- Po dziesiątym biegu tor w Tarnowie zawsze się zmienia. Kto trafi z przełożeniami, ten jest w kontakcie. W końcówce mieliśmy problem ze startami. Tego nam zabrakło. Szkoda, szkoda. Tor dla wszystkich był taki sam, ale został źle przygotowany. Na wejściach były fale, przez co nie można było normalnie wjechać w łuk. Najpierw musiałeś powalczyć z motocyklem, a później z rywalami. Nie jest to jednak żadna wymówka - przyznał Jurica Pavlic.
Czytaj także: Błąd menedżera Car Gwarant Startu? Mirosław Jabłoński: Miałem chęć jazdy
Car Gwarant Start Gniezno przez dużą część spotkania znajdował się na prowadzeniu. Gdyby czerwono-czarni wygrali w Tarnowie, byłoby to z pewnością niemałą niespodzianką. Ostatecznie jednak gnieźnianie ulegli 44:46.
- Pokazaliśmy, że jesteśmy naprawdę dobrą i zgraną drużyną i że ostatnich meczów nie wygraliśmy dzięki szczęściu, ale każdy z nas coś dołożył, co pozwoliło osiągać zwycięstwa. Minimalna porażka boli. Przyjadą jednak do nas na rewanż i zrobimy wszystko, by zgarnąć trzy punkty - dodał chorwacki żużlowiec.
Niedzielny występ Pavlica był bardzo nierówny. Najpierw przywiózł zerówkę, następnie wygrał w cuglach, by później znów znacznie spuścić z tonu. Ostatecznie zapisał przy swoim nazwisku siedem punktów z bonusem. - Muszę poprawić starty i wykombinować coś, żeby wynik był równy, a nie takie sytuacje, że od zera do bohatera - podsumował Jurica Pavlic.
Czytaj także: W Boże Ciało żużla w Gnieźnie nie będzie. Historyczny turniej znów przełożony
ZOBACZ WIDEO: Pedersen omal nie staranował Jensena. Jak to ma się do rodzinnej atmosfery w Falubazie?