Krzysztof Mrozek: Nie ma podstaw, by weryfikować wyniki ROW-u. Nie pozwolę zniszczyć klubu ani Łaguty (wywiad)

WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Na zdjęciu: Krzysztof Mrozek i Grigorij Łaguta
WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Na zdjęciu: Krzysztof Mrozek i Grigorij Łaguta

Prezes ROW-u Rybik Krzysztof Mrozek, w pierwszym wywiadzie po decyzji POLADA, twierdzi, że nie ma podstaw, by karać klub za wpadkę Grigorija Łaguty. Piętnuje też krytyków zawodnika. - Dziś go niszczą, jutro będą dzwonić i składać mu oferty - mówi.

Dariusz Ostafiński, WP SportoweFakty: Czy decyzja POLADA przesądza o losie klubu z Rybnika? Czy już nie ma szans na utrzymanie w PGE Ekstralidze?

Krzysztof Mrozek, prezes ROW-u Rybnik: Decyzją Panelu Dyscyplinarnego wymierzono Grigorijowi Łagucie wyłącznie karę wykluczenia. Nie unieważniono jednak jego wyników sportowych, czy to z dnia pobrania próbki, czy z kolejnych meczów. Kwestia unieważnienia wyników była poruszana podczas rozprawy, bo POLADA i PZM-ot o to wnioskowały. Natomiast skoro panel tego nie zrobił, rozumiem, że uznał argumentację Łaguty i jego prawnika, że w tym konkretnym wypadku nie ma do tego podstaw. Idąc dalej, skoro zrezygnowano z unieważnienia wyników indywidualnych, to nie ma podstaw do tego, by weryfikować wynik klubu sportowego.

Prawnik Przemysław Nasiukiewicz mówi, że ROW, w razie spadku straci przez Łagutę wielkie pieniądze i będzie mógł się domagać od niego odszkodowania. Czy klub to zrobi?

Temat wzajemnych rozliczeń pomiędzy Grigorijem a klubem jest naszą wewnętrzną sprawą. Rozumiem ten czas, w którym wszyscy żużlowi fachowcy domagają się zniszczenia Łaguty, ale niestety muszę ich rozczarować - tego nie będzie. Grigorij zrozumiał swoje niedopatrzenie podczas leczenia, zna konsekwencje wynikające z tego faktu dla klubu. Niejednokrotnie też przeprosił nas za kłopoty, jakich nam przysporzył. Proszę nie pomijać istotnego faktu - zawodnik został ukarany dwuletnim zawieszeniem - to też jest dla niego dużym problemem.

Menedżer Wojciech Dankiewicz twierdzi, że Łaguta nadepnął wielu osobom na odcisk i nie będzie mógł liczyć na złagodzenie kary. Dla niego lepiej by było, jakby posypał głowę popiołem.

Nie mam pojęcia, skąd wzięła się taka hipoteza u pana Dankiewicza. Wedle mojej wiedzy Łaguta nikomu nie deptał po odciskach. W rozprawie przed POLADA jest reprezentowany przez prawnika, stosuje procedurę zgodną z polskimi przepisami antydopingowymi, zawsze i w regulaminowym terminie zgłasza się na rozprawy, kompletuje wnioski dowodowe. Ze strony klubu, bo przypominam niektórym ekspertom, że Łaguta jest dalej naszym zawodnikiem, otrzymuje wszelaką niezbędną pomoc, w tym również prawną.

Dwa lata to dużo. Czy po tym czasie Łaguta będzie jeszcze równie wartościowym zawodnikiem, jak obecnie?

Oczywiście, że tak. Poza tym zawieszenie trwa dwa lata, ale zawodnik ma prawo do odwołania się od postanowienia POLADA. Znam Grigorija i wiem, że okres zawieszenia ciężko przepracuje tak, żeby po powrocie być jeszcze lepszym zawodnikiem i zdobywać punkty dla Rybnika. Ciekaw jestem, jak przed końcem upływu kary dla Łaguty będą zachowywali się działacze innych klubów. Chodzi mi o tych, którzy teraz go niszczą. To, co robią, jest obłudą. Spodziewam się, że wkrótce będą wydzwaniali do Łaguty, żeby u nich jeździł.

