W piątek oficjalny serwis Żużlowej Reprezentacji Polski przekazał, że Maciej Janowski samowolnie opuścił zgrupowanie na Malcie. Później dochodziły do nas nowe informacje na ten temat, a głos w oświadczeniu w mediach społecznościowych zabrał sam zainteresowany. Podkreślał, że informował trenera Rafała Dobruckiego, iż chce wrócić do kraju kilka dni wcześniej. Wśród argumentów podawał m.in. ślub sponsorów, z którymi ma bardzo dobre relacje.
Janowski zdecydował się jednak wrócić na Maltę, po czym otrzymał informację, że jest wykluczony z reprezentacji Polski na obecny sezon. Wielu kibiców źle odebrało tę decyzję i stoi po stronie zawodnika, a nie trenera oraz Polskiego Związku Motorowego.
- Dużo mówiono o tym, że jest dobra atmosfera na zgrupowaniu reprezentacji Polski, a finalnie rzeczywistość okazała się zupełnie inna. Czasami rozumiem trenerów, gdy nie chcą robić wyjątków dla poszczególnych zawodników. Jednak gdy spojrzymy na to z drugiej strony, to jeśli Maciej rzeczywiście zgłaszał wcześniej, że w czasie obozu ma ważne sprawy, to mówimy o istotnym temacie. Trzeba w takich sytuacjach szukać kompromisów. To, co się stało jest, trochę na wyrost - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty Jacek Gajewski, były menedżer żużlowy.
ZOBACZ WIDEO: Stanowcza reakcja miliardera. Falubaz będzie pozywał dziennikarzy?
- W życiu czasami zdarzają się kolizje terminów. W takim przypadku warto byłoby pozwolić Janowskiemu na wcześniejszy wyjazd z Malty. Mam wrażenie, że jemu zależy na reprezentacji Polski, zdobył z nią medale ważnych imprez, większość obozu spędził razem z kolegami z drużyny, więc to nie było tak, że zlekceważył pobyt na zgrupowaniu. Myślę, że gdyby pozwolono mu na opuszczenie obozu zgodnie z jego prośbą, to inni zawodnicy nie mieliby pretensji o to, że jest traktowany w lepszy sposób, bądź wyróżniany - dodaje Gajewski.
Nasz rozmówca stara się szukać powodów, które sprawiły, że PZM do spółki z trenerem Dobruckim tak ostro zareagowali. Trudno mu jednak zrozumieć tę decyzję.
- Może osoby, które obecnie rządzą reprezentacją, obawiały się, że w kolejnych latach będzie trudno zmobilizować zawodników do udziału w zgrupowaniach. Dlatego podjęto radykalną decyzję, żeby tylko "dowalić" Maciejowi Janowskiemu. Najwyraźniej po to, żeby reszta żużlowców nie myślała o tym, że można coś innego robić w trakcie zgrupowania kadry. Trzeba zrozumieć to, że zdarzają się kolizje terminów, czyli to, o czym już wspominałem - podkreśla Gajewski.
Jeszcze przed tym, jak ogłoszono, że Janowskiego nie będzie w reprezentacji Polski, to kilku jego kolegów z drużyny opublikowało z nim zdjęcia w mediach społecznościowych, co można odebrać jako symbol wsparcia. Trener Dobrucki natomiast najprawdopodobniej trochę stracił w oczach swoich podopiecznych.
- Tak nie wygląda budowanie autorytetu wśród zawodników. Myślę, że nie polega to na tym, by jednemu z reprezentantów wlepić taką karę - ocenia nasz rozmówca.
Gajewski jednocześnie nie wyklucza, że obie strony dojdą jeszcze do porozumienia. W przeszłości Janowski był bowiem ważnym punktem kadry.
- Podjęto radykalną decyzję, a ja zastanawiam, się czy był brany pod uwagę argument, że Janowski może być nam potrzebny. Przecież, gdy chcemy osiągać bardzo dobre wyniki, to musimy korzystać z najlepszych zawodników, a akurat jest realne to, że usunięty z kadry żużlowiec będzie prezentował wysoką formę. Pozostaje pytanie, czy Polski Związek Motorowy będzie konsekwentny i czy utrzyma decyzję. Czasami pewne rzeczy się cofa. Zakładam, że gdyby była chęć przywrócenia Janowskiego do reprezentacji, to zawodnik mógłby pójść na kompromis - kończy Gajewski.