Mateusz Klejborowski: Minęło sporo czasu zanim zdecydowałeś się podpisać aneks finansowy do kontraktu...
Mirosław Jabłoński: Zgadza się. Rozmowy przeciągały się w czasie, ale najważniejsze, że w końcu doszliśmy do porozumienia i dalej będę występował w Gnieźnie. Myślę, że obie strony mogą być zadowolone z wypracowanego kompromisu.
Zaraz po zakończeniu ubiegłego sezonu słyszałem niepokojące opinie, że zastanawiasz się nad zakończeniem kariery. To prawda?
- Nie. Nie było takiego tematu.
Myślałeś, żeby odejść z Gniezna?
- Były dwie propozycje, ale teraz nie chciałbym już do tego wracać. Nie ma sensu robić niepotrzebnego zamieszania. Zostaję w Starcie i to jest najważniejsze.
Jeszcze kilka lat temu z powodzeniem ścigałeś się w Ekstralidze, ostatnio w I lidze, a teraz czekają cię występy w najniższej klasie rozgrywkowej... Jak do tego podchodzisz?
- Nie da się ukryć, że ostatni sezon w moim wykonaniu był bardzo zły. Kompletnie się pogubiłem, dlatego uważam, że występy w II lidze wyjdą mi na dobre. Będę miał okazję odbudować formę i dopiero wtedy spróbować swoich sił na wyższym poziomie.
Jaki wpływ na twoją słabszą dyspozycję miała kontuzja barku, której nabawiłeś się dwa lata temu?
- Prawda jest taka, że bark cały czas jest niesprawny. Mięśnie nie mogą się odbudować. Mam zanik mięśni w obrębie całego barku, w związku z czym ciężko jest mi np. podnieść rękę do góry... Żyje się jednak dalej i jeździ się dalej.
Kontuzja przeszkadza ci w czasie jazdy?
- Nie. W czasie jazdy nie ma problemu, ja przynajmniej tego nie odczuwam.
Jesteśmy u progu nowego sezonu. W składzie Startu doszło do prawdziwej rewolucji. Sprowadzono wielu nowych zawodników... Jak oceniasz te zmiany?
- Na razie tworzymy zgraną paczkę. Świetnie się dogadujemy, ciągle żartujemy. Zobaczymy jak nasze dobre relacje przełożą się na występy na torze. Tam będzie walka o skład i na pewno nikt nie będzie odpuszczał.
Nie obawiasz się, że szeroka kadra może stać się przyczyną konfliktów. W końcu miejsc w składzie jest tylko kilka...
- Oczywiście jest to prawdopodobne. W tym miejscu musi się jednak wykazać menedżer i inne osoby z kierownictwa klubu. Jeśli atmosfera się popsuje, to może mieć to zły wpływ na nasze wyniki w lidze.
Zdaniem wielu kibiców skład Startu spokojnie poradziłby sobie w I lidze. Zgadzasz się z taką opinią?
- Nie przesadzajmy. Rok temu przed sezonem też wszyscy byli wielkimi optymistami. Mieliśmy walczyć o baraże, a skończyło się spadkiem. Najpierw spokojnie odjedźmy ten sezon, awansujmy, a dopiero potem oceniajmy. W II lidze zespoły są bardzo wyrównane i na pewno nie będzie łatwo.
W kim zatem upatrujesz najgroźniejszych rywali?
- Orzeł Łódź i Speedway Miszkolc.
Jak myślisz, jaki to będzie dla ciebie sezon?
- Na pewno chciałbym ustabilizować formę. Myślę, że jeśli w każdym meczu zdobywałbym 10 punktów, to mógłbym być z siebie zadowolony. Najważniejsze jednak, żeby dopisywało mi zdrowie. Bez tego nic się nie osiągnie.
Sprzęt masz już przygotowany do ścigania?
- Czekam jeszcze za częściami do silników. Myślę, że za kilka dni będę przygotowany w 100 proc. i włączę się do walki o podstawowy skład. W tym sezonie będę miał do dyspozycji dwa kompletne motocykle i jeden dodatkowy silnik.
Nie obawiasz się, że po fatalnym ostatnim sezonie, w tym roku trybuny gnieźnieńskiego stadionu będą świeciły pustkami?
- Jeśli wyniki będą dobre, to wierzę w naszych kibiców, że nas nie opuszczą. Nawet w sytuacji, że musimy występować w II lidze.