Dariusz Ostafiński, WP SportoweFakty: Dlaczego nie przegraliście podwójnie trzynastego biegu? Taka roszada pozwoliłaby wam lepiej rozegrać nominowane, zrobić podwójną taktyczną.
Paweł Baran, trener Grupy Azoty Unii Tarnów: Szczerze? Miałem z tyłu głowy takie rozwiązanie, ale liczyłem, że Kildemand z Bjerre przywiozą remis. Poza wszystkim nie wybaczyłbym sobie, jakby potem tych punktów odpuszczonych w efekcie taktycznego zabiegu zabrakłoby nam w końcowym rozrachunku. Zresztą łatwo jest krytykować po. Kuba Jamróg dobrze jeździł w meczu z Falubazem i z optymizmem patrzyłem na 14. bieg z jego udziałem.
A dlaczego nie zdecydował się pan na Patryka Rolnickiego w pierwszym z biegów nominowanych. Był napędzony, przed chwilą zaliczył świetny bieg z Nickim Pedersenem.
Mieliśmy naradę, myśleliśmy o Patryku, ale ostatecznie postanowiłem, że postawimy na doświadczenie. Pamiętałem Smektałę z meczu z nami. Nie dźwignął tego. Bałem się, że tu może być podobnie. Tak na marginesie, to nie gadalibyśmy o tym, co mogłem zrobić, gdyby Kildemandowi udało się zatrzymać Dudka. Peter poszerzał tor jazdy, ale w ferworze walki trochę się pogubił, musiał wyhamować i się stało.
Wróćmy do nominowanych. Można było Pedersena ustawić w czternastym.
Można było, ale liczyłem, że Kuba z Peterem zrobią trzy punkty. Nie sądziłem, że przegrają podwójnie.
Unia spada, choć bardzo długo deptała Falubazowi po piętach.
Do końca wynik był na styku. Przed nominowanymi przegrywaliśmy tylko 37:41. Rywal nie potrafił nam odjechać, choć mogło niepokoić to, że w trzeciej serii zielonogórzanie zaczęli wygrywać starty. Naradzaliśmy się, co zrobić? Czy osłabić, czy wzmocnić? Zawodnicy pracowali przy sprzęcie, zmieniali, ale moment startowy nie wrócił. Z drugiej strony Dudek od początku jechał perfekcyjnie, a potem jeszcze dołączył do niego Jensen.
Moją uwagę zwróciło to, że choć Unia dobrze weszła w mecz, to brakowało trójek Pedersena. Przegrał z każdym z liderów Falubazu. Nawet superważny bieg z Jensenem położył.
Nie chcę narzekać na Nickiego, bo Kildemand czy Mroczka też mogli więcej. Inna sprawa, że Pedersen przyzwyczaił nas do lepszej jazdy. Zwłaszcza na początku sezonu. Szkoda, bo kiedy on ciągnął zespół, to brakowało mu wsparcia. Teraz je miał, ale już nie był tak błyskotliwy. Coś się zacięło.
A w przekroju całego sezonu czego wam zabrakło?
Detali. W Zielonej Górze to były te trójki Nickiego, a w Tarnowie Peter tracący na dystansie dwie pozycje. Przez to uciekł bonus. Z drugiej strony nie wiem, czy można mówić, czego zabrakło. Jako jedyni, prócz Włókniarza, pokonaliśmy mistrza Polski z Leszna. To był zysk ekstra, którego nikt się nie spodziewał.
Trzeba powiedzieć, że Unia zasadniczo nie miała składu na PGE Ekstraligę. Dla mnie była murowanym kandydatem do spadku. Miał pan zestawienie, z którym mogło wyjść tylko przy dużej dozie szczęścia.
Od początku wiedziałem, czym to się może skończyć. Wierzyłem jednak w ten zespół, w to, że się uda. Dziś można stwierdzić z całą pewnością, że zabrakło jednego ogniwa. Liczyliśmy na lepszą jazdę Kildemanda. Może nie na dwucyfrówki, ale na siedem punktów z walki. On jednak przywoził średnio po cztery. Zaskakiwał, bo potrafił wygrać ważny bieg, ale za chwilę, jak człowiek mocno na niego liczył, to on zawodził.
W mediach społecznościowych dużo komentarzy w stylu, że Paweł Baran spuścił Unię przez błędy taktyczne. I nie chodzi tylko o ostatni mecz.
Ktoś musi być odpowiedzialny. Jak się wygrywa, to kibic kocha, a jak nie, to nienawidzi. Zawsze wszystko jest winą trenera.
Może jednak trzeba było z Falubazem zaryzykować i zrobić coś szalonego. Nie miał pan nic do stracenia, bo wynik zaczynał uciekać.
Wie pan, ja plułbym sobie w brodę i uderzyłbym się w pierś, gdyby Pedersen i Bjerre wygrali podwójnie ostatni bieg. Bo jeśli założymy, że to oni mieli jechać dwa razy w nominowanych, to ten wyścig pokazuje, że niczego nam nie gwarantowali.
A jakby przyszło panu raz jeszcze rozegrać ten mecz, to coś by pan zmienił?
Pewnie teraz inaczej bym prowadził zespół, choć przy wyniku, jaki mieliśmy, wielkiego pola do manewru taktycznego nie było. Pewnie ponownie stanąłbym przed dylematem, czy wykreować taką sytuację przed nominowanymi. Szkoda, że w żużlu nie ma takiej zasady, jak w siatce, że trener może poprosić o dwie minuty dla drużyny. W tym czasie moglibyśmy pewne sprawy z zawodnikami przedyskutować. Mieliśmy jednak 30 sekund, a to za mało, by podjąć wielkie ryzyko.
Zostaje pan z Unią, czy rzuca tym wszystkim?
Nie odpowiem na to pytanie. Trzeba ochłonąć, odpocząć. W moim przypadku praca z Unią to nie była tylko pierwsza drużyna, ale i zawody młodzieżowe. Tych wyjazdów było sporo. Myślę, że za jakiś czas podejmę racjonalną decyzję. Na razie jestem zły i smutny. Człowiek jednak uczy się całe życie i z każdej sytuacji wyciąga wnioski. Liczę na to, że ten sezon wiele mi da.
A co da Unii?
Kiedy ostatnio spadaliśmy, to udało się jakoś pozbierać, zbudować ciekawy zespół i wrócić. Teraz może być podobnie. Przykład Kuby Jamroga pokazuje też, że warto mocniej popracować nad tym, by mieć w kadrze więcej miejscowych zawodników. Taki zawsze zostawi serce na torze. Dla mnie Jamróg to debiut roku. U nas pewny punkt, miał tylko sporadyczne wpadki. Zawsze jednak walczył, zrobił więcej, niż się spodziewaliśmy.
ZOBACZ WIDEO #EkspertPGEE zawodnicy Fogo Unii Leszno