Menedżer Unii o braku taktycznych roszad, sprzętowym kryzysie i męskich rozmowach (wywiad)

WP SportoweFakty / Tomasz Jocz / Piotr Baron w otoczeniu zawodników Fogo Unii
WP SportoweFakty / Tomasz Jocz / Piotr Baron w otoczeniu zawodników Fogo Unii

Fogo Unia Leszno miała być dream-teamem, który zmiecie rywali z powierzchni ziemi. Drużyna przegrała już jednak trzy z sześciu spotkań, a prezes Piotr Rusiecki zapowiedział męskie rozmowy, bo boi się, że play-off ucieknie.

Dariusz Ostafiński, WP SportoweFakty: Fogo Unia bezdyskusyjnie przegrała wyjazdowy mecz z Betard Spartą (39:51). Dlaczego pierwszą zmianę zrobił pan dopiero w 13. biegu, gdy wynik już był przesądzony?

Piotr Baron, menedżer Fogo Unii Leszno: Wcześniej nie było kim i za kogo. Zawodnicy jechali w kratkę. Według mnie robienie rezerwy taktycznej ma sens, gdy może ona przynieść efekt punktowy. Robienie zmiany dla zmiany niczego nie wnosi. Niestety nie mieliśmy mocnego punktu w zespole. Dopiero na końcu przebudził się Piotr Pawlicki, lepiej zaczęli też jechać Emil Sajfutdinow i Grzegorz Zengota.

Przyznaję, że pole manewru miał pan ograniczone, ale może należało zaryzykować wcześniej niż w 13. wyścigu. Na zasadzie, a nuż się uda.

To byłoby strzelanie ślepakami. Trener musi słuchać zawodników, a ci mówili, ze nie są spasowani, że mają problem z dobraniem odpowiednich przełożeń. Nie mieli ani dobrego startu, ani szybkości na trasie. Nawet po trzeciej rundzie nie wiedzieli, w którą stronę należy pójść z regulacją.

ZOBACZ WIDEO Robert Lewandowski: Nie możemy sobie na to pozwolić

Jak to jest, że tak naszpikowany gwiazdami zespół nie ma lidera? O co chodzi?

Przyznaję, że nie mamy lidera i to jest nasz problem. Jego brak bierze się z tego, że mamy duży problem sprzętowy. Na początku wyglądaliśmy pod tym względem dobrze, ale od jakiegoś czasu jest kiepsko. Szukamy rozwiązań, ale na razie bez rezultatów. Wiadomo, że szybki silnik to więcej niż połowa sukcesu. Nawet taki Greg Hancock, wielkie nazwisko i mistrz, bez sprzętu nie był w stanie niczego zrobić. Nie załamujemy jednak rąk. Zawodnicy posłali silniki do serwisu, któryś z nich może nawet zdecydować się na zmianę tunera. Zobaczymy co będzie.

To przez kłopoty sprzętowe niektórzy zawodnicy wyglądają tak niewyraźnie?

Tak, bo kiepskie silniki przekładają się na marny styl jazdy. Żużlowiec, który nie ma dobrego sprzętu gubi się, popełnia błędy. Sam jeździłem, więc wiem co moi zawodnicy czują i jak bardzo ta sytuacja ich dołuje. Jak człowiek szuka i co rusz próbuje czegoś nowego, a nic nie działa, to potem zaczyna się jazda w dół. Wracając natomiast do pytania o brak lidera, to jak go znaleźć, kiedy dzieje się coś takiego. W tej chwili mamy bardzo dobre nazwiska, ale te bardzo dobre nazwiska nie mają na czym się ścigać. Jednak szukają, testują, więc czekamy.

Będą jakieś wstrząsy w drużynie? Prezes Piotr Rusiecki zapowiada męskie rozmowy.

Trzeba porozmawiać, bo jest o czym. Mówiąc dosadnie jesteśmy w czarnej d***, gdy idzie o sprzęt, i jakoś trzeba ten problem rozwiązać. Dyskusje mogą w tym pomóc. Czas mamy do niedzieli, więc jest nadzieja, że treningi, które odbędziemy, ale i też wspomniana rozmowa, zmienią cokolwiek na plus.

Biorąc pod uwagę ostatni mecz, to chyba tylko Zengota nie zawiódł. Nawet tak chwaleni i mocni juniorzy pojechali, jak nie oni.

To prawda. Juniorom, podobnie jak reszcie, ciężko było się spasować. Dopiero, jak zrobiliśmy już takie bardzo drastyczne kroki, to sprawy ruszyły z miejsca. Co do Grześka, to faktycznie idzie mu teraz dobrze. Musiał poczekać na swoją szansę, ale on ma się na czym ścigać.

Play-off może uciec Unii?

Przegraliśmy dwa ciężkie wyjazdy, we Wrocławiu i w Gorzowie, ale pamiętajmy, że jesteśmy w okresie testowym. Chodzi o to, że szukamy dobrego sprzętu. To nas oczywiście nie usprawiedliwia. Nikt, włącznie ze mną, nie jest zadowolony z tego, co się dzieje. Zawodnicy też są źli na siebie, bo nikt nie jedzie po to, żeby zdobywać kilka punktów w meczu. Liczę jednak na to, że znajdziemy dobry sprzęt i w końcu pojedziemy swoje.

Źródło artykułu: