- Musi upłynąć jeszcze trochę czasu, żebyśmy wiedzieli, co zrobić z tym torem, by się prawidłowo zachowywał - mówi Robert Miśkowiak, jeden z zawodników Orła, który sprawdzał nawierzchnię w minioną sobotę. Ten czas jednak łodzianie mają, bo do pierwszego meczu ze Zdunek Wybrzeżem jeszcze grubo ponad dwa tygodnie.
- Najbardziej cieszy, że zawodnicy już teraz są zadowleni z gemoetrii. Mówią, że ten tor będzie dobry do ścigania - podkreśla prezes Witold Skrzydlewski. Na ten atut łódzkiego owalu zwrócili uwagę wszyscy zawodnicy, którzy mieli okazję się na nim przejechać. Jako pierwszy taką opinię wygłosił Hans Andersen. To samo mówili później Norbert Kościuch, Robert Miśkowiak czy Mateusz Błażykowski. W najbliższych dniach nawierzchnię mają sprawdzać kolejni żużlowcy.
- Nie mam wątpliwości, że będziemy mieć bardzo szybki tor, na którym odbędzie się w przyszłości wiele ciekawych wyścigów. Dodatkowy atut polega na tym, że kibice będą mieć nas na wyciągnięcie ręki. Trybuny są przecież bardzo blisko. Uważam, że to przyciągnie wiele nowych osób, które zaczną interesować się żużlem w Łodzi -podkreśla Miśkowiak.
Efekt, o którym mówi zawodnik Orła, już jest widoczny. Kibice łódzkiej drużyny obejrzeli w klubowej telewizji pierwsze jazdy na nowym torze i nie mogą się doczekać wielkiego otwarcia. 7 lipca Orzeł uruchomił sprzedaż biletów i programów na mecz ze Zdunek Wybrzeżem Gdańsk. Od pierwszego dnia zainteresowanie było bardzo duże.
- Teraz wszystko jest w rękach władz miasta, które muszą uzupełnić braki i doprowadzić do tego, żeby obiekt został oddany do użytku. Podejrzewam, że bilety rozejdą się jak ciepłe bułeczki. Kibice nie mają się zresztą czego obawiać. Jeśli mecz się nie odbędzie, to nastąpi zwrot pieniędzy. Nie jesteśmy klubem, który się spakuje i ucieknie - podsumowuje Witold Skrzydlewski.
ZOBACZ WIDEO #SmakŻużla po tarnowsku
PS. U was też remisik będzie....? :)