Betard Sparta Wrocław zremisowała (45:45) z Cash Broker Stal Gorzów zdobywając w czterech ostatnich biegach 18 punktów na 20 możliwych. To był nokaut mistrza Polski. - Przez cały mecz zbieraliśmy informacje. Dobra komunikacja w zespole, dobre zmiany i wynik jest, jaki jest - skomentował piorunujący finisz Sparty trener Rafał Dobrucki.
Szkoleniowiec wrocławian końcówkę rozegrał po mistrzowsku, wykorzystując rezerwy taktyczne. - Do połowy zawodów nie mieliśmy jeszcze tej trójki, na której można było zbudować wynik - przyznał Dobrucki, bo też początkowo dobrze jechał tylko Vaclav Milik, potem dołączył do niego Tai Woffinden, a dopiero w końcówce obudził się Szymon Woźniak. Dobrucki chwalił jednak nie tylko lokomotywy, ale i pozostałych. - Warto wspomnieć o Damianie Dróżdżu, który przywiózł podwójne zwycięstwo w wyścigu, w którym chyba nikt się tego nie spodziewał. Nawet pojedyncze punkty Maćka Janowskiego okazały się w ogólnym rozrachunku kluczowe - ocenił Dobrucki. - Jest potencjał w zespole. Cieszymy się, że zremisowaliśmy w Gorzowie i wygraliśmy dwumecz, mimo niedociągnięć. To oznacza, że jest jeszcze coś do zrobienia - dodał.
Co było kluczem do wywalczenia korzystnego rezultatu w dwumeczu? - Najważniejszy był spokój. Tego nauczyliśmy się po przegranym meczu z Gorzowem u siebie (44:45 w rundzie zasadniczej - dop. red.). Tamto spotkanie i drugi półfinał można do siebie porównać. Wtedy goście odwrócili wynik szukając kolejnych ogniw, tym razem my to zrobiliśmy. Niekiedy jest tak, że temu goniącemu jest łatwiej. Prowadzący zaczyna popełniać błędy lub przysypia i tak się dzieje - odparł trener wrocławian.
W Gorzowie kontuzjowanego Maksyma Drabika zastąpił Lars Skupień. Czy są szanse, aby Drabik wrócił na finałowego spotkania w szeregi Sparty? - Nie wywołujemy żadnej presji na nim, zdrowie jest najważniejsze. Każdy wie, jaka jest sytuacja. Złamany obojczyk to sprawa indywidualna. Czasami zrasta się po kilku dniach, innym razem po sześciu tygodniach - przyznaje Dobrucki.
Przed sezonem wrocławianie byli stawiani w roli faworytów rozgrywek i są już w finale. W najważniejszych meczach zmierzą się natomiast z Fogo Unią Leszno. - Oczekiwania wobec nas były duże. Na początku sezonu trochę rozdmuchano temat. Nie jest to komfortowa sytuacja, więc odpychaliśmy to od siebie. Zrobiliśmy sobie pewną gradację celów. Pierwszym etapem był awans do fazy play off, później finał, a co na końcu, to można się domyślić - kończy Dobrucki.
ZOBACZ WIDEO Upadek Drabika i piękne zwycięstwo Smektały. Zobacz skrót 2. finału IMŚJ w Guestrow [ZDJĘCIA ELEVEN EXTRA]