Pan z telewizora to cykl felietonów Piotra Olkowicza, który przez wiele lat komentował żużel w Canal+. To jego głos słyszeliśmy oglądając rundy Grand Prix.
***
Tak, jak każdy rozsądnie myślący nie ma wątpliwości, jakim "strzałem" propagandowo - popularyzacyjnym dla czarnego sportu będzie jesienią tego roku film Doroty Kędzierzawskiej i Arthura Rainharta pt. "Żużel", tak warto zastanowić, jak speedway jest przemycany do świadomości szerokich rzesz odbiorców zabiegami popkulturalnymi na nieco skromniejszą skalę.
Przypomnienie tła kulturowego ma być przyczynkiem do podjęcia próby oceny, jak ważnym wydarzeniem dla społeczności, nie tylko żużlowej, może być odżywający przy okazji kolejnej rozprawy spór sądowy Jerzego Mordela z artystą hip-hopowym Te-Trisem. Sprawa ekscytuje wybranych od mniej więcej półtora roku, kiedy ukazał się piąty w dyskografii album legendarnego rapera pt. "Definitywnie".
W czasach nowożytnego marketingu w naszym kraju każde pojawienie się sportu żużlowego w jakimkolwiek kontekście pozasportowym było skrupulatnie odnotowywane i szeroko komentowane. Niezłomnym bojownikiem o propagowanie idei poprzez wpisywanie otoczki czarnego sportu w codzienność był od zawsze scenarzysta Doman Nowakowski. To on ile razy "cenzura" puściła ocierał akcję serialu "39 i pół" o stadion przy W69 i wydarzenia ze speedwaya wynikające i na nim osnute. Na potrzeby serialu powstał hymn "Falubaz to magia" wyśpiewany przez głównego bohatera czyli Tomasza Karolaka stojącego na czele jego filmowej kapeli Dirty Track.
Mistrzowski tytuł Tomasza Golloba doczekał się swoistego hołdu w muzyce nowożytnej za sprawą utworu "Sam przeciwko wszystkim" wykonanego przez My Riot. Ze znakomitym udziałem Ryśka Peji. W kilku innych produkcjach hip - hopowych mieli okazję na małym ekranie pokazać się m.in. Maciek Janowski, Piotr Pawlicki czy Artur Czaja. Za każdym razem przeważały ochy - jak to dobrze, że żużel trafia pod strzechy i do młodych ludzi. Pojawiały się też rozważania - czy to muzycy potrzebują żużlowców do swoich celów tj. propagowania twórczości czy jest wręcz odwrotnie. Czyli, że muzyka niesie przekaz o żużlu jaki trudno byłoby wypracować w stopniu równie skutecznym konwencjonalnymi metodami.
Sądowy powód czyli Jerzy Mordel zawsze był dla mnie bohaterem. Jeszcze zanim potrafiłem ocenić, ile jest w stanie z siebie dać drużynie lubelskiego Motoru, byłem pełen uznania dla jego siły woli, żeby wrócić na tor po kontuzji odniesionej w Częstochowie. Popularny w Lublinie "Ojciec" już za juniora zahartował się lecząc połamane ręce, nogi i przechodząc rekonstrukcję części twarzy. Pod okiem śp. Witka Zwierzchowskiego szybko wrócił do dyspozycji, która pozwalała mu na stawanie przed taśmą w parze z Hansem Nielsenem czy śp. Antoninem Kasperem i była gwarantem solidnych zdobyczy punktowych na poziomie ówczesnej najwyższej czyli pierwszej ligi.
ZOBACZ WIDEO Rośnie stadion Orła Łódź. Witold Skrzydlewski zapowiedział wielki mecz na otwarcie!
Mordel był jednym z ważnych elementów drużyny która zdobyła jedyny, ale za to srebrny medal DMP dla Lublina. Później "Ojciec" był jeszcze lepszy. Szczyt jego formy zbudowały w dużej mierze silniki, jakie do Lublina przywoził z Niemiec Rysiu Pyszny. Sprzęty te wychodziły z warsztatu kończącego karierę Klausa Lauscha. Mordel czy Robert Jucha wzbudzali na nich podziw na wielu stadionach w kraju. Przypatrywali im się również swoi. Po jednym z meczów w Lublinie, gdzie "Juszak" wykręcił czysty komplet przeciwko Falubazowi Nielsen zapytał czy może spróbować tego motocykla.
Odpowiedź była oczywiście twierdząca. Andrzej Huszcza poszedł pod prysznic, a przy zapadającym zmierzchu wielki Hans zrobił kilka kółek na skromnie wyglądającym motorze Juchy. Kiedy zjechał nie trzeba było znać duńskiego, żeby domyślić się, że przekazuje swojemu mechanikowi Henry’emu: "Musimy to mieć i to jak najszybciej!"
Byłem dumny z "Ojca", kiedy obserwowałem na żywo pierwszy w życiu finał IMP w 1993 roku w Bydgoszczy. Faworyt był rzecz jasna tylko jeden, ale Mordel wygrał wyścig otwarcia, a w całym turnieju zajął piąte miejsce. Po 9 "oczek" mieli również Jarek Olszewski oraz nastolatkowie Baron i Bajerski. Na zakończenie sezonu mógł zgarnąć Złoty Kask ulegając w biegu dodatkowym kompanowi z Lublina, ale już w barwach miejscowej Sparty "Rybce" Śledziowi, ale przyjeżdżając przed Jankiem Krzystyniakiem. Jurek zapisał się na kartach historii jeszcze jednym wydarzeniem.
Kiedyś po upadku z rękami do jego kasku skoczył młodziutki Grzegorz Walasek. Szybko został przez "Ojca" ostudzony przyjacielskim kopniakiem w cztery litery.
Wówczas był już bardziej otrzaskanym na salonach człowiekiem niż podczas słynnego wywiadu jaki hula od wielu lat w internecie, a który to stał się kanwą piosenki rzeczonego Te-Trisa o naszym bohaterze. Nota bene wywiad przysporzył wielkiej popularności i tak popularnemu na Lubelszczyźnie red. Witoldowi Miszczakowi. Widziałem go niedawno na cmentarzu. Na emeryturze wygląda i trzyma się bardzo dziarsko i elegancko. Nie było tylko okazji porozmawiać, jak to na pogrzebach bywa.
Sprawa w sądzie toczy się już od wielu miesięcy. Adwokat Mordela domaga się usunięcia nazwiska swojego klienta oraz zakazu rozpowszechniania utworu. Opinii prawnych dostarczał w związku ze sprawą znany autorytet z zakresu praw majątkowych i intelektualnych, a zarazem wielki znawca polskiego hip - hopu Hirek Wrona. Wedle jego ekspertyz Kazik Staszewski nie nagrałby wielu płyt lub tworzyć musiałby zza krat.
Powraca przy okazji pytanie czy szanowany i poważany freestyle’owy mistrz dla fejmu potrzebował użycia nazwiska lekko zapomnianego ex-żużlowca, czy też nieświadomie, jakby przypadkiem nie narobił sobie biedy z bieganiem po sądach. Efekt w postaci publikacji sądowych jest namacalny, tylko czy o taki PR chodziło i czy takie były rzeczywiste zamiary? Jedno jest pewne - mamy równolegle do czynienia z rosnącą wartością marketingową człowieka, a jak twierdzą niektórzy zjawiska popkulturowego. Jurka Mordela. Proces będzie pewnie zmierzał ku końcowi, zaś refleksją niech będzie pytanie - kto tę wartość i jak będzie potrafił wykorzystać?
Piotr Olkowicz
PS.
Adam Skórnicki po dwu i pół roku przerwy i wywrotce w Wolverhampton wrócił do zapomnianej z lekka rehabilitacji. Znaczy to, że sezon za chwilę ruszy z kopyta. Skóra - dużo zdrowia!