Krzysztof Cugowski. Żużlowe Tango: Bez trenera ani rusz. Wystarczy popatrzeć na Gmocha (felieton)

Newspix / Marek Żochowski
Newspix / Marek Żochowski

W lutym minęła 21 rocznica śmierci Witolda Zwierzchowskiego, świetnego zawodnika i wybitnego trenera, który poprowadził Motor Lublin do największych sukcesów. Zdarzyło mi się być obok Witka, kiedy prowadził drużynę, więc wiem co to znaczy.

W tym artykule dowiesz się o:

Żużlowe Tango to felieton Krzysztofa Cugowskiego, wokalisty rockowego znanego z Budki Suflera.

***

Ludziom wydaje się, że trener to jest taki gość, który tylko stoi w parku maszyn, coś tam gryzmoli w programie i co jakiś czas mówi do zawodnika: jedź szybko! Rzeczywistość jest jednak o wiele bardziej skomplikowana. Wiem co mówię, bo zdarzyło mi się stać obok Witolda Zwierzchowskiego, najlepszego trenera, jakiego miał Motor Lublin.

W lutym minęła 21. rocznica śmierci człowieka, którego poznałem jako odważnego zawodnika. Zwierzchowski niesamowicie orbitował po bandzie, odpychał się od niej i robił widowiskowe akcje. Trenerem był jednak o wiele lepszym niż żużlowcem. To za jego kadencji Motor święcił największe triumfy. To on wprowadził zespół do najwyższej klasy rozgrywkowej, zdobył z nim wicemistrzostwo Polski.

Miał kapelę, bo prócz Hansa Nielsena i Leigh Adamsa byli też Dariusz Stenka, Marek Kępa, Dariusz Śledź i Jerzy Mordel. Jego wielkim sukcesem było to, że potrafił tymi wybitnymi zawodnikami zarządzać. Znakomicie poruszał się w obszarze taktyki, bo potrafił mądrymi decyzjami odwrócić losy meczu, ale i też umiał tak zrobić tor, żeby był on atutem lubelskiej drużyny. To były czasy, kiedy z nawierzchnią można było zrobić wszystko, więc w Lublinie mieliśmy zarówno ścieżki, jak i wilcze doły.

ZOBACZ WIDEO Gdzie są pieniądze? Wanda zrobiła mu kilka przelewów, ale żaden nie doszedł

Wielką zaletą Witka było też to, że był człowiekiem bezpośrednim, który miał łatwość w dogadywaniu się z zawodnikami. A w Motorze nie było aniołków, lecz trudne i skomplikowane charaktery. Zwierzchowski umiał to jednak ogarnąć i chwała mu za to. Zwieńczeniem jego kariery było złoto ze Spartą Wrocław, bo tam spędził ostatni rok kariery. Po sezonie zmarł i odszedł z tego świata.

Miałem to szczęście, że byłem przy trenerze Zwierzchowskim, kiedy prowadził zespół. Widziałem, jak tasował składem, a robił to z dużym wyczuciem. Właśnie dlatego wiem, że praca szkoleniowca w żużlu wcale nie jest taka łatwa. Regulamin trzeba mieć dopracowany do perfekcji. Trzeba znać niuanse, które pozwolą błyskawicznie zareagować na to, co dzieje się na torze. Do tego dochodzi dobór par, wybranie odpowiednich prowadzących i takie zagospodarowanie mocnego juniora, żeby maksymalnie wykorzystać go w meczu.

Oczywiście znajdą się ludzie, którzy będą kwestionować to co mówię, bo ich zdaniem bycie trenerem w żużlu to łatwizna. Zapewniam jednak, że tak nie jest. Zresztą w innych dyscyplinach jest podobnie. W boksie, który lubię równie mocno, jak żużel, też nie ma prostych recept. Szkoleniowiec nie jest gościem, który mówi zawodnikowi "przypierd … mocniej". On jednak ogarnia całą taktykę walki, podpowiada najlepsze rozwiązania. Żeby najlepiej zrozumieć, jak trudna jest rola trenera, trzeba by popatrzeć na trenera piłkarskiego Jacka Gmocha, który w telewizji rysuje te swoje linie, kółka i wektory. I jeszcze jedno, w żużlu trenera powinien mieć nie tylko każdy zespół, ale i każdy zawodnik startujący w Grand Prix.

Krzysztof Cugowski

Źródło artykułu: