Gospodarze dobrze rozpoczęli niedzielny mecz, bo już po pierwszej serii odrobili straty i to nawiązką. Następnie nastąpiła seria remisów, przeplatana zespołowymi wygranymi gości. Trener Stanisław Chomski jest jednak daleki od mówienia, że jego zespół zaczął jechać do tyłu.
- A później było źle? Oczywiście, że było dobrze. Nie przyjechali tutaj kelnerzy, chłopcy z łapanki. Wiemy, jaki potencjał mają Holderowie, a zwłaszcza Doyle i Iversen. Jechaliśmy dobre zawody - stwierdził szkoleniowiec.
Truly.work Stal Gorzów musiała sobie radzić nie tylko z rywalami, ale i z urazami. Nie tylko Peter Kildemand, ale też Anders Thomsen był nie do końca sprawny. - Wynik o tym nie mówi, a my się nie chcemy tłumaczyć, ale nie mam w pełni zdrowych zawodników. Oni decydują się na jazdę, walcząc o punkty dla drużyny i dla siebie, ale ani Kildemand ani Thomsen nie są w pełni dyspozycji. Mają problemy z nadgarstkami. Ręka Petera odmówiła posłuszeństwa. Bardzo chciał jechać, ale nie mógł - przyznał gorzowianin.
ZOBACZ WIDEO: Pedersen omal nie staranował Jensena. Jak to ma się do rodzinnej atmosfery w Falubazie?
Czytaj również: Żużel. Włókniarz Częstochowa wraca do gry! Zobacz tabelę i statystyki PGE Ekstraligi
Pochwały zebrali natomiast młodzieżowcy Rafał Karczmarz i Mateusz Bartkowiak, którzy po dwóch seriach mieli komplet punktów. Oceny zbytnio nie psuje nawet to, że gorzej było w drugiej połowie zawodów. - Juniorzy jechali doskonale, bo po Toruniu duża była z nimi praca mentalna, żeby podnieść ich na duchu i uwierzyli w siebie. Wiara czyni cuda. Też dobra współpraca z mechanikami, spasowanie sprzętu. Treningi nie poszły na marne, choć poprawki były - mówił Chomski.
Zaledwie punktu zabrakło Stali, by cieszyć ze zdobycia dodatkowego "oczka" do tabeli PGE Ekstraligi. - Pewnie, że jest rozgoryczenie. Zabrakło tego punktu w Toruniu i mamy tego pokłosie. To, co funkcjonowało na meczu z GKM-em, tym razem nie działało. Całkiem inna pogoda, bardzo gorąco i trzeba szukać tych wszystkich ustawień. Zdobyliśmy przewagę, broniliśmy się, ale oni też próbowali to zniwelować i w jakimś sensie się udało - kontynuował trener.
Wszystko decydowało się w końcówce. W niej torunianie mogli nawet przechylić szalę na remis w całym pojedynku (cała relacja TUTAJ). - W 14. biegu było 4:2 dla nich, a skończyło się 3:3. W 15. wyścigu wyszliśmy na 5:1, ale minimalny błąd Szymka, który nie spodziewał się, że Iversen wejdzie mu w krawężnik i stracił. To są ułamki sekund na decyzję - relacjonował szkoleniowiec.
Po raz kolejny gorzowianie tracą przewagę w drugiej połowie meczu. Udało się zachować zwycięstwo, ale bonusa już nie. Reprymendy jednak nie będzie. - Mam zganić chłopaków za walkę, determinację w tym upale? Muszę szukać pozytywów. Jedziemy dalej do Grudziądza, do Wrocławia szukać punktów. Widać, jaki jest potencjał w zespole. Ta praca, którą wkłada Piotrek Paluch w młodzież, będzie owocowała. Tak samo praca mentalna. Trzeba pracować nad głową. Po fakcie każdy jest mądry, ale uważam, że taktyka i ustawienie było dobre. Szkoda, że zabrakło zdrówka - zakończył Stanisław Chomski.