PGE Ekstraliga: silniki Graversena robią szał w Częstochowie, czy tak samo będzie na wyjazdach? Jason Doyle wykładnikiem

WP SportoweFakty / Tomasz Kudala  / Na zdjęciu: Leon Madsen na prowadzeniu
WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Na zdjęciu: Leon Madsen na prowadzeniu

Leon Madsen, Fredrik Lindgren, Matej Zagar. Co łączy trzech muszkieterów forBET Włókniarza Częstochowa? Wszyscy przededniu startu PGE Ekstraligi imponują znakomitą formą, wszyscy też korzystają z silników wychodzących spod ręki Flemminga Graversena.

Na nieco ponad tydzień przed startem PGE Ekstraligi, liderzy forBET Włókniarza Częstochowa jadą jak z nut. Za Duńczykiem, Szwedem i Słoweńcem dwa treningi punktowane, turniej memoriałowy i w każdych z tych zawodów rozstawiali rywali po kątach. Bawili się jazdą, mijali przeciwników jak chcieli i kiedy chcieli. Z trybun słychać było pojękiwania zachwytu. Po prostu szał jak w noc wyprzedaży. Wielka w tym zasługa duńskiego tunera, który doskonale zna specyfikę toru w Częstochowie.

- Flemming Graversen współpracuje z Włókniarzem od wielu lat. Jego początki w Częstochowie zahaczają jeszcze o moje czasy. Miejscowy tor ma obryty jak mało kto. Wie jak świetnie przygotować silniki na tę nawierzchnię. To jego największa moc i tajemnica - mówi nam były prezes Włókniarza Marian Maślanka.

Czytaj także: Prognoza na PGE Ekstraligę. Źle poprowadzony Falubaz poza play-off

W środowisku mówi się, że gdyby częstochowianie rozgrywali tylko mecze u siebie, byliby murowanym kandydatem do zdobycia jednego z medali, a kto wie czy nie pokusiliby się nawet o ten z najcenniejszego kruszcu. Warto bowiem zwrócić uwagę, że podopieczni Marka Cieślaka nie wyściubili jeszcze nosa poza swój obiekt.

ZOBACZ WIDEO Intro PGE Ekstraligi na sezon na 2019

- Ale widać, że te silniki zaczynają fajnie jechać i na wyjazdach. Pamiętajmy, że Jason Doyle też należy do stajni Graversena. Jego wyniki w sparingach są równie dobre. Mogą więc wlewać w serca fanów Włókniarza wielki optymizm. Bo to nie mniej nie więcej oznacza, że ten sprzęt jest równie szybki na innych torach - twierdzi.

Pierwszą poważną weryfikację "szafy" od Graversena powinny przejść w najbliższą sobotę. Wtedy ich wartość wyjazdowa zostanie sprawdzona przez Betard Spartę Wrocław. Zawodnicy pamiętają, że w poprzednim sezonie ich występy na obcych torach nie zawsze wyglądały kolorowo. Często się motali sprzętowo. Teraz przejawiają dużą chęć zerwania z łatką tylko lokalnych matadorów.

- Jednostki Graversena będą zapewne odgrywały kluczową rolę w Częstochowie. W delegacjach sprzęt od Duńczyka wcale nie musi być tym nr 1. Zawodnicy biorą silniki z różnych źródeł. Muszą mieć alternatywy, by nie opierać się na jednym, wiodącym dostawcy sprzętu. To bywa zgubne, dlatego trzeba mieć coś innego w zanadrzu, dla porównania. To najlepsza liga świata, taka polityka to już standard - zaznacza Maślanka

Czytaj także: Przedpełski szuka optymalnych ustawień. Potrzebuje więcej treningów

Ale jeszcze niedawno tak nie było. Co tylko potwierdza, że zawodnicy i działacze uczą się na błędach i wyciągają wnioski na bieżąco. Kiedyś cały Toruń zaufał Peterowi Johnsowi. Anglik posiadł monopol na ekipę Unibaksu. W pewnym momencie był na topie, ale przydarzyła mu się zapaść. Drużyna wpadła w kryzys, zaczęła cieniować, a problemy mechanika odbijały się na drużynie. Zawodnicy przestali punktować na wysokim poziomie, co tylko potwierdza, że trzymanie się kurczowo jednego "majstra" dawno straciło rację bytu.

Źródło artykułu: