W tym roku rozgrywki ligowe w naszym kraju startują w drugim tygodniu kwietnia. Drużyny wyjadą na tor znacznie wcześniej. Wiele sparingów zaplanowano na drugą połowę marca. Większość klubów zorganizuje na własnym obiekcie od dwóch do czterech imprez towarzyskich.
Jest to oczywiście dobra wiadomość dla zawodników, którzy będą mieli okazję do rozjeżdżenia i przetestowania swojego sprzętu. Gorzej wygląda to w kontekście kasy klubu. Na sparingach raczej nie da się zarobić. Po pierwsze, wejściówki na te zawody mogą być sprzedawane jedynie po symbolicznej cenie. Po drugie, zwykle nie dopisuje na nich frekwencja. Tymczasem kluby muszą opłacić użytkowanie stadionu, zapewnić karetkę i obecność osób funkcyjnych. Prezesi mówią nam, że cieszą się, gdy w ostatecznym bilansie wychodzą na zero.
Swoją drogą, podobnie wygląda sytuacja z memoriałami. Być może to główny powód, dlaczego w wielu ośrodkach takowe imprezy przestają być organizowane. - W Lesznie na pewno nie rozgrywa się Memoriału Alfreda Smoczyka dlatego, że się to opłaca - mówi nam ekspert, Wojciech Dankiewicz. - Dobrych parę lat temu pracowałem w tym klubie i pamiętam, że zarobek był z tego znikomy lub żaden. To raczej chęć podtrzymania tradycji motywuje Unię, by rozgrywać te zawody - dodaje.
Kluby robią zresztą wszystko, by takie imprezy odbywały się na wiosnę. Wówczas zawodników nie trzeba do przyjazdu specjalnie namawiać, bo każdy traktuje to jako okazję do objeżdżenia. Po sezonie o ciekawą obsadę turnieju jest już trudno. - Zdarza się, że zawodnicy pytają wtedy od razu o zarobek, bo mało kto ma ochotę przyjeżdżać na turniej, który organizowany jest we wrześniu czy październiku za darmo. Nie dziwię się klubom, że chcą za wszelką cenę organizować memoriały na wiosnę - przyznaje Dankiewicz.
ZOBACZ WIDEO Finał PGE Ekstraligi to był majstersztyk w wykonaniu Fogo Unii!