Dla Piotra Barona, menedżera Fogo Unii Leszno, wynik środowego sparingowego meczu ze Stelmet Falubazem Zielona Góra nie ma kompletnie żadnego znaczenia. - To była wielka żonglerka sprzętem - mówi Baron. - Zawodnicy, którzy mieli nowe silniki, sprawdzali je, by poszukać coś dobrego na ligę. Piotr Pawlicki znalazł jeden i natychmiast odłożył.
Kolejny test silników GTR-a zrobił Janusz Kołodziej. Próba wypadła kiepsko. - Nie ma jednak powodów do obaw, bo Janusz ma ubiegłoroczne silniki, o których wiemy, że są dobre. Czeka też na nowe - wyjaśnia Baron, a odnośnie do GTR-a można dodać jeszcze tylko tyle, że Kołodziej, korzystając dotąd wyłącznie z tego silnika, trochę zaoszczędził. Silnik zrobiony przez Marcela Gerharda ma dłuższą żywotność, nie trzeba go serwisować tak często, jak GM-a. Nie zmienia to faktu, że Kołodziej chyba będzie zmuszony odłożyć GTR-a na półkę.
Czytaj także: Zapachniało PGE Ekstraligą. Fogo Unia lepsza od Stelmet Falubazu
Baron mówi nam, że pierwszy sparing nie mówi niczego o sile jego zespołu. - Nie chodzi wyłącznie o to, że zawodnicy testowali silniki, ale i też o to, że część jechała na starym sprzęcie, bo na nowy czekają. Tunerzy mają na dniach wysłać nowe silniki. Testy tego sprzętu też potrwają jakiś czas. Ile warta jest Unia, dowiemy się dopiero w ostatnim test-meczu przed ligą, gdzie naszym rywalem będzie GKM - stwierdza Baron.
Zdobycze punktowe poszczególnych zawodników są zafałszowane nie tylko przez testy, czy brak nowego sprzętu, ale i też z powodu dużych eksperymentów z ustawieniami. - Czasami zawodnicy szli o dwa zęby w jedną bądź drugą stronę. W lidze takie rzeczy rzadko się robi - kwituje menedżer Fogo Unii.
Czytaj także: Kibice Włókniarza poirytowani jednym biletem na dwie imprezy
ZOBACZ WIDEO Kacper Woryna: Zapełnić trybuny i będzie jeszcze lepsze show