Polscy kibice spędzili pół zimy na dywagacjach, do jakiego klubu trafi w ostateczności Greg Hancock. Pamiętamy, co wydarzyło się podczas procesu licencyjnego. Stal Rzeszów nie otrzymała licencji na starty w Nice 1.LŻ i dość niespodziewanie były mistrz świata stał się dostępny na rynku.
Lublin, Rybnik, Toruń, Gorzów, Wrocław - te kluby wymieniano w kontekście kontraktu Hancocka. Spekulacje nabierałyby na sile wraz z kolejnymi meczami PGE Ekstraligi, bo Amerykanin nie musi czekać na otwarcie okienka transferowego.
W końcu 48-latek do gwarancja punktów. Dla drużyny walczącej o medale, czy też broniącej się przed spadkiem, wartość dodana. Kluczowy element.
Czytaj także: GKM coraz bliżej wyjazdowej wygranej
ZOBACZ WIDEO Tylko Bartosz Zmarzlik może dorównać Taiowi Woffindenowi?
W czwartek wszystko obróciło się o 180 stopni, po tym jak Hancock ogłosił wycofanie się z BOLL Warsaw Grand Prix Polski. Jako powód podał chorobę małżonki. Jennie walczy z rakiem piersi i niestety jest to nowotwór złośliwy.
Jak na razie, Amerykanin nie wystartuje jedynie na PGE Narodowym w Warszawie. Jednak tak naprawdę jego absencja może się przedłużyć. Hancock musi być teraz z rodziną, co zrozumiałe. Kolejne rundy SGP w Krsko czy Pradze dzieli niewielka różnica czasu.
Jak wyliczył prof. dr hab. med. Stanisław Korzeniowski z Centrum Onkologii Kraków, zachorowalność na raka piersi wynosi 43 na 100 tys. kobiet rocznie. Umieralność kształtuje się na poziomie 15 na 100 tys kobiet. W przypadku wczesnej diagnozy szanse na powrót do zdrowia są spore, dlatego też należy trzymać kciuki, że tak będzie w przypadku małżonki Grega Hancocka. W końcu mowa o bardzo młodym organizmie.
Z kolei mgr Teresa Turuk-Nowak z COK nie ukrywa, że w procesie leczenia bardzo ważna jest też wsparcie najbliższych, relaks czy poczucie komfortu. Obniżenie poziomu stresu pomaga bowiem w szybszej regeneracji i pozwala lepiej znieść chorobę. Dlatego obecność Hancocka w Stanach Zjednoczonych przy rodzinie jest w tym momencie kluczowa. Zwłaszcza, że wspólnie z Jennie wychowują troje wspaniałych synów.
W tej chwili nie możemy wymagać od Hancocka powrotu na tor. Znamienne jest zresztą to, że z jego mediów społecznościowych zniknęły ostatnio zdjęcia z próbnych jazd na kalifornijskich obiektach. Żużel odszedł na dalszy plan. Kluby w Polsce, które traktowały Amerykanina jako opcję awaryjną na wypadek kolejnych słabych meczów, muszą o tym zapomnieć.
Czytaj także: Włókniarz może wygrać w Toruniu
Za to Hancock musi sobie odpowiedzieć na pytanie, czy w tej sytuacji jego powrót na tor ma jeszcze sens. Bo rodzina jest najważniejsza. Czy po takim ciosie Amerykanin znajdzie w sobie jeszcze siłę i motywację, by po kilku miesiącach (?) bez treningów ryzykować zdrowiem i życiem?