[b]
Natalia Zawodna, WP SportoweFakty: Zima to okres, w którym żużlowcy mają okazję udziału w różnego typu imprezach charytatywnych. Pan również w ostatnim czasie uczestniczył w dwóch takich eventach. To dobra okazja do niesienia pomocy innym. Dla was jako drużyny to także sposobność do integracji i wspólnej zabawy.
[/b]
Oskar Fajfer, żużlowiec Car Gwarant Start Gniezno: Jestem zdania, że jeśli mogę pomóc to staram się to robić. Tym bardziej, że chodziło tu głównie o pokazanie się zgromadzonej publiczności i zebranie jak największej ilości pieniążków na cele dobroczynne.
W zeszłym tygodniu część kadry Car Gwarant Start Gniezno wzięła udział w meczu unihokeja w ramach WOŚP. Spotkanie zakończyło się waszym zwycięstwem dzięki bramkom Mirosława Jabłońskiego i klanu Fajferów. Graliście niczym profesjonaliści. Gołym okiem widać było, że ten rodzaj sportu jest wam bliski.
Unihokej jest podobną dyscypliną do tej, którą uprawiamy zimą, czyli hokeja na lodzie. Dzięki sporym możliwościom naszego miasta staramy się traktować tę formę spędzania czasu jako element przygotowania do sezonu żużlowego. Gramy trzy razy w tygodniu więc nie ma się, co dziwić naszym umiejętnościom. Świetnie się przy tym bawiliśmy, a dodatkowo dołożyliśmy cegiełkę do licytacji przedmiotów.
ZOBACZ WIDEO Patryk Dudek nie zamierza słuchać Witkowskiego. Ojciec jest mu potrzebny
Zimą żużlowiec ma także więcej czasu na odpoczynek, a także chwile, które może poświęcić rodzinie. Jest to jednak także okres wzmożonych przygotowań kondycyjnych. Jak to wygląda w pana przypadku i na jakim jest pan aktualnie etapie.
W porównaniu do poprzednich lat zima wygląda w moim przypadku bardzo podobnie. Jest ona bardzo pracowita, gdyż uważam, że czym więcej wyleje się potu na treningu w okresie zimowym, tym o wiele lżej będzie podczas jazdy na motocyklu. Każdy z zawodników ma swój sprawdzony cykl i tego się trzyma. Z tego miejsca chce serdecznie podziękować Przemkowi Gnatowi za perfekcyjne podejście do sprawy.
Na dobre wyniki, poza przygotowaniem fizycznym, w dużej mierze wpływ ma sprzęt. W pana warsztacie pod tym względem ma dojść do rewolucji. W jakim wymiarze na pana decyzje zaważyły konsultacje z Adrianem Gałą?
Nie nazwałbym tego rewolucją, ponieważ co roku na sprzęt wydaje bardzo dużo środków finansowych. Nie mogę się już doczekać wyjazdu na tor, kiedy będę miał okazję przetestować nowe jednostki. Z Adrianem jak i z innymi zawodnikami lubię rozmawiać o sprzęcie żużlowym, tak jak kobiety lubią dyskutować o torebkach (śmiech).
Po latach wraca pan do macierzy. Ilość osób, którym zależało na pana powrocie jest z pewnością budująca?
Cieszę się bardzo z mojego powrotu do macierzystego klubu. Byłem w pozytywnym szoku, jak bardzo działaczom, sponsorom oraz kibicom zależało na moim powrocie do Gniezna. Bardzo im za to dziękuję.
W Starcie jest już dwójka lokalnych matadorów. Czytając liczne komentarze kibice liczą, że swoją postawą dołączy pan do tego grona i wasza trójka muszkieterów z sukcesami będzie bronić gnieźnieńskiej twierdzy.
Jako jeden z nielicznych klubów w Polsce, Gniezno ma trzech polskich seniorów, którzy są wychowankami tego klubu. Uważam, że ma to swoje plusy. Z prostego powodu. Każdy kibic chce oglądać swojego zawodnika. Wychowanka, który jest na miejscu i ciężko trenuje, aby jak najlepiej przygotować się do meczów ligowych i walczyć o punkty dla swojego klubu. Rywalizacji o miejsce w składzie się nie boję. Znam swoje możliwości. Wiem na co mnie stać i ile pracy wkładam w to, aby osiągać jak najlepsze wyniki.
W tym sezonie będzie pan jeździł ze swoim kuzynem, Kevinem. To pewnego rodzaju nowa sytuacja dla pana. W wywiadzie z naszym portalem Kevin wspominał, że zawsze mógł na pana pomoc liczyć. Czy teraz, kiedy pan będzie pod ręką, ta pomoc będzie kontynuowana w bardziej rozszerzonym zakresie?
Jak wspomniałem wcześniej, lubię pomagać. Tym bardziej jeśli widzę, że komuś zależy. Kevin to dobry chłopak i jest bardzo ambitny. Jeśli będę w stanie go wspierać, może na mnie liczyć.
Drużyna Car Gwarant Startu zakończyła sezon 2018 na wysokim trzecim miejscu. Teraz nikt nie ukrywa, że cel minimum to pierwsza czwórka. Menadżer Rafael Wojciechowski liczy, że to pan okaże się tym kluczowym zawodnikiem i zrobi różnicę.
Cele na nadchodzący sezon są jasne i czytelne. Bawić się jazdą i cieszyć się tym co robię. Z roku na rok nabieram coraz więcej doświadczenia jako zawodnik. Jestem także coraz mądrzejszy w tym sporcie. Wiem jakich błędów nie popełniać i jakich zasad się trzymać. Dużą podporą jest moja narzeczona, która pomaga mi w pewien sposób odciążyć psychikę. Dzięki niej, moja głowa w odpowiednim momencie może odpocząć od żużla. To niezwykle ważne.
Wiemy już, że Nice 1. LŻ będzie liczyć siedem zespołów. To niezbyt komfortowa sytuacja dla zawodników.
Zdecydowanie wolałbym, aby było więcej drużyn w pierwszej lidze. Większa ilość meczów pozwala utrzymać rytm jazdy podczas sezonu. Obawiam się, że z tego powodu w zbliżających się rozgrywkach może dojść do sytuacji, że przerwy między kolejnymi spotkaniami okażą się zbyt wielkie.
Przyszły sezon to nie tylko występy w czerwono-czarnych barwach, ale poza granicami naszego kraju.
Podpisałem kontrakt z klubem w szwedzkiej Elitserien - Masarnie Avesta. Będę miał okazję do podnoszenia swoich umiejętności na bardziej wymagających torach.
Będzie jeszcze w lidze szwedzkiej.