Grigorij Łaguta i jego mecenas z wielką niecierpliwością czekają na uzasadnienie wyroku panelu dyscyplinarnego POLADA drugiej instancji. Przypomnijmy, iż skrócił on karę zawieszenia za doping wymierzonej zawodnikowi z 24 na 21 miesięcy. To oznacza, że żużlowiec w marcu 2019 roku zakończy odbywanie kary. Dla Łaguty to jednak za mało, bo na powrót na tor będzie musiał czekać do majowego okna transferowego. Dopiero wówczas będzie mógł podpisać kontrakt. Nic dziwnego, że chce się ponownie odwołać i zyskać dodatkowe miesiące skrócenia kary. Najlepiej cztery (w sumie siedem), bo wtedy kara wygaśnie w trakcie tegorocznego okna listopadowego.
Łagutę goni czas, a panel dyscyplinarny się nie spieszy. Mamy więc odwrotną sytuację niż w drugiej połowie 2017 roku. Tyle że dalsza zwłoka może uniemożliwić żużlowcowi skuteczne odwołanie. Zdarza się, że w Trybunale PKOl czeka się pół roku na wszczęcie sprawy.
Dlaczego więc panel zwleka, choć ma 30 dni na wydanie uzasadnienia? - Te 30 dni są terminem instrukcyjnym, który nie wiąże w żaden sposób panelu - mówi nam Michał Rynkowski, dyrektor POLADA. - Mam jednak nadzieję, że wkrótce uzasadnienie do nas trafi, a wówczas niezwłocznie wyślę je do zainteresowanych stron, czyli zawodnika oraz Ekstraligi Żużlowej. Teoretycznie Łaguta mógłby się odwołać nie mając uzasadnienia, ale nie byłoby to merytoryczne.
Łaguta 11 czerwca 2017 roku został przyłapany na dopingu po meczu ROW Rybnik - Włókniarz Częstochowa. Jego punkty anulowano, wynik zmieniono (z 49:41 na 38:41), a ROW przez stratę spadł z PGE Ekstraligi. Klub jednak wspiera zawodnika w walce o skrócenie kary. W Rybniku mają nadzieję, że po jej wygaśnięciu żużlowiec będzie jeździł w ROW-ie.
ZOBACZ WIDEO W żużlu nie obyło się bez skandali. Był doping i korupcja
No cóż- Łaguta tez się nie spieszył :-)