Stelmet Falubaz wygrał z Get Well Toruń, ale menedżerowi zielonogórzan nie było do śmiechu. Kiedy wrócił z rodziną do domu, to zastali tam małe pobojowisko. - Odwiedzili nas złodzieje i zabrali wiele rodzinnych pamiątek - mówi nam Adam Skórnicki. - Dzieci straciły prezenty z komunii, zniknęła też biżuteria i pamiątkowy zegarek, który dostałem od szwagra, a obecnie prezesa Falubazu Adama Golińskiego na 21-lecie startów.
- Mieszkam w okolicy, która dotąd była spokojna - opowiada nam Skórnicki. - Kiedyś po drugiej stronie wsi działo się coś złego, ale u nas było raczej w porządku. Może nie licząc tego, że ktoś dwa lata temu otruł nam psa, wilczura. Teraz mamy dwa małe, więc raczej nikogo nie wystraszą.
Czytaj także: Gollob: Ciało odmawia posłuszeństwa, ale zaciskam zęby i walczę
- Po kradzieży każdy szmer za oknem stawia nas na nogi. Każdy z nas trochę się boi, bo jednak nie można udawać, że nic się nie stało. Jakaś tam trauma po tym jest. Całe szczęście, że w trakcie tej wizyty złodziei nikogo nie było w domu. Nie wiem, może będziemy musieli teraz jakieś kamery zamontować - zastanawia się Skórnicki.
Szczęście w nieszczęściu, że złodzieje nie ukradli żużlowych trofeów Skórnickiego. - Wzięli same małe rzeczy, takie co można szybko przetopić. Medale też są małe, ale ich nie zabrali. Może to byli kibice żużla - ironizuje Skórnicki. - Inna sprawa, że jeszcze muszę dokładnie policzyć wszystkie medale. Pucharów nie, bo te stoją tam, gdzie stały. Nawet ich nie ruszali.
Czytaj także: Zengota: Po kraksie Jonssona mocniej zacisnąłem kciuki
Sprawą kradzieży w domu Skórnickiego zajmuje się policja. - Szkoda, że tak się ten sezon zaczyna. Dobrze, że chociaż sportowo wszystko poszło zgodnie z planem. Wypaliło ustawienie Nickiego Pedersena z juniorami, fajnie też zagrała para Piotr Protasiewicz, Martin Vaculik. Ten drugi nie miał żadnego problemu, z tym że musi jechać w drugiej linii - kończy menedżer Falubazu.
ZOBACZ WIDEO Ciężka praca u Pawlickiego? "Dużo wymagam od siebie i od swoich mechaników"