Janusz Ślączka pokazuje pismo i czeka na przeprosiny

WP SportoweFakty / Marcin Inglot / Na zdjęciu: stadion żużlowy w Rzeszowie
WP SportoweFakty / Marcin Inglot / Na zdjęciu: stadion żużlowy w Rzeszowie

Sporo kontrowersji w ostatnim czasie wzbudził temat dosypania nowej nawierzchni na stadionie Stali Rzeszów. Przywieziony materiał nie spodobał się Januszowi Stachyrze, który winą za jego jakość obarczył swojego poprzednika.

Dosypywanie nawierzchni na stadionach żużlowych po zakończeniu sezonu to norma. Jak już wcześniej informowaliśmy, tak samo było w Rzeszowie. Prośba o dosypanie około 200 ton sjenitu trafiła z klubu do miasta, które jest formalnym gospodarzem stadionu. Urzędnicy zlecili konkurs i złożyli zamówienie.

Problem polega jednak na tym, że nowa nawierzchnia nie podoba się trenerowi Januszowi Stachyrze, który stwierdził, że jest trochę piaskowa, ale on nie miał wpływu na jej wybór, bo dokonał go jego poprzednik. Co więcej, rzecznik prasowy Urzędu Miasta Maciej Chłodnicki powiedział, że miasto zamówiło nawierzchnię zgodnie ze specyfikacją, którą ułożył poprzedni trener Janusz Ślączka.

Nowy trener Orła Łódź, który w ostatnich sezonach prowadził rzeszowski klub, takimi słowami był od początku bardzo oburzony. Od razu zapowiedział, że sprawy tak nie zostawi i wyjaśni temat. W tym celu miał udać się do klubu i miasta, żeby porównać umowy.

Polecamy: żużlowy prezent dla kibica speedway'a. Ostatnie godziny na zamówienie świąteczne! NOWA okładka do wyboru!

Jak twierdzi Ślączka, z klubu zdobył pismo, które wpłynęło do miasta 29 lipca tego roku. Były trener zwraca uwagę, że podpisał się pod nim prezes Andrzej Łabudzki, a o nim nie ma tam nawet słowa. Ślączka uważa, że ten dokument powinien zakończyć raz na zawsze temat. - Jeszcze raz podkreślam, że nie miałem z tym nic wspólnego. Oczekuję teraz sprostowania i przeprosin. Od początku mówiłem, że właścicielem stadionu jest miasto i to ono zamawia nawierzchnię - podsumowuje były szkoleniowiec Stali.

Stal Rzeszów tematu komentować nie chce. Prezes Andrzej Łabudzki sprawę chce zakończyć i spokojnie przygotowywać się do nowego sezonu. Głos zabrał natomiast Maciej Chłodnicki z Urzędu Miasta w Rzeszowie. - Pan Ślączka do mnie dzwonił i prosił o sprostowanie. Sprawdziłem zatem, czy nie popełniłem jakichś błędów. Ale z tego co wiem, to właśnie on układał specyfikę tej nawierzchni. Wiadomo jednak, że pod umową jest podpisany prezes Łabudzki jako prezes klubu - tłumaczy rzecznik prasowy Urzędu Miasta. - Jeszcze raz powtarzam, że nie miałem z tym nic wspólnego. Nie jestem pracownikiem Urzędu Miasta. Proszę mi zatem nic nie sugerować i nie oszukiwać ludzi - podsumowuje Ślączka.

Kup bilet na PZM Warsaw FIM Speedway Grand Prix of Poland. KLIKNIJ i przejdź na stronę sprzedażową! ->

ZOBACZ WIDEO Pierwsze treningi i sparingi pokażą czy tor będzie ich atutem

Źródło artykułu: