Żużel. Grzegorz Zengota: Nie mógłbym odejść z Motoru. Pomogli mi na moim największym życiowym zakręcie (wywiad)

WP SportoweFakty / Michał Chęć / Na zdjęciu: Grzegorz Zengota
WP SportoweFakty / Michał Chęć / Na zdjęciu: Grzegorz Zengota

- Na szali była moja noga i myśl, że być może nie uda się jej uratować. Różne scenariusze przechodziły mi przez głowę, bo sport to tylko etap życia. Jakoś to wszystko przeżyłem i wyczekuję szczęśliwego finału - mówi Grzegorz Zengota z Motoru Lublin.

Jarosław Galewski, WP SportoweFakty: Na początek pytanie o zdrowie. Na jakim etapie dochodzenia do pełnej sprawności jest pan w tej chwili?

Grzegorz Zengota, Speed Car Motor Lublin: Nazwałbym to etapem odstawiania kul. Zdarza się, że mogę już poruszać się bez ich pomocy i wtedy staram się to robić. Przychodzą też momenty, kiedy muszę się z nimi "przeprosić". Ciężki dni się jeszcze zdarzają. Mam nadzieję, że niebawem się całkowicie usamodzielnię. Teraz czuję się lepiej. Chciałbym, żeby wszystko było za mną, ale to jeszcze nie ten moment. Najważniejsze, że zmierzam w dobrym kierunku.

W pana przypadku powrót do pełnej sprawności to długa i wyboista droga. Co było do tej pory najtrudniejsze?

Najtrudniejszy był cały czas, który spędziłem w szpitalach. Byłem w nich blisko dwa miesiące i nigdy nie chciałbym tego powtórzyć. Nie życzę tego nikomu i cieszę się, że to już za mną. Wprawdzie jeszcze tam wrócę, bo czeka mnie wyjęcie śrub z nogi, ale najgorsze przeżyłem.

Teraz rehabilitacja.

Tak. Trwa już od dłuższego czasu.

ZOBACZ WIDEO Cugowski pytany o kontrakt Łaguty z Motorem parsknął śmiechem

A jak ta kontuzja i ostatnie miesiące wpłynęły na pana psychikę?

Może zabrzmi to banalnie, ale uważam, że jest okej. Trzeba być silnym. Uprawiam ekstremalny sport. W mojej karierze było już trochę bólu i przeciwności losu. Miałem kontuzje i okresy, kiedy jechałem zdecydowanie gorzej. Wychodziłem z tego obronną ręką, więc może dzięki temu teraz jestem odporniejszy. Chciałbym jednak podkreślić, że tak trudnego zakrętu w moim całym życiu nie musiałem jeszcze pokonywać.

Myślał pan, że to może być koniec kariery?

Oczywiście. Przecież na szali była moja noga i myśl, że być może nie uda się jej uratować. Różne scenariusze przechodziły mi przez głowę, bo sport to tylko etap życia. Jakoś to wszystko przeżyłem i wyczekuję szczęśliwego finału.

Kiedy będzie mógł pan zacząć takie normalne przygotowania do sezonu?

Plan jest jasny. Wszystko ma pójść zgodnie z tokiem, który jest co roku. Chcę ruszyć w grudniu. Lekarze mówią, że to jak najbardziej realne, więc jestem dobrej myśli.

Zobacz także: Smektała rozmawiał o przyszłości z prezesem Fogo Unii

I wyjazdu na tor już w marcu?

Dokładnie. Pierwsze treningi wraz z początkiem sezonu.

Prezes Jakub Kępa mówi, że pana pozostanie w Speed Car Motorze to tylko formalność. Potwierdza pan?

Tak. Jesteśmy z Kubą po słowie. Może pan to w sumie potraktować jako oficjalną informację i przekazać, że nie nigdzie się nie ruszam. Nie wyobrażam sobie, że mogłoby być inaczej.

Dlaczego?

Kuba, pan Marek i cały klub zrobili dla mnie wyjątkową rzecz. Jestem im niesłychanie wdzięczny za okazaną pomoc. Moje pozostanie w tym klubie to nic wielkiego z mojej strony. To normalne po tym, jak oni się zachowali. Niech mi pan wierzy, że mało jest takich ludzi. Klub z Lublina jest nie tylko prowadzony przez osoby o wielkich sercach, ale i dookoła klubu też są ludzie, którzy są w stanie bardzo dużo poświęcić, aby pomóc. Jestem w bardzo trudnej sytuacji, a po drugiej stronie spotkałem się tylko ze zrozumieniem. Odbudowa formy w moim przypadku na pewno trochę potrwa. W klubie jest pełna wyrozumiałość. Z Kubą ustaliłem, żeby budował zespół, ale nie brał mnie pod uwagę. Wtedy mam większy komfort powrotu. To bardzo ważne. Jak już ze wszystkim się uporam, to wrócę i wywalczę sobie miejsce. Zrobię to, kiedy będę gotowy.

Prezes naprawdę w pana wierzy. Mówił mi, że nie takie powroty w żużlu już widzieliśmy, a pan jest ciągle młody, twardy i zdeterminowany.

To bardzo miłe. Wiara pomaga przenosić góry. Czuję się potrzebny. Wiem, że stoją za mną ludzie, a to motywacja do działania. Nie mam zatem wyjścia. Wrócę silniejszy. Dla nich.

Układa pan już sobie w głowie, jak będzie wyglądać ten pierwszy wyjazd na tor i co pan da radę zrobić od razu na motocyklu?

To dla mnie zupełnie nowa rzecz. Nigdy nie miałam takiej przerwy, więc odpowiedź na pana pytanie brzmi: tak, jestem bardzo ciekawy, jak to przebiegnie. Wiem, że nie będzie mi łatwo, ale do tego, że jest trudno, już się zdążyłem przyzwyczaić. Będę jednak spokojny. Mam świadomość, że czas będzie grać na moją korzyść. Poza tym robiłem już jakieś przymiarki "na sucho". Jestem dobrej myśli. Kiedy rany wojenne zagoją się do końca, to pewnie poczuję się jeszcze pewniej.

Zobacz także: Maksym Drabik podziękował kibicom. Sławomir Peszko pod wrażeniem Leona Madsena

Speed Car Motor bez Grzegorza Zengoty zakończył sezon na szóstym miejscu. Był pan tym chociaż trochę zaskoczony?

Byliśmy skazywani na pożarcie. Wszędzie i przez wszystkich. Udało nam się i cieszyłem się jak małe dziecko. Utarliśmy nosa rywalom i ekspertom. Po naszym sukcesie niektórzy ludzie nagle się schowali. Pojawiła się też druga grupa, która nagle stwierdziła, że oni przecież wierzyli. Dziwne, bo jakoś tych głosów wcześniej nie słyszałem. Chłopacy zrobili coś wspaniałego. Gdyby nie ich praca, to pewnie miałbym wyrzuty sumienia. Wyrzucałbym sobie, że nie udało się przez moją sytuację. W przyszłym roku będę chciał im pomóc.

Uważa pan, że kolejny rok będzie dla Motoru łatwiejszy?

Teoretycznie tak, ale nie wiem, co przyniesie życie. Domyślam się, że pyta pan też o rynek transferowy, a ten nie jest jakoś rozbudowany. Nie ma wielu nazwisk, w których można przebierać i układać zespół. Motor potrzebuje jakiegoś transferu, ale inni potrzebują więcej i bardziej. My ten najtrudniejszy etap mamy za sobą.

Co było największym atutem Motoru, który doprowadził drużynę do szóstego miejsca?

Duch zespołu. Atmosfera w parkingu była niesamowita. Ja doświadczyłem jej tylko w jakimś stopniu, bo byłem na kilku meczach. Ten element uważam jednak za kluczowy. Energia, którą zawodnicy dostają z trybun, jest ogromna. To fundament Motoru i jestem pewny, że w dalszym ciągu działacze będą budować drużynę w oparciu o takie wartości.

Źródło artykułu: