Tomasz Gollob nie stracił nadziei, że któregoś dnia z powrotem stanie na nogi. Najlepszy żużlowiec w historii Polski musi jednak dokładnie przemyśleć każdy ruch. Ma za sobą wysyłkę dokumentów do jednej z klinik w Szwajcarii, gdzie mógłby się poddać operacji kontuzjowanego kręgosłupa.
- Nie mogę mieć paru operacji. Jedną, maksymalnie dwie, bo tyle jeszcze wytrzymam. Nie możemy popełnić błędu. Bo co będzie, jeśli coś nie wyjdzie? Jeśli stałoby się gorzej? - powiedział Gollob w rozmowie z Marcinem Majewskim na antenie nSport+.
Wychowanek bydgoskiej Polonii nie ukrywa jednak, że podjęcie decyzji nie jest zadaniem łatwym. Tym bardziej że Gollob ma za sobą pobyt w Chinach, który kosztował go sporo zdrowia i pieniędzy, tymczasem nie przyniósł spodziewanych rezultatów. Po powrocie z Azji stan mistrza świata z roku 2010 był nawet gorszy niż przed wyjazdem.
ZOBACZ WIDEO Tomasz Gollob o jeździe na wózku: "To jest dla mnie jak motorek, niczego nie ujmuje"
- Robimy to w sposób przemyślany, spokojny. Nie mogą ponieść nas emocje. Przymierzamy się do operacji, ale zastanawiamy się w ilu procentach to ma sens. Czy to jest 1 proc., 20 czy może 50 proc. Wtedy będzie decyzja, co do Szwajcarii. Ja nie mam z tym problemu. Już miałem parę operacji w swoim życiu. Mój organizm to zaakceptuje - dodał Gollob.
Szwajcaria nie jest jednak jedyną opcją Golloba. Dokumentacja medyczna byłego żużlowca trafiła bowiem do różnych klinik. - Z kilku miejsc są odpowiedzi. Którą wybierzemy? Nie wiem, to nie ode mnie zależy, ale poczekajmy chwilę. Nie wychodźmy do przodu. Bo jak jeszcze leżałem w szpitalu w zeszłym roku, to już był taki etap, że leciałem do USA i wszystko było przygotowane. Brakowało tylko odpowiedzi w ilu procentach ta operacja może wyjść - zdradził Gollob.
Do wypadku Golloba doszło w kwietniu 2017 roku. Od tego momentu porusza się on na wózku inwalidzkim, co nie znaczy, że znajduje się w kiepskiej kondycji psychicznej. - Skorzystam z każdej możliwości, która da światełko w tunelu - ocenił swoje podejście do kontuzji i możliwych kolejnych operacji.
- Uczę się żyć z bólem. On z czasem się zmniejsza, ale jest. Jak mnie cokolwiek boli, ale jest to coś prawidłowego, to nie traktuję tego w kategoriach bólu. On się zdarza, gdy wsiadam do samochodu, schodzę z wózka, ale traktuję to jako coś, co musi być na co dzień - wytłumaczył swoje podejście Gollob.
47-latek podkreślił przy tym, że od początku nie ma najmniejszego problemu z poruszaniem się na wózku inwalidzkim. - Zaakceptowałem to. Pogodziłem się z tym od razu. To jest coś takiego, jak dla kogoś buty czy rower. Ja na to mówię "rowerek" czy "motorek". Nie używam nazwy "wózek". Dogadanie się z tym daje więcej energii i pomysłów - zaznaczył.
W najtrudniejszych chwilach Gollob może liczyć na wsparcie najbliższych. W trakcie rozmowy w nSport+ dziękował on swojej partnerce Marioli, która pomaga mu w życiu codziennym. - To osoba, która towarzyszy mi na co dzień od momentu wypadku i się poświęca. To duży i pozytywny ładunek. Gdy się budzę, jest przy mnie. Gdy coś potrzebuję, jest przy mnie. To są rzeczy połączone i całe szczęście, że mam takie osoby. Inaczej byłoby ciężko. Nie mogę też zapomnieć o rodzinie - podsumował Gollob.
Tomasz Gollob to najlepszy żużlowiec w historii Polski. Przez wiele lat reprezentował nasz kraj na arenie międzynarodowej w cyklu Speedway Grand Prix. W roku 2010 zrealizował życiowe marzenie i został mistrzem świata, będąc przy tym drugim Polakiem, któremu udała się ta sztuka. Gollob zdobył też szereg złotych medali z polską reprezentacją.
Do wypadku Golloba, wskutek którego porusza się on na wózku inwalidzkim, doszło w kwietniu 2017 roku. Żużlowiec startował wtedy w zawodach motocrossowych w Chełmnie. Była to jego metoda przygotowań do nowego sezonu, w którym miał reprezentować barwy MRGARDEN GKM-u Grudziądz.