ZOBACZ WIDEO PGE Ekstraliga: rybnicki #SmakŻużla

Jacek Frątczak, menedżer Get Well, stwierdził po wyroku, iż był pewien, że uczciwość zwycięży. Jak pan to skomentuje?

Bardzo lubię pana Jacka, ale w obecnej sytuacji, moim zdaniem, powinien wstrzymać się od jakichkolwiek komentarzy. No, chyba że chce dochować należytej staranności w terminologii słowa uczciwość. Fakty są takie, że drużyna z Torunia ma najmniej punktów i powinna spaść z ligi. Chyba że uznamy, krakowskim targiem, iż leci Toruń z Rybnikiem. Get Well za wynik, my za przewinienie Łaguty. Swoją drogą, to kiepskie były te tłumaczenia Torunia o kontuzjach zawodników. Przypomnę, że ROW jechał ponad połowę sezonu bez kontuzjowanych Fricke'a, Szombierskiego i Skupienia. Na dokładkę, w pierwszej części sezonu, nie było Lindgrena, a w końcówce zawieszonego Łaguty.

Michał Rynkowski z POLADA twierdzi, że meldonium to twardy doping. Daje tym samym do zrozumienia, że Łaguta nie jest niewiniątkiem. Mówi też, że nie było żadnych dowodów na leczenie szpitalne po wypadku w lutym.

Po pierwsze z ogromnym zaskoczeniem przyjęliśmy postawę przedstawicieli POLADA, w szczególności pana Rynkowskiego, w toku postępowania. Wielokrotnie bowiem naruszana była zasada zachowania poufności określona w Polskich Przepisach Antydopingowych, z której jednoznacznie wynika zakaz publicznego wypowiadania się na temat faktów dotyczących sprawy będącej w toku. Obowiązek ten powinien być jeszcze rygorystyczniej respektowany, gdy mamy do czynienia z czyimś leczeniem. Łaguta i jego prawnik o wielu planowanych czynnościach dowiadywali się, nie od Panelu Dyscyplinarnego czy POLADA, tylko bezpośrednio z mediów, które były szybciej informowane niż zainteresowani.

Po drugie, przechodząc już do samego meldonium, to substancja ta w Europie Wschodniej była i jest powszechnie stosowana dla celów terapeutycznych. Wiele osób twierdzi, że umieszczenie jej na liście substancji zabronionych miało bardziej wymiar polityczny niż walki z twardym dopingiem, jak określił to pan Rynkowski. Nie wchodząc w politykę tylko w fakty dotyczące tej substancji, to ciężko jest uznać ją za twardy doping, który utożsamiany jest z substancjami mającymi bezpośredni wpływ na poprawę wyników sportowych poprzez zwiększenie siły, masy mięśniowej, wytrzymałości. Tymczasem substancja ta według wielu źródeł naukowych nie daje takich skutków. Potwierdza to również opinia producenta leku zawierającego substancję zabronioną wykrytą u Łaguty, który wyraźnie zaprzecza, by stosowanie go miało jakikolwiek wpływ na możliwość poprawy wyników sportowych. Obecnie, zgodnie z informacjami uzyskanymi od producenta, rozpatrywana jest sprawa wykreślenia tej substancji z listy substancji i metod zabronionych.

Po trzecie ciężko mówić o dowodach w sprawie, kiedy Panel Dyscyplinarny oddalił większość wniosków dowodowych, co oznacza uniemożliwienie ich przeprowadzenia. Jak więc Łaguta miał coś udowodnić, skoro wszystkim zależało tylko i wyłącznie na szybkim wydaniu decyzji, a nie na wszechstronnym zbadaniu sprawy?

Czy Panel Dyscyplinarny POLADA dochował staranności? Czy słusznie odrzucił dwóch świadków, których chciał powołać pełnomocnik Łaguty?

