Bartłomiej Ruta, dziennikarz WP Sportowefakty: Zacznijmy od najważniejszego. Przed rokiem podczas przygotowań złapał pan kontuzję na crossie. Jak to wygląda w tej chwili?
Piotr Pawlicki zawodnik, Fogo Unii Leszno, reprezentant Polski: Dziś już jest dobrze. W sumie przeszedłem dwie operacje. Pierwsza była rok temu, w Barcelonie, z której byłem nie do końca zadowolony. Miała ona tylko na celu mnie tak poskładać, abym był w stanie przejechać sezon. Druga operacja była w Polsce. Zrobiono mi ją w Rehasport Clinic w Poznaniu i odbyła się w październiku. Dopiero po tym zabiegu mogłem wrócić do pełnych obciążeń.
Czyli zabieg w Hiszpanii to był tylko pierwszy krok?
Tak jak powiedziałem, operacja miała na celu poskładać mnie, tak żebym był w stanie wrócić na motocykl i odjechać sezon. W tej chwili mogę przyznać, że rok 2018 przejechałem, nie mając nawet 60-70 procent czucia w stopie. Więzadła, które były pozrywane, nie zrosną się nagle od jednej operacji, a kość strzałkowa też potrzebowała czasu. Dopiero, teraz kiedy przeszedłem zabieg w Rehasport Clinic pod okiem doktorów Tomasza Owczarskiego i Pawła Cebulskiego wszystko jest tak, jak być powinno. Oczywiście zimą trenowałem i przechodziłem rehabilitację. Nad tym czuwali Józef Napierała i Agnieszka Prusinska. To dopiero było to, czego potrzebowała moja stopa. Dokładny zabieg i dłuższa rehabilitacja.
Wrócił pan do normalnych obciążeń treningowych i z nogą już wszystko w 100 procentach dobrze?
Z nogą jest dobrze, ale wiadomo, że po takiej kontuzji potrzeba dłuższego czasu, aby było to 100 procent. Teraz czuje się na motocyklu swobodnie, jakieś tam drgania w nodze jeszcze odczuwam, ale wydaje się, że to są raczej normalne sprawy przy tak skomplikowanych urazach. Jeśli chodzi natomiast o przygotowania, to muszę przyznać, że trenuję nawet na większych obciążeniach, aniżeli miało to miejsce przed kontuzją.
Zobacz także: Wszystkie wyścigu Super Meczu w Ostrowie!
Ale na obóz kadry pan nie pojechał. Poszło zwolnienie lekarskie.
Tłumaczyłem to już w jednym z wywiadów, ale powtórzę: nie dawałem żadnego zwolnienia. Moja nieobecność na kadrze była ustalona z trenerem Markiem Cieślakiem. Jak wszyscy byłem w okresie przygotowań, a w ich cykl wchodziły ćwiczenia z fizjoterapeutami i rehabilitantami. Takich osób na obozie kadry nie ma, więc wspólnie ustaliliśmy, że lepiej, jeśli zostanę w domu, niż miałbym biegać na nartach. Ci, którzy mnie dobrze znają wiedzą, że jazda z orłem na piersi to dla mnie największy zaszczyt.
ZOBACZ WIDEO Intro PGE Ekstraligi na sezon na 2019
Skoro jesteśmy przy jeździe, to zostańmy przy tym temacie. Pierwsze treningi i mecze sparingowe to okres ostrego testowania sprzętu?
Jak co roku. Szukamy i staramy się wybrać to, co najlepsze, ale muszę szczerze przyznać, że nie jestem zadowolony z tej prędkości, jaką dysponują moje motocykle. Obecnie czekam na nowe silniki, sprawdziłem głównie te jednostki z poprzedniego plus jedną całkowicie nową i ciągle to nie jest to, czego szukam. W tym tygodniu powinienem jednak dostać nowy sprzęt, a część bieżącego pojedzie na serwis.
A może to skutek kontuzji i tej rehabilitacji?
Tak jak wspomniałem wcześniej, pod kątem fizycznym jestem przygotowany. Operacja się udała, rehabilitacja również. Dodatkowo przygotowania ogólnorozwojowe też przeszedłem nawet lepiej niż przed kontuzją. Co ważne na motorze czuję się komfortowo. W tej chwili nie mam podstaw, aby szukać problemów w sobie. Szukamy w sprzęcie.
Czyli robicie sporo korekt z biegu na bieg pewnie? Ile zmieniacie ustawień pomiędzy dwoma, trzema wyścigami? 20? 30?
Pójście tak szeroko to czyste szaleństwo, bo nie wiadomo byłoby, na czym się stoi. Każdy wyjazd treningowy, każdy wyścig sparingowy jest analizowany przeze mnie i moich mechaników i na tej bazie wyciągamy wnioski i wprowadzamy działania korygujące. Nie można robić tak, że bieg po biegu robi się jakieś diametralne zmiany. Trzeba to robić z wyczuciem. Przygotowanie fizyczne jest dobre, czucie motocykla również, ale prędkości jeszcze szukamy.
W zespole nie brakuje ducha? Macie dwa złota z rzędu, a Real Madryt pokazał ostatnio, że po fali sukcesów nadchodzi kryzys.
To pytanie pada najczęściej w ostatnich wywiadach i muszę przyznać, że takiego ducha w tym zespole nie było chyba nigdy! Jesteśmy ze sobą razem już któryś sezon, znamy się coraz lepiej, tworzymy zgraną ekipę. Świetnie też bawiliśmy się wspólnymi treningami na crossie w Hiszpanii. Na dwa dni wpadł do nas sam prezes Piotr Rusiecki. Mamy ambicję i woli walki nam nie zabraknie. Chcemy obronić mistrzostwo ponownie.
Zobacz także: Kołodziej testował GTR.
Z prezesem to pewnie była dobra kolacja i słynna hiszpańska sangria?
Prezes wpadł do nas na dwa dni. Była wspólna kolacja, ale też inne sposoby integracji jak choćby różne gry. Dużo rozmawialiśmy, a to najlepiej buduje zespół. To były bardzo przyjemne dni.
Skoro mówiliśmy o trzecim złocie, to nasuwa mi się inne pytanie. Przed rokiem zdobyłeś DMP, IMP, ale do GP nie udało się wrócić. Co w tym roku będzie głównym celem?
Każdy z wymienionych. Chcę zdobyć z Fogo Unią trzecie złoto, chciałbym też obronić indywidualne mistrzostwo kraju. Co do GP to sprawa jest otwarta. Jestem młodym zawodnikiem i wiem, że mam jeszcze sporo czasu, ale już tam byłem i chciałbym wrócić jak najszybciej.
No dobrze, przedefiniuję więc moje pytanie - DMP, IMP czy awans do GP? Może zgarnąć jeden z tych tytułów - co pan wybierze?
Nie mam wątpliwości, że nie jestem w stanie wskazać jednego z nich. Każdy z tych sukcesów jest dla mnie ważny i nie potrafię wskazać jednego. Każdy też zależy od innych czynników i będę się starał wygrać, tyle ile się da.