Obcokrajowiec Startu nie zgadza się z decyzją sędziego. "To nie ja zawiniłem"

WP SportoweFakty / Tomasz Kordys / Na zdjęciu: Oliver Berntzon
WP SportoweFakty / Tomasz Kordys / Na zdjęciu: Oliver Berntzon

Oliver Berntzon fatalnie rozpoczął niedzielny mecz Car Gwarant Start Gniezno - ROW Rybnik (45:45). Wpływ na jego skromny dorobek miała sytuacja z biegu siódmego. - W żużlu nie powinno wykluczać się za coś takiego - twierdzi Szwed.

W starciu z ROW-em Rybnik Oliver Berntzon wywalczył pięć punktów. Nie był to najsłabszy wynik w zespole z Gniezna, bo jeszcze gorzej pojechał Marcin Nowak. Mimo to Berntzon nie mógł być zadowolony ze swojej postawy. Po zaskakująco słabym początku (0,w,2,0), kibice czerwono-czarnych zobaczyli znane im oblicze walecznego Skandynawa dopiero w przedostatniej odsłonie dnia przy rezultacie 39:39 na tablicy wyników.

- Sprawy nie potoczyły się po mojej myśli. W żużlu albo wygrywasz, albo przegrywasz. Ja tego dnia byłem po tej złej stronie. Walczyłem ile mogłem w każdym z biegów, ale nie wychodziło. Mała nagroda spotkała mnie w pierwszym nominowanym biegu, który zdecydowanie wygrałem - stwierdził Oliver Berntzon.

W wyścigu siódmym na tor upadł Kacper Woryna. Sędziujący te zawody Michał Sasień uznał Szweda winnym upadku rybniczanina. Ten zdania arbitra nie podziela. - Szczególnie żałuję drugiego mojego biegu, kiedy najpierw byłem z tyłu, ale potem czułem, że mogę coś zdziałać. W mojej ocenie minąłem już Kacpra. Przyciąłem do krawężnika, ale rywal położył swoje koło na mnie. Chyba nie spodziewał się mnie w tej części toru i zaskoczony lekko skręcił w lewo powodując kolizję. Nie zgadzam się z decyzją sędziego. Oglądaliśmy to na powtórkach i było widoczne, że to nie ja zawiniłem - ocenił reprezentant Szwecji.

Podczas niedzielnego spotkania liderem czerwono-czarnych ponownie był Jurica Pavlic. Pozostali zawodnicy w szeregach gospodarzy lepsze biegi przeplatali gorszymi. Berntzon wierzy, że pomimo ciągłych roszad w składzie ekipy z Grodu Lecha, znajdzie się dla niego miejsce na rewanżowy mecz w Rybniku. - Menadżer Rafael Wojciechowski wie, co mogę zrobić i wie, że mój wynik z niedzielnego meczu nie był prawdziwym obrazem żużlowca, którym jestem - dodał.

Czerwono-czarni nie zamierzają składać broni i chcą walczyć o awans do kolejnej fazy play-offów. Dwumecz z rybniczanami to okazja do zmazania plamy z rundy zasadniczej. - Wtedy wysoko przegraliśmy i wszyscy to pamiętamy. W tamtym czasie nie mieliśmy tak dobrej formy i ciężko nam było dopasować się do toru. Teraz mamy również świetnego kapitana w składzie Juricę Pavlica i myślę, że tym razem będzie to znacznie inny wynik w Rybniku. Nie mieliśmy najlepszego meczu na naszym macierzystym torze, ale wszystko jest możliwe i nadal będziemy walczyć o finał - podsumował Berntzon.

ZOBACZ WIDEO Tomasz Dryła, nSport+: Widziałem w piątce Sajfutdinowa, zamiast Woffindena

Komentarze (48)
Adamsik
5.09.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
"Jak nie hakiem to podstępem"
Kapitan Hack. 
Fanatyk Speedway
4.09.2018
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Myślę że działacze Startu nie dopuszczą żeby był taki tor jak w pierwszym meczu w Rybniku,Mrozek w Gnieżnie zauważył dziurkę i już latał i dzwonił do sędziego.Zrobić to samo nie dać się miejcie Czytaj całość
moderatorzy na SF są je_nięci
4.09.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Rafaela złóż kwity o walkowera. 
avatar
Don Diego SKS START
4.09.2018
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Oli jak najbardziej na rewanż do Rybnika. Wiadomo pokazał już nie raz że potrafi. To walczak. Chcemy go w Gnieźnie tak samo jak Jurice! Oli nie pękaj,to był sędzia z Gdańska:) 
avatar
FeciuStartGN
4.09.2018
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
i jeszcze jedno. dlaczego pod kazdym tematem jest filmik z udzialem Ostafa przeprowadzajacego durne wywiady o nominacjach?