W 2017 roku, gdy ligowy żużel powrócił do Lublina, kibice chętnie przychodzili na mecze Speed Car Motoru. Lubelski klub w swoim pierwszym sezonie działalności od razu awansował z 2. Ligi Żużlowej do Nice 1. Ligi Żużlowej. Nic więc dziwnego, że przed obecnie trwającymi rozgrywkami fani wykupili ponad 3000 karnetów na mecze na zapleczu PGE Ekstraligi. Podczas inauguracyjnego mecz z Orłem Łódź na trybunach zasiadł komplet - 8219 kibiców. W pozostałych spotkaniach trybuny także zapełniały się niemal do ostatniego miejsca.
Żużlowcy Motoru Lublin mogą liczyć na wsparcie swoich zawodników nie tylko na meczach domowych. Póki co lublinianie odjechali cztery spotkania wyjazdowe i na każdym z nich była raz większa raz mniejsza delegacja kibiców. Nawet w oddalonym o ponad 700 km Daugavpils.
W ubiegłą niedzielę Speed Car Motor udał się do Krakowa na mecz z outsiderem ligi. Mimo że wynik spotkania był do przewidzenia to za swoją drużyną pojechało ok. 200 kibiców z Lublina. Sami zawodnicy się tego nie spodziewali. - Już po raz kolejny w tym sezonie nasi kibice udowodnili, że naprawdę są naszym ósmym zawodnikiem, wspierają nas i mamy dla kogo jeździć. My to naprawdę słyszymy i wiemy, że są z nami. Zawsze dajemy z siebie więcej, aby im podziękować za taki doping - powiedział Oskar Bober. - To jest naprawdę miłe zaskoczenie, że tylu ludzi nas dopingowało w Krakowie. Nie spodziewaliśmy się tego. Oby to dalej szło w tym kierunku - dodał Paweł Miesiąc.
Już w niedzielę 24 czerwca ekipę trenera Dariusza Śledzia czeka najtrudniejszy do tej pory mecz. Motor wybierze się do Rybnika, aby zmierzyć się z miejscowym ROW-em. Już na kilka dni przed meczem wiadomo, że z Lublina pojedzie podobna ilość kibiców jaka dopingowała swój zespół w Krakowie.
ZOBACZ WIDEO #EkspertPGEE zawodnicy Grupa Azoty Unia Tarnów