W poniedziałkowym meczu Grupy Azoty Unii Tarnów z Orłem Łódź (49:41), który dał Jaskółkom awans do finału Nice 1. Ligi Żużlowej, w jednym z wyścigów zrobiło się gorąco w parze Artur Czaja - Artur Mroczka. Nie uszło to uwadze kibiców, którzy komentowali poczynania zawodników na torze, że ci znowu się nie dogadują.
Zawodnicy jednak dementują wszystkie plotki. - Z Arturem nie ma żadnych spięć na torze. My się kochamy już od pięciu czy sześciu meczów. Artur jechał z przodu, ja go wypuściłem. Ale lubię pozwalać sobie na za dużo i dojeżdżałem do niego za blisko. Wtedy jeszcze mnie podniosło. Pewnie to wyglądało jakbym miał w niego walnąć, ale szybko zamknąłem gaz - tłumaczył Mroczka.
- To jest to, że ja chcę jechać z nim w parze. Jakbyśmy byli złączeni, sklejeni. To jest jazda razem. Może to wygląda trochę groźniej, ostrzej, ale to jest pilnowanie siebie nawzajem - dodał.
Podobnie sprawę widział młodszy Artur z drużyny tarnowskiej i nie miał on żadnych pretensji do kolegi. - W tym biegu to była jazda parą i on mi robił miejsce. Ja byłem trochę wolniejszy i może miałem gorszą ścieżkę, ale właśnie bardzo dobrze się dogadywaliśmy w tym biegu. Może wyglądało to inaczej, bo jechaliśmy blisko siebie. Wiedzieliśmy, że Hans Andersen nas atakuje i nie chcieliśmy go wpuścić - wyjaśnił Czaja.
Dwójka zawodników nawet tak samo myśli o czekającym ich drużynę meczu ze Zdunkiem Wybrzeże Gdańsk. Nie obawiają się tego spotkania, choć szeregi rywala wzmocnił Mikkel Bech. - Jedziemy na finał do Gdańska. Wiadomo, każda drużyna się może wzmocnić. My tego nie potrzebujemy, bo jesteśmy mocni od początku do końca. Będziemy walczyć - powiedział Mroczka. Drugi Artur mu wtórował. - Nie myślimy o wzmocnieniu Gdańska. Po prostu jedziemy tam zrobić jak najlepszy wynik - zakończył Czaja.
ZOBACZ WIDEO Wykluczenie Ljunga i atomowy Zagar. Zobacz skrót meczu Dackarna - Smederna [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]