Piątkowy wywiad Marcina Majewskiego z Tomaszem Gollobem nie należał do łatwych i przyjemnych. Jeśli wielki mistrz mówi, że "nie może mieć paru operacji, jedną, maksymalnie dwie", to najlepiej obrazuje z jakim cierpieniem ma do czynienia. Golloba nie można pozbawiać nadziei, ale gdzieś z tyłu głowy jest myśl, że do końca życia będzie poruszać się na wózku inwalidzkim.
Pozytywne jest to, że on sam go określa "rowerkiem" czy też "motorkiem". Być może to jakiś syndrom wyparcia. Los chciał, że trafiło na zawodnika, którego kariera jest naznaczona słowem "ból". I mimo tych ogromnych cierpień, nigdy się nie poddał. Nie stracił motywacji, bo cel był jeden. Zostać mistrzem świata. Udało mu się to raz. Jak na skalę jego talentu, o kilka razy za mało.
Z drugiej strony, na pewnym etapie niektórzy umieszczali już Golloba na liście wielkich zawodników, ale bez tytułu mistrzowskiego. Tak jak nie poddał się wtedy w swoich staraniach o złoty medal, tak teraz nie podda się w walce o powrót do zdrowia. - Życzcie mi bym był jak najbardziej sprawny - mówi.
Z piątkowego programu w nSport+ płynie jedno przesłanie - Gollob wraca. Oczywiście nie na tor, ale do polskiego żużla. Gdy pytany jest o zaangażowanie w Polonię Bydgoszcz, odpowiada, że "jeszcze nie jestem właścicielem klubu". Należy oczekiwać, że wejście mistrza do klubu znad Brdy, być może do spółki ze Zbigniewem Bońkiem, to kwestia czasu. To cieszy.
Gollob i Boniek to dwa wielkie nazwiska, jakże zasłużone dla polskiego sportu. Oczywiście, nie mają doświadczenia menedżerskiego. Nie należy oczekiwać, że będą biegać od sponsora do sponsora i załatwiać pieniądze na bydgoski żużel. Będą jednak gwarancją pewnej stabilności, wiarygodności. Tego w ostatnich latach najbardziej brakowało Polonii.
Zapowiedź powrotu Golloba do żużla jest ważna, bo nasz sport nie może sobie pozwolić na to, by tak ważna persona stała z boku. W końcu mamy tylko (aż?) dwóch mistrzów świata wywodzących się znad Wisły. Bez Golloba nie byłoby sukcesów Bartosza Zmarzlika, który przecież pod jego okiem uczył się w Gorzowie Wielkopolskim. Nie byłoby szeregu kolejnych żużlowców, którzy dorastali patrząc na kolejne szarże bydgoszczanina w Grand Prix.
Dlatego Gollob, mimo życiowego dramatu, musi wrócić. Tak jak Duńczycy znaleźli opokę w Eriku Gundersenie, tak jak wielu Szwedów za autorytet uważa Pera Jonssona. Być może teraz nadszedł czas, by dzięki Gollobowi uporządkować bydgoski żużel. Mam nieodparte wrażenie, że później przyjdzie czas na większe misje. Już w skali ogólnopolskiej.
ZOBACZ WIDEO Tomasz Gollob o jeździe na wózku: "To jest dla mnie jak motorek, niczego nie ujmuje"