W klubie pojawiło się wtedy czterech kandydatów na przyszłych żużlowców. Żadnego z nich nie ma już w tej chwili w Polonii. - Najciekawszy numer był panem, który stawił się w klubie ze swoim synem. Najpierw zostaliśmy wnikliwie wypytani o warunki sprzętowe czy opiekę trenerską. Po chwili padło pytanie, ile chłopak będzie u nas na starcie zarabiać. Kiedy wyjaśniłem, że wynagrodzenia są pochodną wyniku sportowego, to temat się tak naprawdę skończył - wyjaśnia Władysław Gollob.
Prezes Polonii Bydgoszcz tłumaczy, że w klubie na adeptów czeka sześć kompletnych motocykli, ale tak naprawdę nie ma z nich kto korzystać. W tej chwili Polonia robi, co może, żeby rozwijali się juniorzy, którzy startują w meczach ligowych, czyli Tomasz Orwat, Patryk Sitarek i Mateusz Jagła. - W mieście jest dualizm, bo Bydgoskie Towarzystwo Żużlowego prowadzi szkółkę na minitorze. W jednym ośrodku przy stosunkowo niewielkim zainteresowaniu trudno o funkcjonowanie dwóch podobnych podmiotów - przekonuje Gollob.
Polonia rezygnować ze szkolenia jednak nie zamierza. Jesienią klub zamierza ogłosić kolejny nabór. Wielkiego zainteresowanie pewnie nagle nie będzie, ale w klubie liczą, że cokolwiek się ruszy. - Problem bierze się w dużej mierze z tego, że młodzi ludzie są obecnie w większości zainteresowani konsumpcją i wygodnym życiem. Z wyczynowym uprawianiem sportu taka postawa nie ma wiele wspólnego. Ze swojej strony na pewno będziemy zachęcać co udziału w kolejnych naborach wszystkimi możliwymi kanałami informacyjnymi - podsumowuje Gollob.
Prezes bydgoskiego klubu zwraca zresztą uwagę, że problem widoczny jest nie tylko w Polonii. Słabe nabory są również w innych ośrodkach pierwszoligowych, a bywa i tak, że kluby nie organizują ich wcale.
ZOBACZ WIDEO Powrót żużla do stolicy? PZM gotów pomóc (WIDEO)