Walasek z logo Piotra i Pawła na kevlarze jeździł już w poprzednim sezonie. Podpisana w piątek umowa reguluje warunki współpracy zawodnika z firmą w zakresie startów żużlowca Falubazu w cyklu Grand Prix. - Jesteśmy obecni w żużlu od dwóch lat i chcemy zwiększać swoje zaangażowanie. Naszymi głównymi klientkami są kobiety, a żużel jest jedynym tak męskim sportem, który równocześnie jest chętnie oglądany przez kobiety i są one dużą częścią widowni. A cykl Grand Prix jest szczególnie emocjonujący, stąd dzisiejsza umowa - wyjaśnił Piotr Woś, prezes zarządu Piotr i Paweł. - W tym sezonie będziemy także obecni w Toruniu, Zielonej Górze, Lesznie i oczywiście w Poznaniu - dodał. Prezes nie ujawnił kwoty, na którą opiewa umowa, zdradził jednak, że w tym roku jego firma zainwestuje w żużel kilkadziesiąt tys. zł, a od początku przygody z czarnym sportem Piotr i Paweł wydał na ten rodzaj marketingu grubo ponad 100 tys. zł.
- Po raz pierwszy podpisuję umowę sponsorską w obecności kamer i dziennikarzy - przyznał wyraźnie zmieszany Walasek. - Nie będę obiecywał żadnych wyników w GP, nie będę mówił, że moim celem jest półfinał, czy jakiekolwiek inne miejsce. Było już kilku zawodników, którzy takie plany snuli, a potem musieli się tłumaczyć, dlaczego nie wyszło. Podejdę do tych startów bez zbędnej presji - dodał.
Nie mogło zabraknąć pytań o domniemany transfer Nickiego Pedersena do Zielonej Góry. Gdyby Duńczyk trafił do Falubazu, drużyna ta miałaby w składzie trzech zawodników z GP, a w meczu może wziąć udział tylko dwóch. W związku z tym spekulowano, że z udziału w cyklu miałby zrezygnować właśnie Walasek. - Nie zamierzam rezygnować z cyklu GP - zapewnił. - Na żużlu ścigam się od wielu lat, jest to jeden z moich głównych sukcesów i nie zrezygnuję z niego. Szczególnie, że awans do cyklu jest chyba trudniejszy niż utrzymanie się w nim. W eliminacjach nie ma miejsca na żaden błąd, a z turnieju finałowego wchodzi jedynie trzech żużlowców. W GP tych rund jest wiele i jak raz się nie powiedzie, to można później odrobić - powiedział. - A co do Nickiego Pedersena, to myślę, że prezesi bardziej rozmawiają o przyszłości i po prostu w taki sposób robią marketing - wyjaśnił Grzegorz Walasek.