Cristian Zubillaga przyleciał do Europy w maju. Jedną z osób, która stała za sprowadzeniem 19-letniego Argentyńczyka do Polski jest właśnie Dawid Stachyra, zawodnik II-ligowego Stal-Met Kolejarza Opole.
Panowie poznali się zimą w Ameryce Południowej. Wówczas Stachyra miał zaproponować kilku Argentyńczykom przyjazd do Polski.
- Stachyra ukradł mi pieniądze. To złodziej - ostro formułuje oskarżenie Zubillaga. - Moja rodzina wysłała mu 7 tysięcy dolarów przed moim przyjazdem do Polski. Miał kupić mi motocykl. Obiecał, że będzie to bardzo dobry i szybki sprzęt, z którego będę zadowolony. Okazało się jednak, że ten motocykl w ogóle nie był kompletny i brakowało w nim wielu części - dodaje Argentyńczyk. Stachyra jednak nic nie ukradł. Co najwyżej, mógł nie wywiązać się z umowy.
O co konkretnie chodzi? Stachyra za 7 tysięcy dolarów (ok. 26 tysięcy złotych) miał przygotować motocykl Zubilladze pod starty na europejskich torach. W tym celu udał się do Rafała Haja, głównego mechanika Grega Hancocka. - Dawid faktycznie wziął u mnie jeden silnik po Gregu Hancocku i kilka części - mówi nam Haj. I właśnie o te części toczy się spór.
Otoczenie Zubillagi twierdzi, że Stachyra powkładał do motoru jakieś swoje, zużyte części, a obicia i zasłony wziął dla niepoznaki za grosze od teamu Nickiego Pedersena. - Jak chłopaki rozkręcili motocykl, to po numerze seryjnym okazało się, że rama jest z 2008 roku - twierdzi Sławomir Gawron, menedżer argentyńskiego żużlowca.
- Jak kupujesz sprzęt, nigdy nie wiesz, co jest w środku - odpowiada Stachyra.
- W dodatku brakowało gaźnika. To nie wyglądało na sprzęt za 7 tysięcy dolarów - stwierdza Gawron.
Podobno Zubillaga początkowo nie dostał w zamówionym sprzęcie tej niezbędnej części. Spieszyło mu się jednak, więc dodatkowo przelał na konto Stachyry ok. 600 dolarów. - Ale nie otrzymałem ani gaźnika, ani też Stachyra nie zwrócił mi za to pieniędzy. Pisałem mu wiadomości przez dwa miesiące, ale nie odpisał - twierdzi żużlowiec z Ameryki Południowej.
Dawid Stachyra przyznał nam, że faktycznie nie zwrócił pieniędzy za gaźnik, który miał dostarczyć kontrahentowi. - Tak, jestem mu dłużny. Dałem ciała. Miałem na koncie przygotowane dwa i pół tysiąca złotych, ale zablokowane zostały moje środki na koncie. Nie jeżdżę ostatnio w Opolu i nie zarabiam, więc jest mi naprawdę cholernie ciężko. Wciąż ciągną się za mną problemy po tym jak miałem kontakt w Wybrzeżu Gdańsku i nie dostałem większości środków. Inne osoby zalegają też mi. Jak tylko dostanę wypłatę, to zwrócę mu pieniążki - zapewnia 32-letni żużlowiec.
Pozostałe zarzuty Zubillagi są już zdaniem Stachyry wyssane z palca. Zawodnik Kolejarza żałuje, że zaangażował się w pomoc 19-latkowi. - Chciałem chłopakowi pomóc, a on teraz opowiada takie rzeczy. Przyjechał tu sam i nic nie miał. Pozwałbym go do sądu, ale jest już na drugim końcu świata. Mam faktury za zakup sprzętu, mogę je przedstawić - twierdzi Stachyra.
Zubillaga w poniedziałek wyjechał z Polski, zabierając ze sobą „trefny” ekwipunek. - Wracam do domu z jakimś gó...em, a nie motocyklem - kończy junior z Argentyny.