Od kilku tygodni Facundo Albin i Cristian Zubillaga mieszkają w Rzeszowie. Zanim obaj trafili do stolicy Podkarpacia, wylądowali w Hiszpanii. Przylecieli oni z Argentyny samolotem, aby rozwijać w naszym kraju swoją żużlową pasję. Następnie kupili busa i wybrali się nim w drogę do Rzeszowa.
- W Luksemburgu padł im alternator, więc do samego Rzeszowa jechali bez świateł - mówi Bartłomiej Niemiec, który jest pełnomocnikiem Argentyńczyków. - Mało tego, zatrzasnęli sobie jeszcze kluczyki w środku. Z wybitą szybą i bez alternatora jechali od Luksemburga do Rzeszowa. Wcale jednak nie narzekali. Oni są niezwykle zdesperowani, żeby rozwijać się w żużlu. Nie ma dla nich żadnych przeszkód. Sam fakt, że rzucili wszystko i przylecieli do Europy, żeby jeździć na żużlu, to tak, jakby nagle Kenijczykowi kazać ubierać narty i jechać na skocznię narciarską - opisuje.
Albin i Zubillaga znają się z Dawidem Stachyrą, który startował w Indywidualnych Mistrzostwach Argentyny. - Kiedy tylko zjawili się w Rzeszowie, pojechali od razu do niego, aby złożyć motocykle. Potem obejrzeli mieszkanie, a następnie zabrali motocykle i o czwartej nad ranem byli już w drodze na Ukrainę na Międzynarodowy Turniej Par w Równem - komentuje Niemiec.
Obaj zawodnicy świetnie odnajdują się w europejskich realiach. Na dobrą sprawę jedynym ich kłopotem jest bariera językowa. Z tym problemem radzą sobie w nietypowy, ale coraz bardziej popularny wśród młodych ludzi sposób. - To jest dosyć komiczne, ale porozumiewamy się poprzez tłumacza Google. Siedzimy sobie w mieszkaniu we trzech. Każdy z nas klepie coś w klawiaturę i w ten sposób rozmawiamy. Oni po angielsku mówią średnio, ja także mało rozmawiam w tym języku - mówi pełnomocnik zawodników, którzy w swojej ojczyźnie porozumiewają się po hiszpańsku.
ZOBACZ WIDEO Żużlowa prognoza pogody. Możliwy deszcz w całej Polsce
W Rzeszowie obaj kaleczą po angielsku. Swoją rolę w kontaktach z zawodnikami odgrywa Stachyra. - On po swoich wyjazdach do Argentyny bardzo dobrze opanował hiszpański. Kiedy widzimy się razem z nim, to pełni on rolę tłumacza. Dawid w ogóle ma talent do języków obcych, bo studiował przecież filologię rosyjską. Facundo i Cristian najważniejsze zwroty w naszym języku już rozumieją, czyli "kur**" lub "fajna dupa". Chłopaki ich już przeszkolili z podstaw języka polskiego - śmieje się Niemiec.
Albin podpisał kontrakt z KSM-em Krosno. 24-latek liczy na to, że uda mu się zadebiutować w polskiej lidze jeszcze w tym sezonie. Uważa on, iż jest w stanie pojechać na poziomie Davida Bellego czy Ilji Czałowa, którzy aktualnie mają pewne miejsca w składzie ekipy z Miasta Szkła. Przed podpisaniem umowy w Krośnie miał także ofertę z Kolejarza Rawicz. - Tam miałby większą szansę na jazdę. Jest na tyle silny, by sobie poradzić. Wybrał jednak Krosno z uwagi na to, że jest zdecydowanie bliżej Rzeszowa - wyjaśnia przyjaciel zawodnika.
Facundo w Polsce nie miał zamiaru jeździć na "osiołkach". - Przed meczem Stali z Wybrzeżem, który nie doszedł do skutku, Facundo zobaczył, że Irek Kwieciński zajmuje się motocyklami Watta. Jednego kupił od Davey'a Staszek Burza, a Albin zainteresował się drugim. Od razu zadzwonił do ojca, by zapytać o zgodę. Jak wróciłem do mieszkania, to sprzęt stał przed telewizorem, bo Facundo i Cristian wywieźli go windą na siódme piętro. Po prostu nie mieli go gdzie schować - kontynuuje Niemiec. Sprzęt Watta kosztował Albina 4600 dolarów.
Zakupów dokonał także Zubillaga. To jeszcze junior, który prezentuje nieco niższy poziom od Albina. - W Argentynie Facundo jest gwiazdą. Cristian to jest chłopak, który dopiero się uczy. Podchodzi do tego na zasadzie, że albo wyjdzie, albo nie. Chce się rozwijać, bo zainwestował w silnik od Rafała Haja. Cristian ma wzrost Przemka Pawlickiego, więc na pewno będzie mu trudno w żużlu - przyznaje Niemiec.
Albin ma jedną charakterystyczną cechę. Jeździ niezwykle ryzykownie. - Boję się o Facundo, bo wchodzi on w wiraż z nogą podniesioną tak wysoko, jakby był mistrzem karate. To może kiedyś źle się skończyć. Inna sprawa, że kibice to uwielbiają - opowiada pełnomocnik duetu.
Argentyńczycy w Polsce korzystają z niemal każdego zaproszenia na trening czy zawody. Również w tym przypadku wynikają z tego zabawne sytuacje. - Tydzień temu wpadli do mieszkania i wołają, że już jadą do Krosna, bo spóźnią się na trening. Myślę sobie, że skoro oni mówią o treningu, to ja na pewno bym o tym wiedział. Zadzwoniłem szybko do Mariusza Fierleja. Okazało się, że trening jest dzień później. Zawróciłem ich w połowie trasy. Podobnie było w ostatni weekend, kiedy Facu chciał jechać do Świętochłowic, a zawody były w Równem - obrazuje codzienne życie z Argentyńczykami Niemiec.
Albin i Zubillaga znajdują również czas na inne rzeczy. W rozmowie z WP SportoweFakty zgodnie przyznali, że kręcą ich polskie dziewczyny. Jeśli chodzi o sam żużel, to wielkim przeżyciem dla nich było Grand Prix Polski w Warszawie. - Zabrałem ich na te zawody. Na samym końcu, kiedy był już pokaz laserów, ludzie zaczęli się rozchodzić. Facundo i Cristian stali wpatrzeni w murawę i rozpłakali się. Byli pod takim wrażeniem turnieju oraz całej otoczki, że trudno to opisać. Ryczeli jak bobry, bo ciśnienie im puściło - oznajmia nasz rozmówca.
Albin ma w Polsce pozostać do końca sezonu. Zubillaga do Argentyny wróci nieco wcześniej. Obaj jednak przyjechali do Polski w tym samym celu. - Oni przyjeżdżając tutaj w ogóle nie myśleli o pieniądzach. Dla nich liczy się tylko jazda na żużlu. W Polsce w ogóle nie zarabiają. Jeżeli jest taka możliwość, to przyjmują każde zaproszenie na treningi czy turnieje - kończy Niemiec.