Ze zwycięstwa na początku rozgrywek w Toruniu nad Get Well nic nie zostało. Mało tego. Częstochowianie są już na delikatnym minusie. O ile łomot od mocarnej i nie biorącej jeńców Fogo Unii Leszno szło wytłumaczyć wypadkiem przy pracy, tak kolejna porażka z Betard Spartą przelała czarę goryczy. Wrocławianie są na kursie powrotnym do pierwszej czwórki. W drugą stronę zmierza forBET Włókniarz. W tle awantura o tor, który według prezesa Michała Świącika nie odpowiada zawodnikom. Wkrótce ma się to zmienić, bo sam doglądnie prac przy nawierzchni. Problemu szukałbym jednak gdzie indziej.
Po ostatnim meczu z prezesa Michała wylała się frustracja. Wyrzucił z siebie prawdopodobnie wszystkie złe emocje. Na gorąco chlapnął kilka ostrych słów wycelowanych w trenera Marka Cieślaka, który akurat po kompromitacji ze Spartą szybko się zmył, chowając głowę w piasek. Za to mam żal do trenera. Powinien z otwartą przyłbicą wyjść do mediów i spróbować chociaż zdiagnozować na szybko problem. Nikt mu nie kazał robić tego od razu. Mógł odczekać parę minut, pozbierać myśli i wtedy przedstawiać swój punkt widzenia. A tak do tej pory nie zabrał oficjalnie głosu. Zostajemy więc ze strzałami prezesa.
CZYTAJ TAKŻE: Włókniarz wie lepiej od trenera. To po co zatrudniają Cieślaka?
Gdzie ścierają się mocne, nie dające sobie w kaszę dmuchać charaktery, tam musi iskrzyć. I tak jest we Włókniarzu. Przypominam jednak, że obaj przed 2018 rokiem ciągnęli do siebie jak mucha do miodu. Panowie wypowiadali się o sobie w samych superlatywach, a wyjęcie Cieślaka z Falubazu Świącik wziął sobie za punkt honoru, uznając, że lepszego trenera na rynku nie tyle nie widać, co najzwyczajniej w świecie nie ma. Kryzysów mieli już kilka, ale zawsze udawało się dochodzić do konsensusu. Pewnie tak będzie i teraz choć gdzieniegdzie słychać było nawet głosy, że Cieślak nadal zastanawia się nad złożeniem rezygnacji. Zabolała go ostra reakcja szefa.
ZOBACZ WIDEO Drużyna Cieślaka znowu przegrała u siebie. Zobacz skrót meczu forBET Włókniarz Częstochowa - Betard Sparta Wrocław
Staram się jednak zrozumieć zarówno jednego jak i drugiego. Mimo wszystko uważam, że autorytet szkoleniowca został mocno nadszarpnięty. Nie chodzi przecież o nie radzącego sobie młokosa na dorobku, tylko mamy do czynienia z selekcjonerem reprezentacji, przywożącym od kilkunastu lat dla naszego kraju worek medali z mistrzowskich imprez, fachowcem, z którym chce pracować większość żużlowców. Daję sobie rękę uciąć, że nie jest żadnym sabotażystą i nie w głowie robienie mu na złość swojemu pracodawcy.
Mam nieodparte wrażenie, że "Narodowy" padł w poprzednim roku ofiarą własnego wyniku. Niektórzy jechali ponad stan. Teraz warto się zastanowić, czy po prostu nie wrócili do swojego normalnego poziomu. Apetyty wyostrzono do granic możliwości, a liderzy nie udźwignęli oczekiwań. Każdy zalicza zjazd. Leon Madsen, Fredrik Lindgren i Matej Zagar z sezonu 2018 zjadają przeciwników bez względu na sposób robienia toru. To były potwory także na wyjazdach, gdzie własny trener nie maczał palców przy nawierzchni. Miedziński też był kilkadziesiąt procent lepszy, natomiast wymiana Tobiasza Musielaka na Pawła Przedpełskiego wychodzi na zero.
