Bez Hamulców 2.0, to cykl felietonów Dariusza Ostafińskiego, redaktora prowadzącego dział żużel na WP SportoweFakty.
***
Poniedziałkowa konferencja prezesa ROW-u Rybnik Krzysztofa Mrozka była niczym ważenie przed walką bokserską. Działacz na kilka dni przed zapowiedział, że jak spotka Grigorija Łagutę, to da mu w gębę. Na konferencji nie powiedział tego wprost, ale przyznał, że odpowiednio przywita "perfidną ruską świnię" i jest gotowy zapłacić za to karę. Czyli sprawa jest jasna i stąd też terminologia bokserska w tytule felietonu.
Łaguta udzielając mi wywiadu, zawiesił się jednak na linach i złapał drugi oddech. Znając jednak zawziętość Mrozka, można się spodziewać, iż właśnie szykuje się do wyprowadzenia nokautującego ciosu. Jeśli wyciągnie jakieś papiery na żużlowca (ten mówi, że ich nie ma), jeśli z rozmowy panów na WhatsApp'ie wyniknie, że Łaguta nie miał jechać za zero złotych, to narracja o Grigoriju, jako panience uprawiającej najstarszy zawód świata, znów weźmie górę.
[color=black]ZOBACZ WIDEO Ciekawe słowa Dudka o Pedersenie. Jeździli razem w parze i wygrywali 5:1
[/color]
Czytaj także: Prezes ROW-u chce od Łaguty 2,5 miliona złotych odszkodowania
Zasadniczo Mrozek nie ma wyjścia i musi odpowiedzieć na wywiad Łaguty, by przekonać wątpiących, że to on miał rację, obrzucając żużlowca epitetami, a Grigorij zwyczajnie kłamie. Prezes musi się przede wszystkim odnieść do kontraktu za zero złotych. Jeśli obali tę linię obrony, to dalej pójdzie już z górki.
Z moich informacji wynika, że jeszcze w trakcie procesu przed POLADA Mrozek rozmawiał z Łagutą kilka razy o przyszłej umowie i nigdy nie powiedział, że ten będzie musiał jeździć za darmo. Zresztą zawodnik przyznał, że temat kontraktu za zero złotych pojawił się w ostatnich dniach. Mrozek oczywiście twierdzi, że taka sytuacja nie miała miejsca. Na wspomnianej konferencji (a może w kuluarach tego wydarzenia, już nie pamiętam) prezes ROW-u stwierdził, że po tym, co się stało, to "Łaguta powinien jechać za darmo". Dodał też jednak, że ostatecznie zaproponował mu tyle, co pozostałym.
Mrozek miał wyjaśniać Łagucie, że skoro ten swoim zachowaniem (dopingowa wpadka w czerwcu 2017) doprowadził do degradacji ROW-u, to jakoś musi to odpokutować. Dodał, że nie da mu umrzeć, ale zawodnik musi pojechać za taką samą kasę, jak inni. Nie może mieć gwiazdorskiej umowy. Grigorij miał jednak rzucić 400 tysięcy złotych za podpis i 4500 złotych za punkt (w wywiadzie żużlowiec powiedział, że chciał trochę mniej - 400 i 4000?). Jedynym ustępstwem, na jakie był skłonny pójść, było zejście do regulaminowych stawek i znalezienie sponsora, który pokryje resztę tak, żeby wszystko się zgadzało. Tak przekonuje strona klubowa.
Moje zdanie jest takie, i to powiedziałem na konferencji ROW-u (kibice pytali), że Łaguta nie powinien był odchodzić teraz z Rybnika. Starty dla ROW-u w sezonie 2019 to było absolutne minimum przyzwoitości z jego strony. Dodałem też jednak, że o żadnej jeździe za darmo nie mogło być mowy. Dalej tak uważam. Dlatego teraz trzeba rozstrzygnąć, gdzie leży prawda. Czy to prezes Mrozek oszalał? A może Łaguta kłamie jak z nut?
Prezes ROW-u, gdy rozmawialiśmy ostatnio o sprawie Łaguty, rzucił tylko, że dziś raz jeszcze musiałby głośno powtórzyć, to co powiedział dwa lata temu. Chodzi o stwierdzenie, że wszyscy prezesi to obłudnicy. Jego zdaniem, to właśnie prezesi (w tym przypadku ci ze Speed Car Motoru Lublin) namącili w głowie Łagucie i wydatnie pomogli mu w zerwaniu słowa danego Rybnikowi. Pewnie jest w tym trochę racji, choć Motoru bym nie winił. Oni walczyli o wzmocnienie. Jeśli ktoś miałby być winny, to tylko zawodnik.
Mrozek może mieć rację, przekonując, że nie dostałby propozycji 400 i 4500, gdyby ktoś inny nie złożył jego zawodnikowi dwukrotnie lepszej oferty. O tym, że dowiemy się, ile Motor faktycznie zapłacił Łagucie, możemy jednak zapomnieć. 800 i 8000, czy też 700 i 6500, to pytanie będziemy sobie zadawać, ale odpowiedzi nigdy nie poznamy.
PS1. Swoją drogą, to konferencja ROW-u była dla mnie ciekawym doświadczeniem. Spotkałem się z wieloma dowodami sympatii i to było miłe, ale ogół, takie odniosłem wrażenie, był przekonany, że jestem tajnym wysłannikiem Motoru na tym spotkaniu. Mnie takie podejście cieszy, bo skądinąd wiem, że w Motorze jestem uważany za szpiega Mrozka. Wnioski każdy niech wyciągnie sobie sam, choć dla mnie jest jasne, że udało mi się zachować balans i obiektywizm.
PS2. Pragnę też uspokoić wszystkich tych, którzy obawiają się, że zechcę zgłosić swoją kandydaturę na prezesa ROW-u. Po jednym z pytań do mnie taki temat został wywołany, ale kiedy pan Krzysztof spytał, czy chcecie prezesa Ostafińskiego, usłyszał w odpowiedzi przeciągłe "nieeee". Tyle że ja się nigdzie nie wybieram. Dobrze mi tu, gdzie jestem.