Martin Vaculik w Gorzowie fruwał, ale wciąż potrzebuje jazdy

WP SportoweFakty / Tomasz Jocz / Na zdjęciu: Martin Vaculik
WP SportoweFakty / Tomasz Jocz / Na zdjęciu: Martin Vaculik

Udany powrót na gorzowski tor po kontuzji zaliczył Martin Vaculik. Słowak dołożył znaczącą cegiełkę do wygranej swojej Cash Broker Stali Gorzów nad MRGARDEN GKM-em Grudziądz (54:36). Wciąż jednak są jeszcze pewne braki.

13 punktów z bonusem to dorobek kapitana Cash Broker Stali Gorzów w niedzielnym pojedynku. Przegrał tylko raz, gdy na samej kresce wyprzedził go piekielnie szybki tego dnia Artiom Łaguta. - Bardzo się cieszę z tego wyniku. Najważniejsze, że wygraliśmy to spotkanie, mega ważne dla nas, jak każde w Ekstralidze - stwierdził zawodnik gorzowskiej drużyny.

Dwa miesiące trwała pauza Martina Vaculika po upadku w Anglii. Tak naprawdę dla tego żużlowca sezon zaczął się dopiero teraz. Za sobą ma wyjazdowy spotkanie PGE Ekstraligi w Częstochowie oraz Grand Prix Danii w Horsens. - Zdrowotnie jest wszystko w stu procentach okej. Potrzebuję jednak dużo jazdy, żeby czuć motor, tor i wszystkie te rzeczy. To był mój czwarty mecz w tym sezonie. Reszta zawodników ma ich 20-30. Żeby to dogonić, to trzeba naprawdę dużo się ścigać. Cieszę się, że tak mi poszło - przyznał 28-latek.

Mecz w Gorzowie dał zupełnie inny obraz niż sobotnia runda Speedway Grand Prix. Tam udało się wywalczyć trzy punkty w pierwszym wyścigu, a po kolejnych trzech zerach Vaculik wycofał się z dalszej jazdy. - Ten tor był wąski, mały i delikatnie techniczny. Jak się jedzie pierwszy, to nie ma problemu. Trzeba tam było jechać bardzo agresywnie, atakować. Jeszcze nie czułem się na tyle wjeżdżony, żeby móc sobie na to pozwolić, dlatego nie chciałem ryzykować zdrowia mojego i innych. W kolejnych rundach tory będą łatwiejsze do jazdy, będę bardziej rozjeżdżony i jeszcze się pościgamy - tłumaczył swoją decyzję.

Teraz żużlowców czeka przerwa od ligowego ścigania w Polsce. Jednak już w najbliższą sobotę kolejne zmagania w indywidualnych mistrzostwach świata. Rywalizacja przeniesie się do szwedzkiego Hallstavik. - Cały czas treningi, jazda i nabieranie pewności siebie - przedstawił swój plan reprezentant Słowacji.

Tej jazdy jednak nie będzie znowu tak wiele. Przed sezonem były żużlowiec m. in. klubów z Torunia i Tarnowa nie podpisał kontraktu w Szwecji. Ten stan rzeczy się utrzymuje, a na dodatek urodzonego w Żarnowicy zawodnika nie będziemy już oglądać na Wyspach Brytyjskich w barwach Leicester Lions. - Z Anglii całkowicie zrezygnowałem przez to ciągłe latanie. Tak żeśmy się dogadali z klubem, który znalazł za mnie zastępstwo, Kennetha Bjerre. Cały czas im mocno kibicuję, bo rozumiem sytuację, jaka się wydarzyła. Muszę się wjechać, ale w Anglii jest mega dużo meczów i trzeba czasu, żebym mógł mieć trzy spotkania w tygodniu - wyjaśnił Martin Vaculik.

ZOBACZ WIDEO #SmakŻużla po tarnowsku

Komentarze (0)