Tomasz Gollob po kwietniowym wypadku na crossie stracił czucie od linii klatki piersiowej w dół. Żużlowy mistrz porusza się na wózku, ale nie daje za wygraną. Po zakończeniu leczenia w Wojskowym Szpitalu w Bydgoszczy szuka nowych rozwiązań. Właśnie dlatego w poniedziałek poleciał do Chin, by w tamtejszej klinice w Nanning spróbować leczenia medycyną naturalną.
W przypadku Golloba bardzo ważne było zorganizowanie podróży w miarę komfortowych warunkach. Chodziło o jak najszybszy przelot z jak najmniejszą liczbą przesiadek, więc rozważane były różne opcje i różne linie lotnicze. Tomaszowi dokucza spastyczność mięśni. Powoduje ona ból i cierpienie trudne do wyobrażenia. Właśnie dlatego organizatorzy, z wiceprzewodniczącym GKSŻ Zbigniewem Fiałkowskim na czele, rozważali opcję prywatnego samolotu. Fiałkowski swego czasu, w kilka godzin, załatwił powietrzną taksówkę dla Antonio Lindbaecka, by Szwed mógł przyjechać na mecz w zastępstwie kontuzjowanego Golloba. Ta sytuacja miała miejsce w dniu feralnego wypadku Tomasza na crossie. Znalezienie transportu do Nanning było dla Fiałkowskiego większym wyzwaniem, ale poradził sobie.
Tomasz odmówił jednak podróży prywatnym samolotem, gdyż uznał, że koszty są zbyt wysokie. Gollob stwierdził, że zaciśnie zęby i poleci liniami Air China z Warszawy do Nanning, bo pieniądze lepiej wykorzystać na leczenie i rehabilitację niż przeloty. Ostatecznie temat rozwiązano tak, że zarezerwowano Tomaszowi miejsce w klasie biznes. W tym przypadku nie była to jednak fanaberia, lecz niezbędne minimum.
ZOBACZ WIDEO Wypadek Tomasza Golloba wstrząsnął Polską. "To najważniejszy wyścig w jego życiu"