku. Wystarczy poczytać wywiady z Portugalczykiem czy Argentyńczykiem, zobaczyć jak zachowują się względem siebie podczas oficjalnych gali czy spotkań. Czy taki szacunek ma Pawlicki do Zmarzlika? Na to pytanie nie ma jednoznacznej odpowiedzi.