Żużel. Trener-legenda. Z Motoru Lublin chciał zrobić potęgę

Archiwum prywatne / Archiwum Andrzeja Zwierzchowskiego / Na zdjęciu: Witold Zwierzchowski z lewej strony
Archiwum prywatne / Archiwum Andrzeja Zwierzchowskiego / Na zdjęciu: Witold Zwierzchowski z lewej strony

Witold Zwierzchowski to jeden z najbardziej zasłużonych ludzi dla Motoru Lublin. W latach dziewięćdziesiątych chciał zrobić z klubu potęgę. Uznawany jest za najlepszego trenera w historii Motoru. Mija 29 lat od jego śmierci.

W tym artykule dowiesz się o:

Witold Zwierzchowski rozpoczął swoją przygodę z żużlem pod koniec lat 60. Zyskał reputację specjalisty od własnego toru, zwłaszcza na obiekcie przy Alejach Zygmuntowskich, gdzie często wykorzystywał starty z zewnętrznych pól. Pomimo swoich umiejętności nie był postrzegany przez trenerów jako pewny punkt w meczach wyjazdowych, co sprawiało, że rzadko występował na obcych torach. Karierę zawodniczą zakończył po sezonie 1979, po czym rozpoczął pracę jako trener.

Na początku pełnił funkcję asystenta Mariana Staweckiego. W 1982 roku Motor Lublin awansował do pierwszej ligi (obecnie Ekstraliga), a w kolejnym sezonie, gdy klub utworzył drużynę rezerw, to właśnie Zwierzchowski został odpowiedzialny za szkolenie młodych zawodników. Dzięki niewielkiej różnicy wieku miał z nimi bardzo dobry kontakt.

Po krótkim pobycie w najwyższej klasie rozgrywkowej Motor wrócił do drugiej ligi, a zespół rezerw połączono z pierwszą drużyną. Wkrótce to Zwierzchowski objął stanowisko głównego trenera. Były to trudne lata dla lubelskiego żużla – z jednej strony walka o awans, z drugiej problemy finansowe. Mimo to efekty jego pracy były widoczne, czego przykładem byli solidni zawodnicy, tacy jak Jerzy Mordel czy Robert Jucha.

ZOBACZ WIDEO: Wytypował kolejność PGE Ekstraligi. To nie Motor będzie mistrzem Polski

Ceniono go za doskonały kontakt zarówno z pierwszą drużyną, jak i z młodzieżą. - Z jego pomocą wywalczyliśmy wicemistrzostwo Polski. Był oddany zespołowi, choć miewał konflikty z działaczami, zawsze stał po stronie zawodników. Mistrz taktyki, potrafił przewidywać ruchy rywali i maksymalnie wykorzystywać potencjał swoich podopiecznych - wspomina Jucha.

Zwierzchowski pasjonował się pokerem. Marek Kępa podkreślał, że był znakomitym graczem, zachowującym kamienną twarz, co wprowadzało atmosferę rozluźnienia podczas dalekich wyjazdów. Podobnie podchodził do prowadzenia drużyny, traktując zawodników jak karty, które umiejętnie rozgrywał. Przykładem była taktyka celowego przyjeżdżania na ostatnim miejscu, aby umożliwić rezerwę taktyczną - często przynoszącą pozytywne efekty.

- Dla Witka mecz kończył się dopiero po ostatnim biegu. Pamiętam, ile programów i rozpisek przygotowywał. Był zawsze gotowy na różne scenariusze, nawet kosztem zarwanych nocy. Sam wiele się od niego nauczyłem - opowiada Jacek Ziółkowski, menedżer Motoru Lublin.

Zwierzchowski był trenerem, który oczekiwał od zawodników pełnego poświęcenia. Oprócz strategii kładł duży nacisk na przygotowanie fizyczne, szczególnie na bieganie. – Zawsze ćwiczył z nami, przygotowywał się wcześniej, by trenować razem z drużyną – wspomina Piotr Więckowski, wiceprezes klubu. Jerzy Głogowski dodaje: – Po jego treningach byliśmy wyczerpani.

Umiejętnie budował drużynę, łącząc doświadczenie z ambicją. Potrafił zmotywować zawodników, czego dowodem są słowa Piotra Styczyńskiego: - Po słabszym biegu potrafił mnie tak zmobilizować, że wygrywałem kolejny bez problemu.

Zawsze wiedział, kiedy ktoś udawał kontuzję lub próbował symulować. - Znał się na rzeczy, nie dało się go oszukać – podkreśla Głogowski. Zwierzchowski cenił zdanie zawodników i traktował ich jak rodzinę.

W 1989 roku Motor Lublin ponownie awansował do pierwszej ligi, a rok później utrzymał się dzięki transferom Hansa Nielsena, Antonina Kaspera i Dariusza Stenki. - Takich trenerów jak Zwierzchowski jest coraz mniej - przyznaje Stenka.

W 1991 roku do zespołu dołączył Leigh Adams, a Motor Lublin sięgnął po srebrny medal, ustępując jedynie Morawskiemu Zielona Góra. Z czasem jednak klub zaczął borykać się z problemami organizacyjnymi, co skłoniło Zwierzchowskiego do odejścia w 1995 roku, gdy dostrzegł brak perspektyw.

Dariusz Śledź, były zawodnik, podkreśla: - Zwierzchowski kochał żużel. Był moim pierwszym trenerem i to od niego nauczyłem się podstaw. Po jego odejściu praca w Sparcie Wrocław pozwoliła mu w pełni rozwinąć swój potencjał.

Po sezonie 1995 Witold Zwierzchowski zachorował i niedługo później zmarł. Pozostawił po sobie pamięć jako wybitny trener, który zawsze stawiał dobro drużyny na pierwszym miejscu.

Komentarze (2)
avatar
sparki
5 min temu
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Dlaczego fajni ludzie tak szybko odchodzą, a kanalie żyją długie lata i psują życie spokojnym obywatelom,dlaczego ?,wiem,pytanie bez rzeczowej odpowiedzi . 
avatar
KacperU.L
6 min temu
Zgłoś do moderacji
3
0
Odpowiedz
Ze śmiechu normalnie mowę Kacperkowi odjęło.A,poza tym wy to celowo robicie ekipie z azjatyckiej czesci Polski.Legenda,potęga,wychowankowie.Ale karma wróci do was.Spokojnie.