Lojalnie uprzedzam, że znowu zamierzam przeprowadzić totalne lanie wody, więc czytelników spragnionych intelektualnych doznań proszę o wzięcie trzech głębszych oddechów i przestawienie się na tryb odbioru uwzględniający ułomności tego felietonu. W zasadzie napisanie niniejszego tekstu miałem sobie darować, ale niestety jedna rzecz nie daje mi spokoju. Mam nieodpartą chęć wykrzyczeć na całą Polskę: a nie mówiłem?!
Wiem, to bardzo brzydko z mojej strony. Tym bardziej, że z natury jestem raczej spokojnym człowiekiem i nikomu źle nie życzę. Ale cóż tu począć, kiedy okazuje się, że taka Polonia Bydgoszcz to w pięćdziesięciu procentach Emil Sajfutdinow? Kibice znad Brdy burzyli się na mnie ostatnio, że twierdzę, iż bez Emila by zginęli. Ciekawe, czy po derbach Pomorza (39:51 w plecy) nadal są tacy pewni swego. Ciekawe, czy wciąż tak głęboko wierzą w wysokie zdobycze punktowe Chrzanowskiego i Lindbaecka oraz w to, że Jonsson stanie się prawdziwym liderem. Śmiem wątpić. A wątpić jest rzeczą ludzką. Gryfom życzę jednak wszystkiego najlepszego, a ich prezesowi, żeby mniej gadał i więcej działał.
Wiele niemiłych słów pod moim adresem padło, kiedy w poprzednim felietonie napisałem, że z taką jazdą Andersena i Bjerre czarno widzę jakiekolwiek zwycięstwo gdańskiego Wybrzeża w tegorocznych rozgrywkach. Tymczasem forma ekipy znad morza wciąż nie jest zachwycająca, co potwierdziła jej niedzielna porażka na własnym torze ze Stalą Gorzów (44:46). Idąc tropem moich oponentów, powinienem teraz głośno zaśmiać się w twarz każdemu z nich. Nie zrobię jednak tego, bo wiem, że raz się jest na wozie, a raz pod wozem. W chwili obecnej Wybrzeże jest jednak w stanie wygrać tylko dwa spotkania: z Bydgoszczą oraz z Wrocławiem. I to tylko na swoim owalu. Moim zdaniem to zbyt mało, żeby myśleć choćby o siódmym miejscu w tabeli Speedway Ekstraligi. A o dobrej postawie "Skóry" w niedzielnym meczu nie wspomnę z pełną premedytacją. Chłopak być może wraca do żywych i po prostu nie chcę zapeszać.
Unii Leszno gratuluję Leigh Adamsa. Szczerze. Drużyna z Wielkopolski trzy ostatnie ligowe punkty zawdzięcza przede wszystkim znakomitej postawie Australijczyka, który w 10 startach uzyskał łącznie 28 punktów. Niedzielne spotkanie z Falubazem (47:43 dla Byków) było prawdziwym horrorem, a ja przecierałem oczy ze zdziwienia, kiedy jeźdźcy spod znaku Myszki Miki wyprzedzali na trasie miejscowych chłopaków. Unia wciąż jest głównym kandydatem do złotego medalu DMP 2009, ale Kasprzak, Baliński, Hampel oraz Pavlic muszą solidnie popracować nad swoimi motocyklami, które jakby słabną z każdym okrążeniem toru. Problem ten było już widać w Częstochowie, kiedy jeźdźcy Byków walczyli na maksa, ale fatalne maszyny powodowały, że tracili podczas wyścigów swoje pozycje. A w ogóle, to w czasie meczu Leszna z Zieloną Górą chyba miałem jakieś omamy słuchowe. Ostrzeżenie za niebezpieczną jazdę dla Adamsa?! Nie może być!
O pojedynku Wrocławia z Częstochową (43:45) mam do powiedzenia tyle, że w chwili obecnej Włókniarz jest jedną z najsilniejszych ekip w tym kraju. Nicki Pedersen wykręcił "tylko" 11 oczek, a team spod Jasnej Góry i tak rozprawił się z Wrockiem na specyficznej nawierzchni Stadionu Olimpijskiego. Fakt, w zespole trenera Cieślaka solidnie niedysponowany (za dużo hot-dogów?) był Scott Nicholls, ale magiczne odrodzenie Włókniarza i tak budzi mój szacunek. I fajnie, że mistrz świata nie poszedł jednak do pierwszej ligi.
W najbliższą sobotę startuje cykl Grand Prix i wreszcie odpoczniemy sobie trochę od ligowych zmagań. Na kogo stawiam w Pradze? Cóż, chwilowo to tajemnica. Najpierw wypowiedzcie się wy, to przeanalizuję te wasze typy, a potem zagram u bukmachera. Ostatnio postawiłem na Crumpa i wtopiłem 10 złotych. Może tym razem szczęście mi dopisze?