Żużel. Ireneusz Nawrocki odgraża się, że wróci. Nie ma jednak twardych przesłanek, że Stal Rzeszów pojedzie w lidze

WP SportoweFakty / Oliwer Kubus / Kolejarz Opole - Stal Rzeszów
WP SportoweFakty / Oliwer Kubus / Kolejarz Opole - Stal Rzeszów

Spółka Speedway Stal Rzeszów po sezonie 2018 została wyrzucona z Nice 1.LŻ za długi. W tym roku ligowego żużla w Rzeszowie nie ma. Czy będzie za rok? Na razie nic na to nie wskazuje, choć prezes spółki zapowiada powrót.

Nieodpowiedzialne podejście do finansów rozłożyło żużel w Rzeszowie na łopatki. Kierowana przez Ireneusza Nawrockiego spółka Speedway Stal została wyrzucona z ligi za długi. Stało się to rok temu, po awansie klubu do Nice 1.LŻ. W tym roku nie ma w Rzeszowie ligowego ścigania. I jeśli w ciągu dwóch miesięcy nie wydarzy się nic ekstra, to za rok też nie będzie.

Pan Nawrocki zasadniczo zapadł się pod ziemię. Bardzo długo w ogóle nie odbierał telefonu. Mówi się, ale to tylko plotki, że od pewnego czasu stał się osiągalny i odgraża się, że zgłosi zespół do drugiej ligi i wróci do żużla. Żeby jednak tak się stało, musiałby spłacić ogromne długi. Greg Hancock dotąd nie dostał jednej trzeciej kontraktu. Chodzi o pół miliona złotych. Całościowy dług Nawrockiego względem zawodników przekracza milion złotych.

Czytaj także: Motocykle reprezentantów w drodze na finał SoN w Togliatti

Z dwóch niezależnych źródeł dowiadujemy się, iż niewykluczone jest, że spółka Stal może mieć nowego udziałowca, bo Nawrocki sprzedał część udziałów. Trudno to jednak zweryfikować. Tak czy inaczej, nawet jeśli tak jest, to nie przeszkadza to w niczym, by w Rzeszowie stworzyć nowe żużlowe stowarzyszenie i zgłosić się do drugiej ligi.

Problem w tym, że na razie nie ma chętnych. Wiele osób, także w PZM, męża opatrznościowego widzi w Tadeuszu Szylarze, który kiedyś był prezesem klubu, a w 2004 roku namówił Martę Półtorak na sponsorowanie Stali. Na 10 lat Stal zyskała dzięki temu solidne podstawy. Obecnie Szylar też jest gotów się zaangażować, ale nie na tyle mocno. - Mógłby doradzać, wspierać - mówi.

Także pani Półtorak nie chce wracać. Może ona zostać sponsorem najwyżej jednego zawodnika. Powrotem ligowego żużla do Rzeszowa zainteresowane jest natomiast miasto. - Osoby, które będą chciały zgłosić klub, mogą też liczyć na kibiców. Przed upadkiem na mecze chodziło pięć do ośmiu tysięcy. Przy średniej drużynie, która nie będzie chłopcem do bicia, jest szansa na zbliżoną frekwencję - ocenia Szylar, który pełni funkcję kierownika referatu sportu w Wydziale Kultury Sportu i Turystyki w Rzeszowie.

Czytaj także: Kołodziej pozamiatał w finale IMP jak Mercury na Live Aid

W PZM nie bardzo wierzą w Nawrockiego, natomiast z nadzieją czekają na nowy wiarygodny podmiot. Nie będzie on obciążony żadnym zadłużeniem, bo od wykreślenia spółki minął rok, więc nowy twór nie musi przejmować długów poprzednika. Musiałby to zrobić, gdyby chciał zająć jego miejsce zaraz po sezonie 2018. - Pierwszy raz, w ponad 70-letniej tradycji mamy w Rzeszowie przerwę od ligowego żużla. Dwa najbliższe miesiące zadecydują, czy ten stan się skończy, czy potrwa kolejny rok - kwituje Szylar.

ZOBACZ WIDEO: Krzysztof Cegielski: Namawiam Golloba, żeby został szefem związku zawodowego żużlowców

Źródło artykułu: