Obsesja mistrza świata. Za rok Doyle znowu będzie myślał o jednym

WP SportoweFakty / Jarek Pabijan / Od lewej: Patryk Dudek, Jason Doyle, Tai Woffinden
WP SportoweFakty / Jarek Pabijan / Od lewej: Patryk Dudek, Jason Doyle, Tai Woffinden

Jason Doyle spełnił swoje największe marzenie. Został mistrzem świata. W środowisku panuje przekonanie, że tytuł wcale nie utemperuje ambicji Australijczyka. W przyszłym sezonie znowu może być zdeterminowany, aby powtórzyć sukces.

- Jest w dobrym wieku dla żużlowca. Widać też, że jest ukształtowany sportowo, ale także może być spokojny, jeśli idzie o zaplecze sponsorskie i finanse - przekonuje Wojciech Dankiewicz. I nie sposób nie zgodzić się ze słowami naszego eksperta. Jason Doyle ma dopiero przecież 32 lata i jeszcze wiele lat jazdy przed nim. Tym bardziej, że Australijczyk do światowej czołówki dołączył stosunkowo niedawno. W cyklu Grand Prix startować zaczął dopiero w sezonie 2015.

Patrząc z tej perspektywy, można dojść do wniosku, że Doyle stosunkowo szybko dotarł na sam szczyt. Mistrzem świata byłby już przed rokiem, ale wtedy jego plany pokrzyżowała kontuzja. Mimo tego zawodnik się nie poddał i w tym sezonie udowodnił, że tytuł po prostu mu się należy. A to wcale nie koniec, bo ludzie znający Doyle twierdzą, że na jednym tytule może się nie skończyć. - Myślę, że za rok determinacji, z której słynie, mu nie zabraknie. To już ukształtowany zawodnik i bardzo ciekawy przypadek. W ogóle jego kariera jest interesująca. Tak naprawdę jeszcze trzy lata temu na pewno nie marzył nawet o mistrzostwie świata. Teraz wszedł na prawdziwy top, dlatego za rok powinien być nieco spokojniejszy. Będzie mógł dzięki temu udowodnić, że jest mistrzem, który może zdobyć więcej niż jeden tytuł - twierdzi Dankiewicz.

W środowisku mówią, że poza nieprzeciętnymi umiejętnościami, Doyle'a charakteryzuje przede wszystkim wielka ambicja. Przy tym wszystkim żużlowiec ma niesamowity chart ducha. Potrafi przezwyciężać własne słabości. Udowodnił to już nie raz, kiedy chodząc o kulach wsiadał na motocykl i z dziecinną łatwością ogrywał swoich rywali. Za rok, jeśli tylko kontuzje nie staną mu na drodze, możemy znowu oglądać Australijczyka zorientowanego na jeden cel. Złoto i mistrzostwo świata.

ZOBACZ WIDEO Organizacja meczu w PGE Ekstralidze

Źródło artykułu: