Michał Wachowski. Ostro w lewo. Grzegorz, nie płacz za Falubazem. Myśl, jak wrócić do Leszna (felieton)

WP SportoweFakty / Mateusz Wójcik / Na zdjęciu: Grzegorz Zengota
WP SportoweFakty / Mateusz Wójcik / Na zdjęciu: Grzegorz Zengota

Teraz, z perspektywy roku, uważam, że Grzegorz Zengota popełnił błąd, opuszczając Fogo Unię Leszno. Czy to nie paradoks, że na "obczyźnie" znalazł więcej życzliwości i był tam lepiej traktowany?

"Ostro w lewo" to cykl felietonów redaktora WP SportoweFakty, Michała Wachowskiego.

***

Bardzo przykro czyta się wymianę zdań między Marcinem Grygierem z Falubazu a Grzegorzem Zengotą. Gdy zawodnik opuszczał Leszno i wracał w rodzime strony, zakładałem, że mu się tam ułoży. Spodziewałem się wręcz, że w dłuższej perspektywie może zostać nawet nowym Piotrem Protasiewiczem i ostoją klubu na wiele, wiele lat.

Rozumiem, co kierowało Grzegorzem, gdy opuszczał Leszno, gdzie - jak sam podkreślał - czuł się jak w domu. Miał niedokończony etap życia związany z Falubazem i wiele wskazywało na to, że tym razem mu się powiedzie. Poza tym chciał spróbować jazdy w zespole, gdzie mógł być jednym z liderów, zamiast tak jak w Lesznie, walczyć o skład. Czy przeceniał swoje możliwości? Być może trochę tak. Sezon miał nierówny i w żadnym wypadku nie mógł zaliczyć go na plus.

Grzegorz nie zasłużył jednak na to, jak go potraktowano. Po pierwsze, skreślono go już po pierwszym sezonie, choć wiedziano, jak zależy mu na Falubazie. Po drugie, nie pożegnano się z nim w stylu, jakiego oczekiwałbym od ekstraligowego, w pełni profesjonalnego klubu. Osobny temat to kibice, jeżeli można w ogóle określić ich takim słowem.

W trakcie sezonu dokuczała mu grupa zielonogórskich chuliganów mieniących się kibicami klubu. Co ciekawe, nic podobnego nie spotkało Grzegorza w Lesznie, mimo że każdy doskonale wiedział, że jest on wychowankiem Falubazu. Wręcz przeciwnie, Zengota był tam ulubieńcem trybun, a ultrasi Fogo Unii na każdym meczu skandowali jego nazwisko. Przypomina mi się uroczystość w jednej z leszczyńskich restauracji, gdy żegnano przed transferem do Falubazu Zengotę. Na nagraniu widać było, że wiele osób ma łzy w oczach. Sam zawodnik też był wyraźnie poruszony. Czy to nie paradoks, że na "obczyźnie" Grzesiek znalazł więcej życzliwości, niż kiedykolwiek w rodzinnych stronach?

Nie siedzę w głowie Grzegorza, ale nie zdziwię się, jeśli swojego odejścia z Leszna mocno żałuje. Bo choć sezon wcześniej musiał walczyć o skład, to nikt go stamtąd nie wyganiał. Z drugiej strony - może musiał się sparzyć? Bo gdyby do Falubazu nie wrócił, już do końca swojej kariery nie dawałoby mu tu spokoju. Teraz, po kolejnej niezbyt udanej przygodzie z tym klubem, jest już chyba pogodzony z faktem, że kariery na starych śmieciach nie zrobi.

Życzyłbym Zengocie, by w niedalekiej przyszłości udało mu się wrócić do Leszna. W tym roku jest to pewnie niemożliwe, bo jak zapewnia prezes Piotr Rusiecki, Unia żadnych zmian w składzie dokonywać nie będzie. Nie zdziwię się jednak, że tak jak to mało miejsce w przypadku Janusza Kołodzieja, rozbrat z Lesznem okaże się tylko tymczasowy.

Michał Wachowski

ZOBACZ WIDEO Imponujące statystyki PGE Ekstraligi

Źródło artykułu: