Żużel. Ostafiński z Czosnyką biorą się za łby. Prezes Unii musi upić prezydenta i załatwić nowy stadion w Tarnowie

Zdjęcie okładkowe artykułu: WP SportoweFakty / Sebastian Maciejko / Na zdjęciu: Ernest Koza i tarnowski stadion w tle.
WP SportoweFakty / Sebastian Maciejko / Na zdjęciu: Ernest Koza i tarnowski stadion w tle.
zdjęcie autora artykułu

Dariusz Ostafiński i Jakub Czosnyka rozmawiają o pomyśle, by Unia Tarnów jeździła w Rzeszowie. - Pytanie, czy będzie gdzie wracać - zastanawia się Czosnyka. - Prezes Sady musi zadziałać, jak Wałęsa z Jelcynem - mówi Ostafiński.

Dariusz Ostafiński, WP SportoweFakty: Mirosław Cierniak mówi prezesowi Unii Tarnów i sponsorom klubu: może jednak powalczymy o awans. Jak się nie da jeździć w Tarnowie, to postawmy na Rzeszów. Co ty na to? Jakub Czosnyka, WP SportoweFakty: Pomysł ciekawy. Zastanawiam się tylko, czy to się może udać. Taka jazda na obczyźnie to przecież dodatkowe koszty dla klubu, a wiemy, że z kasą w Unii kolorowo nie jest. Trzeba jednak próbować. Mam nadzieję, że Unia nie odpuści play-offów i bez względu na wszystko wygra ligę. Bo nie mam wątpliwości, że jest najmocniejszą drużyną. Ostafiński: Moc Unii zostawmy na boku, bo najważniejsze są właśnie pieniądze. Wiemy, że przed sezonem 2019 był taki jasny przekaz z klubu i od najważniejszych sponsorów, w tym roku do Ekstraligi się nie pchamy, tylko czyścimy zaległości. One są, bo rok temu prezes Łukasz Sady chcąc zamknąć sezon, musiał wziąć pożyczkę od udziałowców. Pożyczki, jak sama nazwa wskazuje, trzeba spłacać. Problem w tym, że drużyna jedzie niejako na przekór planom. Pytanie, czy prezes ma im głośno powiedzieć, dajcie spokój, bo nie stać mnie ani na taką waszą jazdę, ani na Ekstraligę?

ZOBACZ WIDEO: Zmarzlik nie pamięta, kiedy jechał w takim upale. Zobacz skrót meczu Betard Sparta Wrocław - truly.work Stal Gorzów

Czytaj także: Ostafiński: Milion oficjalnie, drugie tyle pod stołem

Czosnyka: Tak mówić nie można. Po wygranej lidze zawsze przecież można grzecznie podziękować. A co do budżetu i spłacania długów, to tego trochę nie rozumiem. Od początku ten skład mi nie wyglądał na jakiś bardzo oszczędnościowy. Są tam I- ligowe gwiazdy, które kosztują. Mam nadzieję, że prezes dobrze sobie wszystko skalkulował i na koniec sezonu nie będziemy świadkiem corocznego teatrzyku z problemami z kasą. Bo z tego, co słyszę, to ostatnio Czają usiadł na ławie, bo zwyczajnie kosztował więcej niż Koza. Wiem, że zaraz mi powiesz o transzach z Grupy Azoty, które spływają w określonych terminach.

Ostafiński: Nic nie będę mówił o transzach, a raczej o bieżących zaległościach. W sumie to trochę nie rozumiem prezesa, bo jak chciał oszczędzać i spłacać długi, to mógł się tak nie zabijać o tych lepszych zawodników i przepłacać ich. W działaniach Unii, od początku do końca brak mi jakiejś logiki. I boję się, że prezes źle to skalkulował. A pomyśl, co może się stać, jeśli żużlowcy, myśląc wyłącznie o swojej kieszeni, wejdą do finału, przegrają finał, a potem pojadą baraż, który znowu przegrają. Rozbiją bank, jak nic, a prezes będzie rwał włosy z głowy.

Czosnyka: Aż tak daleko bym nie brnął, bo do czasu baraży to jeszcze wiele może się zmienić. Nie mam jednak wątpliwości, że temat awansu i zasadniczo wyprostowania klubowej kasy zależy w głównej mierze od Grupy Azoty. Jeżeli stamtąd pójdą sygnały, żeby drużyna jechała o awans, to należy to zrobić. PGE Ekstraliga to inny poziom, na który Unia Tarnów zasługuje. Trzeba to tylko dobrze wszystko poukładać. I prezes Sady musi działać szybko. Na jego miejscu sprawdziłbym wszystkie możliwe opcje, pogadał ze sponsorami, wszystko sobie podliczył i dał jasny sygnał. Chcemy awansu lub nie.

Ostafiński: Też bym tak zrobił, bo na razie to wygląda tak, jakby prezes chciał się ukryć w ciemnym kącie i wszystko przeczekać. Natomiast pomysł Mirosława Cierniaka to jest jakieś wyjście z sytuacji. Skoro Sparta jeździła, krótko w Częstochowie, a potem cały rok w Poznaniu, to dlaczego Unia miałaby nie jeździć w Rzeszowie. Ireneusz Nawrocki dosłownie zaorał Stal, ale Jaskółki mogłyby dać jakiś impuls. Inna sprawa, że w ostatnich latach kluczem Unii do wygrywania był przede wszystkim tarnowski tor. Tego atutu w Rzeszowie nie będzie.

Czosnyka: Ja tu widzę jeszcze inny problem. Ma na imię prezydent Tarnowa. Można wyprowadzić się na rok do Rzeszowa, ale co dalej? Remont musi ruszyć, a pan Ciepiela, zamiast robić coś w kierunku przebudowy, to tylko rzuca kolejnymi farmazonami, w które ja nie wierzę. No i tutaj potrzebujemy jakiegoś dialogu z miastem. Myślisz, że Sady mógłby się z tym całym Ciepielą jakoś porozumieć? Ostafiński: Wiesz co, ja to ogólnie bardzo wątpię w zdolności porozumiewawcze prezesa Sadego.

Ostafiński: A prezydent? Jakoś w innych miastach potrafią się dogadać i budują. Rozumiem, że Tarnów nie jest szczególnie bogaty, ale tam są ewidentnie inne przeszkody. Powiem wprost, moim zdaniem tarnowski żużel potrzebuje nowego rozdania. Z panem Sadym nic się nie uda, dlatego zostawmy prezydenta i paru innych ludzi. Pewnie nie zawsze mówią do rzeczy, ale to nie przez nich Unia jest w tym miejscu, w którym jest. Czosnyka: A to, że Sady nieudolnie rządzi tym klubem, to mnie nie musisz przekonywać. Chcę tylko zwrócić uwagę, że akurat w kwestii stadionu wiele jego winy nie ma.

Czosnyka: Nowe rozdanie? Jestem za. Problem, tylko żeby znaleźć dobrego kandydata. To nie takie proste. W innych klubach odbywa się to naturalnie. Przychodzi ktoś z polecenia, z namaszczenia albo z workiem kasy. W Tarnowie tak to nie działa. Marzy mi się, żeby w te sprawy bardziej zaangażowała się Grupa Azoty. Rozumiem jednak, dlaczego tego nie robi. Ostafinski: Bo wtedy musiałaby wziąć pełną odpowiedzialność za klub i jego finanse, a tego nie chce. Woli kiepskiego prezesa i święty spokój.

Czytaj także: Ostafiński kontra Hynek. Jeden polski junior out. Świetnie, ale czy mamy ośmiu Jeppesenów   Ostafiński: Wracając do sprawy stadionu, to chodzi mi o to, że rozmowom o tego typu inwestycjach ewidentnie sprzyja dobry wizerunek klubu, a Unia ma z tym problem właśnie przez prezesa Sadego. Poza tym nie jest on człowiekiem, który będzie chodził, lobbował, zachęcał, wręcz prosił, a takie jego działania są potrzebne. Kiedy Wałęsa załatwiał wyprowadzenie wojsk radzieckich z Polski, to upił Jelcyna. Nie mówię, że Sady ma to samo zrobić z Ciepielą, ale w takich przypadkach trzeba wyjść poza pewne ramy. Czosnyka: Ha, ha, ha. Ostafiński: A jakiś komentarz?

Czosnyka: Trochę mnie rozbawił twój przykład z Wałęsą, ale coś w tym jest. Prezydenta Ciepieli to nawet na meczach nie ma. A zgadzam się, że takie okazje, to świetny moment, aby wypić dobrego koniaka i załatwiać ważne sprawy. Wcześniejszy prezydent, Ryszard Ścigała, skazany za łapówkarstwo, był z kolei wielkim orędownikiem żużla. Z drugiej strony kibice Unii, którzy narzekają na brak remontu, sami sobie wybrali takiego prezydenta. I bądź tutaj mądry.

Ostafiński: Nie chodzi o to, żeby wybierać żużlowych prezydentów, ale o to, żeby ich do siebie przekonać i pokazać, że to ma sens, że Tarnów to Unia i żużel. Nie można być antypatycznym, trzeba być sympatycznym. Nie można się chować, trzeba wyjść do ludzi. Nie można się obrażać na kibiców i media, trzeba ich do siebie przekonać, by zbudować dobry wizerunek Unii. Tak to działa. Czosnyka: Może prezes wychodzi z założenia, że nie ważne, co się mówi o klubie, ważne by mówiono? W sumie tak też można. Ostafiński: W takiej sytuacji bilet do Rzeszowa może być takim w jedną stronę.

Źródło artykułu: