- Spodziewałem się, że w każdym meczu będę przywoził około dziesięciu punktów. Niestety nie zawsze dostawałem szansę startu we wszystkich biegach. Mimo, że jestem wysoko klasyfikowany ze swoją średnią biegową, to wiem, że może być jeszcze lepiej - ocenił swoją postawę dla SportoweFakty.pl Maciej Piaszczyński.
Piaszczyński wierzy w awans Orła do pierwszej ligi. - Regulamin jest tak skonstruowany, że w zasadzie drużyna, która słabiej pojechała w meczach sezonu zasadniczego, ma nadal szansę awansu do I ligi. Ja sądzę jednak, że jeżeli nie będą nas trapiły kontuzje, to awansujemy. Naszą siłą jest to, że cały zespół punktuje bardzo równo. Dobrze jeździmy w spotkaniach u siebie i wygrywamy na wyjazdach. Nie narzekam na sprzęt. W tym sezonie mam mniej defektów niż poprzednio. Cieszę się, że udało mi się odbudować po fatalnym poprzednim sezonie. To, co prezentowałem w Ostrowie, to była totalna porażka. Za dużo kombinowałem i takie były efekty. W tym roku jest zupełnie inaczej. Bardzo podoba mi się w Łodzi. Koledzy bardzo sobie pomagają w parkingu. Klub jest bardzo dobrze poukładany - dodał Piaszczyński.
Junior Orła nawiązał również do występu Żaków Taczanów w półfinale Młodzieżowych Mistrzostw Polski Par Klubowych. - Kiedy tato zakładał ten klub, to śmiano się z niego. Kiedy zdałem licencję, to było cicho o tym klubie. Teraz udało nam się z Bartkiem Szymurą awansować do finału. W Ekstralidze zespoły wydają duże pieniądze na sprzęt dla juniorów i miały one problemy z awansem do finału. A my sprawiliśmy ogromną niespodziankę. Mieliśmy szanse nawet na zwycięstwo, ale kilka punktów straciliśmy na dystansie. Myślę, że w finale nie stoimy na straconej pozycji - zakończył Maciej Piaszczyński.