Osobiście typowałem ekipę spod Jasnej Góry do czołowych lokat, z walką o złoto włącznie nieco wbrew sobie. Zadawałem sobie pytanie, czy posiadanie trzech zawodników z Grand Prix (Włókniarz ma ich najwięcej) jest większym prestiżem, czy kulą u nogi. Nieznacznie wychodziło mi to drugie, zwłaszcza gdy klepnięto system kwalifikacji i dobór numerów startowych na ich podstawie. Nie od dziś wiadomo, że Lindgren jest napalony na tytuł mistrza świata jak szczerbaty na suchary. Zagar musi teraz pokazać, że nadaje się do tej zabawy, bo na kolejna dziką kartę nie ma co liczyć. Madsen też jest ukierunkowany na GP, a po wygranej w Warszawie te priorytety mogą się jeszcze bardziej uwidocznić.
I jeśli gdzieś Świącik chce uderzyć pięścią w stół, to właśnie swoje kroki kierowałbym do zawodników. Stawianie indywidualnych laurów ponad interes klubu, który jest twoim głównym źródłem dochodu wygląda słabo. Tym należałoby się zająć w pierwszej kolejności, a nie patrzeniem na ręce Cieślakowi.
Przed sezonem udało mi się porozmawiać z kilkoma osobami z częstochowskiego środowiska. Zadałem im pytanie, czy nie boją się, że na przedmeczowych, najważniejszych treningach zabraknie trójki liderów, a Przedpełski i Miedziński będą się ścigać z juniorami. Wszyscy jak jeden mąż podkreślali, czytałem też wypowiedź prezesa, że mamy do czynienia z profesjonalistami. Wystarczy, że raz kopną w tor i będą wiedzieć o co chodzi. No i znów zmiana optyki. Teraz działaczom zamarzyły się obowiązkowe mini zgrupowania.
CZYTAJ TAKŻE: Laserowy problem w PGE Ekstralidze. Kibic Włókniarza mógł oślepić zawodnika Sparty
Tak po prawdzie, to przy aktualnych statusach meczów zagrożonych, ingerencji komisarzy, handicap własnego obiektu ginie. Liczą się umiejętności i wyżyłowane do granic możliwości silniki. Nie wiem zatem, czy opłaca się wywracać do góry nogami koncepcję w kwestii toru, skoro ta przy złych prognozach i tak weźmie w łeb. Pół żartem pół serio doradziłbym ustawienie furmanek na start i długa.
Prezesowi forBET Włókniarza zamarzył się model gorzowski tylko, że obrócił hierarchię. Skoro nie ma wyników, to niech chociaż będą widowiska. Powiedział, że od teraz nie będzie już biernym obserwatorem, a chce mieć wydatny wkład w przygotowanie nawierzchni na kolejne mecze. Byli już prezesi wtrącający się do składu, sugerujący kto powinien wystąpić w zawodach. Są szefowie klubów biegający po parku maszyn, naprawiający bandy, maszyny startowe, prowadzący odprawy, ale człowieka piastującego najwyższe stanowisko na traktorze chyba nie odnotowano. Swoją drogą byłby to uroczy widok. Prezes kręcący kółka Zetorem przy Olsztyńskiej. A z oddali dyrygujący nim Cieślak.
Prezes Świącik ma żyłkę marketingowca, był kiedyś rzecznikiem prasowym, jest oddany klubowi, z którym wiąże go kilkanaście lat. Chce dla niego jak najlepiej i twierdzę, że nadaje się do tej roboty, ale wydaje mi się, że gdyby na jego działania wkurzył się Cieślak, nie siadłby mu za biurkiem. Niech więc panowie zajmą się swoimi obowiązkami. Tak będzie z korzyścią dla obu stron i co najważniejsze dla całego Włókniarza.