Tomasz Chrzanowski: Mogłem pokusić się o więcej (wywiad)

WP SportoweFakty / Karol Słomka / Na zdjęciu: Tomasz Chrzanowski
WP SportoweFakty / Karol Słomka / Na zdjęciu: Tomasz Chrzanowski

Awans do Grand Prix był szczytem jego kariery. Tomasz Chrzanowski choć nie miał oficjalnego pożegnania, nie wyobraża sobie już powrotu na tor. Choć nie wszystko przebiegało idealnie, sam ma wiele pozytywnych wspomnień z kariery.

W tym artykule dowiesz się o:

Michał Gałęzewski, WP SportoweFakty: Od kilku sezonów nie oglądamy pana na torze. Jakie są pana wspomnienia z kariery żużlowej?

Tomasz Chrzanowski, były żużlowiec: Przede wszystkim cieszę się z tego, że jestem cały i zdrowy. Coś w żużlu osiągnąłem, poznałem wspaniałych ludzi i to jest teraz dla mnie najważniejsze. Pewne rzeczy wykonałbym inaczej w ostatnich latach swojej kariery, ale prawdziwe jest powiedzenie, że człowiek uczy się na błędach.

Co ma pan na myśli?

Nie ma co jednak rozgrzebywać tego tematu. Patrzę na młodych, ciężko kontuzjowanych chłopaków i mogę się cieszyć z tego, że ja jestem prawie cały. Ucierpiały moje nadgarstki, mam rozwalone kolano i stuprocentowa sprawność nie wróci. Z przebiegu całej kariery wiem jednak, że te kontuzje jak na sport żużlowy są żadne.

Czy mógł pan coś więcej wyciągnąć z kariery?

Zawsze można pokusić się o więcej. Dziś ciężko mi stwierdzić gdzie był popełniony błąd. Po 2006 roku nie pozostałem w Ekstralidze, tylko wróciłem na tory pierwszoligowe. Ważna dla przebiegu mojej kariery była też sytuacja z 2012 roku, gdy spadliśmy wraz z Wybrzeżem i trudno ocenić co by się stało, gdybyśmy się utrzymali, a ja jako krajowy senior nadal reprezentowałbym barwy tego klubu. Zawirowania były niemałe i na całych 20 lat kariery złożyło się wiele części składowych. Po czasie każdy jest mądry i rozstrzygnąłby różne kwestie inaczej. Nie mogę być do końca zadowolony.

ZOBACZ WIDEO Majewski: Tomek Gollob budzi się do życia

GKM broni transferu Zielińskiego. Zobacz więcej!

Szczytem pana kariery był awans do cyklu Grand Prix, w którym zajął pan 15 miejsce.

Na pewno mogłem wyciągnąć więcej z moich startach w cyklu Grand Prix. Bywały wyścigi w których prowadziłem, ale po dwóch okrążeniach mnie mijali, bo sprzęt nie spisywał się tak, jakbym chciał i aż paliły się łańcuchy. Nie ustrzegłem się też błędów, a dodatkowo przy mnie zabrakło człowieka, który czytałby odpowiednio tor i byłby dla mnie odpowiednim podpowiadaczem. Obecność w parku maszyn byłego zawodnika, kogoś znającego się na rzeczy jest niezwykle istotne. Zabrakło mi też sprzętu innej jakości. Pamiętam, że jak odszedłem z Wybrzeża do Stali Rzeszów na najdłuższy tor w Polsce i zamieniłem Jawy na GM, potrafiłem wygrywać z klasowymi zawodnikami i nie było takich problemów, a w 2005 roku byłem fabrycznym jeźdźcem Jawy. Pozostaną mi tu wspomnienia, że reprezentowałem Polskę w Grand Prix. Po czasie mam swoje wnioski.

Czy kluczowa dla pańskiej kariery była decyzja o transferze do Wybrzeża w 2003 roku? Ten klub po latach został na stałe w pana sercu i jest pan z nim kojarzony, a tamto przejście nad morze wcale nie było takie oczywiste.

To prawda. Wówczas pamiętam, że miałem konkretne oferty z klubów z Warszawy i z Lublina, w końcu pojawiła się ta z Gdańska, na starty w najwyższej klasie rozgrywkowej. Nie ukrywam, że warunki mojego zaplecza sprzętowego nie były wówczas na najwyższym poziomie. Postanowiłem postawić wszystko na jedną kartę, przyjąć tę ofertę i zmienić otoczenie z toruńskiego na gdańskie. Odciąłem się od pewnych przykrych rzeczy po wypadku samochodowym i przejście do Wybrzeża dało mi pozytywny impuls. Niekiedy zawodnik tego potrzebuje, jak w przypadku Miedzińskiego czy Przedpełskiego, choć oni są w innym położeniu niż ja wówczas.

Wspomniał pan o toruńskich wychowankach. Jak obecnie postrzega pan klub ze swojego miasta?

Bardzo dziwi mnie to, że Get Well Toruń posiłkuje się nawet juniorami z zewnątrz i nie ma miejscowych chłopaków. Mocno zastanawiam się co tutaj jest przyczyną i nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie. W ostatnich latach było wielu trenerów młodzieży przewinęło się przez klub, a oszałamiających pozytywów nie widzę. Zobaczymy co przyniesie przyszłość, ale nie wiem czy to toruński problem czy ogólnopolski. Nie ma młodzieży chętnej do uprawiania żużla w takiej liczbie jak wtedy, gdy zaczynałem.

Sparta liczy na Jamroga. Zobacz więcej!

A czy pan nadal interesuje się żużlem?

Tak, przeglądam regularnie strony internetowe dotyczące żużla i staram się być na bieżąco. Oficjalnie kariery nie zakończyłem, ale nie wrócę już do uprawiania tego sportu z racji skutków po kontuzjach. Dwa razy miałem złamany nadgarstek i rozwalone więzadło w kolanie, co daje mi się we znaki. Miałem kilka razy okazję występować w roli eksperta telewizyjnego i nie odcinam się od sportu żużlowego. Z racji zamieszkania interesuję się żużlem toruńskim, mam też wielu przyjaciół w Gdańsku. Te kluby są bliskie memu sercu i śledzę na bieżąco co się tam dzieje.

W końcu w barwach Apatora jeździł pan przez pięć pierwszych sezonów, w Wybrzeżu łącznie przez sześć lat.

To prawda, choć śledzę jeszcze to, co dzieje się w Krośnie. To był mój ostatni klub który reprezentowałem, teraz pojawili się nowi działacze i ciekawi mnie co się tam dzieje szczególnie, że moja partnerka życiowa Agnieszka pochodzi z Krosna i poznałem tam też wielu życzliwych ludzi. To jednak najniższa klasa rozgrywkowa i nie będzie tylu szans na to, by oglądać mecze w telewizji. Mnie samego gdy jeździłem w tej lidze nie było stać na utrzymanie sprzętu na wysokim poziomie.

Mówi pan o tym, że oficjalnie nie zakończył kariery, ale nie wsiądzie już na motocykl. Czy jest pomysł organizacji turnieju wieńczącego te wszystkie lata?

Zobaczymy czy się to uda. Bardzo miło wspominam turniej z okazji zakończenia startów Mariusza Puszakowskiego, gdzie byli wszyscy, którzy przeszli przez toruńską szkołę żużla. Mieliśmy okazję porozmawiać i takie czasy już nie wrócą w dzisiejszych realiach. Poniekąd żałuję, że nie było do tej pory oficjalnego zakończenia mojej kariery, w końcu miło byłoby spotkać się z kolegami, z którymi niejednokrotnie stawałem pod taśmą.

A czy interesuje pana praca trenera?

Z racji moich obowiązków, o ostatnim kursie trenerskim dowiedziałem się z mediów. Wcześniej się tym interesowałem, a takie kursy odbywają się w Lubiczu, więc niedaleko mojego miejsca zamieszkania. Gdybym się o tym dowiedział, może bym skorzystał. Nie interesuje mnie na ten moment praca z pierwszym zespołem, ale z młodzieżą przynajmniej na początek jak najbardziej tak.

Co pan robi obecnie w życiu?

Działam na tę chwilę w branży budowlanej i zobaczymy co przyniesie mi dalsza przyszłość.

Źródło artykułu: