Stalowym Piórem to cykl felietonów Władysława Komarnickiego, byłego prezesa Stali Gorzów.
***
Typowałem, że do finału w Melbourne wjadą: Jason Doyle, Tai Woffinden, Bartosz Zmarzlik i Patryk Dudek. Za nic w świecie nie przypuszczałem jednak, że trafię ich dokładną kolejność. Prawdopodobieństwo takiego scenariusza wynosi przecież 1 do 43 680. To jak wygrana w lotto. Cieszę się, że zapisuję się w historii tego portalu.
Jasne, że pomogło mi trochę szczęście, bo gdyby nie defekt Patryka Dudka, to mielibyśmy inne rozstrzygnięcie. No cóż, można powiedzieć że szczęście sprzyja lepszym. 16 lat mojego doświadczenia, codziennego śledzenia co dzieje się w tym sporcie na łamach tego portalu, znajomości z Jarkiem Galewskim, to wszystko przyniosło taki nadspodziewany efekt. Typowanie to jednak loteria.
Tego samego nie można powiedzieć o Bartku Zmarzliku. Ja od początku sezonu wierzyłem w tego chłopaka. Nie udało mu się zdobyć tytułu mistrzowskiego, ale kariera wciąż stoi przed nim otworem. To nie był dla niego łatwy sezon. Tak naprawdę odbudował się dopiero w Malilli. Przyznam szczerze, że wówczas poleciały mi łzy wzruszenia. Tamten finał to była jazda w stylu wielkiego mistrza Tomasza Golloba. A co Bartek zrobił w Australii? Jason Doyle zdobył 19 punktów na 21 możliwych. Nie miał kompletu, bo dwukrotnie przegrał właśnie z Bartkiem Zmarzlikiem. Bartek jako jedyny pokonał w Melbourne nowego mistrza świata i chwała mu za to.
Zmarzlik wraca do formy. Przed nim pasmo sukcesów. To kompletny zawodnik, a jego słabsza jazda na początku sezonu wynikała wyłącznie z pewnych problemów z silnikami. Jestem teraz rozemocjonowany, ale pamiętam tego chłopaka jeszcze jako dzieciaka. On robi wielkie rzeczy już nie tylko dla miejscowej Stali Gorzów, ale także dla całego speedwaya w Polsce. Cieszę się, że mogłem być przy rozwoju jego kariery.
Gratulacje należą się też Patrykowi Dudkowi. Jakby nie patrzeć, to jest mimo wszystko młodzieniec z Ziemi Lubuskiej. Trzeba mieć z tego tytułu satysfakcję, także w Gorzowie. W Grand Prix jeżdżą najlepsi żużlowcy na świecie i radość łapie za serce, kiedy na koniec sezonu w najlepszej piątce mamy aż trzech Polaków, w tym dwóch z jednego województwa.
Wracając jeszcze do mojego historycznego wyczynu, to mógłbym to przekuć na sukces w zakładach bukmacherskich, ale z racji mojej pozycji społecznej, raczej to nie przystoi. Kiedyś miałem ciekawą rozmowę z jednym ze sponsorów Stali Gorzów. Oglądaliśmy wspólnie mecz i przed każdym wyścigiem typowałem kolejność na mecie. Ten człowiek był pod wrażeniem mojej osoby i wprost zapytał się czy nie chciałbym u niego zagrać. Powiedziałem, że chcę, ale nie mogę.
Władysław Komarnicki
ZOBACZ WIDEO Maria Andrejczyk zaczarowana żużlem. Podziwia żużlowców za ich odwagę