W mojej ocenie Panel Dyscyplinarny pracował bardzo chaotycznie z uwagi na odczuwalną presję czasu. To spowodowało liczne błędy sugerujące brak należytej staranności i skutkujące naruszeniem prawa Łaguty do sprawiedliwej rozprawy. Jak inaczej wytłumaczyć oddalenie niemal wszystkich wniosków dowodowych osoby, która korzysta z prawa do obrony i na której spoczywa ciężar wykazania okoliczności uniewinniających lub łagodzących? Mówimy nie tylko o oddaleniu wniosku o przesłuchanie dwóch świadków, w tym lekarza Łaguty, czy wniosku o powołanie biegłego w celu wyjaśnienia tego, czy rzeczywiście to meldonium jest twardym dopingiem, jak twierdzi dyrektor Rynkowski, ale również o niezważaniu na to, że Łaguta chciał skorzystać z fundamentalnego prawa zapoznania się z laboratoryjnym pakietem dokumentacyjnym dotyczącym próbki A i B, które nie zostały mu wydane. Poza tym panel zapoznał się z pismem prawnika Łaguty, ale bez dodanych do niego załączników.

Byłem naprawdę niezwykle zaskoczony, kiedy dowiedziałem się, że prawnik zawodnika wysłał do Panelu w ustalonym terminie pismo przygotowawcze, które liczyło ponad 20 stron i zawierało szereg załączników, a panel w dniu rozprawy nie miał świadomości, że takie pismo istnieje i się z nim przed rozprawą nie zapoznał. To pokazuje tylko i wyłącznie presję czasu. Finalnie panel poświęcił może 30 minut na pobieżne zapoznanie się z treścią pisma, nie zważając na brak załączników i stwierdził, że sprawa jest wszechstronnie przeanalizowana, więc z załącznikami nie muszą się zapoznawać.

Dodatkowo nie była to pierwsza taka sytuacja. Wniosek o wyłączenia terapeutyczne Łaguty został rozpoznany na podstawie skanu pisma, do którego technicznie nie było możliwości załączenia zdjęć rentgenowskich. Nie stało to jednak na przeszkodzie, by bez zapoznania się z tymi zdjęciami, wydać decyzję odmowną. W mojej ocenie prowadzenie postępowania w ten sposób nie powinno mieć miejsca, kiedy zawodnikowi potencjalnie grozi sportowa emerytura.

Dyrektor Rynkowski twierdzi, że Ekstraliga Żużlowa podejmując decyzje odnośnie weryfikacji wyników drużyny, będzie się kierowała przepisami FIM, które stanowią, że do zmiany rezultatu wystarczy dyskwalifikacja jednego zawodnika.

Zastanawiające jest dla mnie, na jakiej podstawie Ekstraliga Żużlowa ma zamiar odbierać punkty klubowi, podczas gdy Panel Dyscyplinarny nie nałożył na Łagutę kary unieważnienia wyników sportowych osiągniętych przez niego od dnia pobrania próbki do dnia powiadomienia o pozytywnym wyniku kontroli antydopingowej. A więc jeśli dobrze rozumiem, to weryfikacja wyniku drużyny może nastąpić jedynie wówczas, gdy istnieje orzeczenie stwierdzające w konkretnej sprawie unieważnienie indywidualnego wyniku zawodnika, które Ekstraliga Żużlowa miałaby odjąć z dorobku drużyny. Natomiast, gdy nie zrobił tego jedyny uprawniony do tego organ w Polsce, to, na jakiej podstawie Ekstraliga chce teraz odejmować punkty Łaguty z dorobku meczowego klubu?

Ponadto, zgodnie ze znowelizowaną ustawą o sporcie i nową ustawą o zwalczaniu dopingu w sporcie, postępowanie względem Łaguty prowadzone jest na podstawie Polskich Przepisów Antydopingowych. Zgodnie z tymi przepisami, żeby można było nałożyć na klub dodatkową karę w postaci odjęcia punktów, musi dojść do stwierdzenia naruszenia przepisów antydopingowych u więcej niż dwóch członków zespołu, co w tej konkretnie sprawie nie miało miejsca.

Źródło artykułu: