Drużyna spisuje się fatalnie. W dwóch, z czterech meczów z trudem przekroczyła granicę trzydziestu punktów. Gwoździa do trumny wbił w ostatnią niedzielę . To właśnie z tym beniaminkiem miała w głównej mierze walczyć Wanda o ligowy byt. Rzeczywistość okazała się brutalna. Gnieźnianie uzyskali w pewnym momencie przewagę dwudziestu ośmiu oczek i wtedy nad kompletnie rozbitą ekipą gospodarzy ulitował się deszcz, skutecznie torpedując rozegranie ostatnich paru wyścigów. Pierwszym, który nie wytrzymał oglądając popisy krakowian i wywiesił białą flagę okazał się trener . Na konferencji prasowej tuż po zakończeniu zawodów złożył oficjalną rezygnację z piastowanego stanowiska.
Nie jest jednak tak, że działacze wraz ze sztabem szkoleniowym tylko biernie się przyglądali jak zespół dostaje kolejne baty. Już kilkanaście dni temu, zaraz po potyczce z Orłem Łódź zaczęto zdawać sobie sprawę, że liczenie na siły nadprzyrodzone okaże się niewystarczające. Postanowiono ruszyć na łowy i poszukać wzmocnień. Na to, że do tej pory nie udało się zawrzeć umowy z żadnym nowym żużlowcem wpływ miało wiele różnych czynników. Z kim pertraktowano? Rąbka tajemnicy uchyla nam manager Arge Speedway Wandy Kraków - Paweł Piskorz.
Zawodnicy krajowi
- Po kontuzji Ernesta naszym priorytetem było znalezienie dobrego Polaka. Ale powiedzmy sobie szczerze, tych wolnych jest obecnie mało. Sondowaliśmy sprowadzenie Rafała Szombierskiego, ale jest kontuzjowany więc zakontraktowanie go okazało się nierealne. Był temat powrotu Grzesia Walaska jednak trudno mu się dziwić, że wybrał Ekstraligę. Pozostanie w niej było dla niego priorytetem, a my też poruszamy się w pewnych ramach finansowych i ofert z najwyższej ligi nie jesteśmy w stanie przebić.
- Na tapetę braliśmy również Karola Barana - zdradza Piskorz. - Wszyscy, którzy znają tego zawodnika, wiedzą, że ma swoje wymagania. Dodatkowo od jakiegoś czasu ciągną się za nim kłopoty, które w dalszej perspektywie mogły rzutować na wizerunek klubu i sponsorów. Jeśli chodzi o dawne dzieje i sprawy konfliktu między klubem, a Karolem to ten rozdział jest zamknięty. Tutaj wszystko jest już wyprostowane - zdradza.
ZOBACZ WIDEO Motocykl żużlowy podczas meczu
Obcokrajowcy
- Temat Andrieja Kudriaszowa został zduszony praktycznie w zarodku. Na przeszkodzie stanęły jak to najczęściej bywa przyczyny finansowe. W Częstochowie sporo w niego zainwestowali i szefom klubu nie uśmiechało się wypożyczać go ot tak. Trudno się dziwić. Chcieli odzyskać część pieniędzy, które włożyli w Rosjanina. Patrzyliśmy również w stronę Zielonej Góry i Jacoba Thorsella. Szwed był tam postrzegany jako pierwszy rezerwowy z dużymi szansami na wskoczenie do składu. To się szybko potwierdziło, dlatego ten wątek też upadł.
- Zainteresował nas Rory Schlein. Ale tutaj sprawa jest bardziej skomplikowana niż myśleliśmy. Gdyby Australijczykowi udało się uporać z problemem, o którym w tej chwili nie chciałbym mówić, to nasze drzwi są otwarte. Rory zna nasz numer telefonu. Mamy wrażenie, że jest to jeździec, który znacząco podniósłby poziom naszego zespołu i kręcił się regularnie w okolicach dziesięciu oczek.
- To, że staramy się nie palić mostów za byłymi zawodnikami niech świadczy fakt, że sprawdzaliśmy przynależność klubową Scotta Nichollsa. Mówiło się, że może mieć podpisaną umowę warszawską w Daugavpils, ale nic takiego nie nastąpiło więc na teraz nie ma szans powrotu Brytyjczyka do Krakowa. Gdyby posiadał gdzieś podobny kontrakt, pewnie mocniej zainteresowalibyśmy się jego losami. A tak pozostaje nam czekać na otwierające się niedługo okienko transferowe - tłumaczy.
Liczy się stan faktyczny